Nagonka

Nagonka

Komuniści głosili, że „własność prywatna jest kradzieżą” i chcieli wprowadzić ustrój wolny od tego grzechu. Próba, mimo mobilizacji wszystkich dostępnych środków indoktrynacji i przemocy, nie powiodła się i z powrotem znaleźliśmy się w systemie opartym na prywatnej własności. Powrót do tego co było, przyniósł ulgę psychiczną nawet tym, którzy nie mają widoków na wzbogacenie się w restaurowanym ustroju, ale człowiek tak jest skonstruowany, że pod względem psychicznym zdrowiej się czuje w normalnych warunkach choćby złych niż w jakiejkolwiek utopii. Rehabilitacja prywatnej własności była głoszona w słowach przesadnych. Mówiono i pisano, że jest świętością. Liberałowie, którzy o tej świętości najwięcej prawili, swoją polityką dowiedli, że o prawie własności mają przekonania bardzo powierzchowne. Jeśli poważnie bierze się prawo własności, jeśli pojmuje się je w powiązaniu ze sprawiedliwością i pożytkiem ogółu, to nie można majątku narodowego, jaki został wytworzony w poprzednim ustroju, wyprzedawać tak, jak się licytuje majątek bankruta, bo naród nie może być bankrutem i nie wolno go w ten sposób karać. Obowiązkiem nowych rządów było umacnianie prawa własności odpowiednimi postanowieniami, praktykami i ustawami. Prywatyzacja majątku wspólnego mogła temu służyć, ale nie służyła. Pokazano, że z własnością można postąpić, jak chce rząd. Były w prywatyzacji elementy hazardu i gry. Tymi sposobami można dochodzić do posiadania czegoś na własność, ale nie można utrwalić prawa własności. Jacek Kuroń w wywiadzie dla czasopisma „Zdanie” powiedział, że władzy solidarnościowej chodziło o to, aby przedsiębiorstw nie przejęła tak zwana nomenklatura, czyli ludzie związani z poprzednim ustrojem. Dlatego uprzywilejowani zostali nabywcy zachodni. Takie było rzeczywiste uwarunkowanie depolonizacji dużych sektorów gospodarki dokonanej w ramach prywatyzacji. Reprywatyzacja motywowana antykomunistycznie i antypeerelowsko także nie mogła przyczynić się do uświęcenia własności. Zupełnym już absurdem jest zasądzanie milionowych odszkodowań dla zabużan, którzy twierdzą fałszywie lub prawdziwie, że oni lub ich przodkowie pozostawili jakieś mienie na terenach z których oni lub ich przodkowie zostali po wojnie przesiedleni. Skutek kilkunastoletniego uświęcania własności jest taki, że dziś polski przedsiębiorca jest mniej pewny swoich praw własnościowych niż zaburzanin, którego babka miała przed wojną kamienicę we Lwowie. Jak głęboka jest anomia w naszym kraju i jak dzicy ludzie dorwali się do władzy, świadczy sposób, w jaki komisja śledcza traktuje Jana Kulczyka, jednego z najzdolniejszych polskich biznesmenów. Członkowie tej komisji zagrozili zajęciem czy zabezpieczeniem majątku Kulczyka, jeśli nie stawi się w charakterze świadka przed tą komisją w terminie przez nią wyznaczonym. Zgłoszenie takiego zamiaru takiej chęci mówi bardzo wiele o państwie, w jakim żyjemy. Te wypowiedzi polityków – członków komisji są manifestacjami bezprawia i selektywnej tyranii. Rolą wolnej prasy jest krytyka nadużyć władzy, rozszerzenia jej poza prawem ustanowione granice. Teraz, gdy władza grozi Janowi Kulczykowi ograniczeniem jego własności, gdy polityk pełniący rolę śledczego w sejmowej komisji zapowiada mu uwięzienie, choć jeszcze żadenj zarzut serio nie został postawiony, wydawałoby się, że wolna prasa wystąpi przeciw tak skandalicznemu nadużyciu władzy i weźmie w obronę prześladowanego obywatela. Dzieje się dokładnie odwrotnie. W polowaniu na Kulczyka muszą być myśliwi, ale ja ich nie rozpoznaję. Naganiaczy widać, skupiają oni na sobie całą uwagę. Jest jeszcze jeden składnik dużego polowania – sfora mianowicie. W tym polowaniu sforą ujadającą są dziennikarze. Dziś oglądałem tylko telewizję TVN. Nie wyobrażałem sobie, że w warunkach demokracji można pójść tak daleko w gorliwości służenia władzy popełniającej skandaliczne nadużycia, i z taką zaciekłością obszczekiwać ofiarę nagonki. Jeżeli nam się czasem wydawało, że prasa i telewizja zbyt ostro, zbyt bezpardonowo zwalczają rząd, to teraz lepiej to rozumiemy: media sprzymierzać się mogą tylko z taką władzą, która poluje na ludzi; rząd, który nie straszy, wiarygodnie nie grozi więzieniem czy wywłaszczeniem, będzie miał zawsze media przeciw sobie. Rozejrzyjcie się w czasie i przestrzeni, a zobaczycie, że mam rację. Prasa, aby zachować swoją wolność, musi się stale o nią troszczyć i wyczuwać zagrożenia. Nie oburzamy się, gdy odwołuje się do opinii międzynarodowej w interesie swojej niezależności. Medialna spółka Agora, chcąc obalić niekorzystny dla siebie projekt ustawy, zjednywała sobie ważne gazety zagraniczne, ostrzegające rząd

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 47/2004

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony