Nie ma i nie będzie drugiej Piaf

Nie ma i nie będzie drugiej Piaf

Mnie też nazywano lubelską Piaf. Ale człowiek nie może być czyjąś kopią


Joanna Rawik – piosenkarka, aktorka, dziennikarka


Upływa 60 lat od śmierci Édith Piaf i świat nie doczekał się jej następczyni. Właśnie ukazało się kolejne wydanie pani książki o Édith Piaf – „Ptak smutnego stulecia”.
– To nie jest nowe wydanie, ale dodruk, który co pewien czas przygotowuje wydawnictwo Studio Emka. To już trzecia wersja mojej książki o Piaf. Najlepsza, bo zdobyłam album zawierający pełną dokumentację prasową na temat tej francuskiej artystki.

Niemal całe pani życie splata się z Édith Piaf – to nie tylko ta książka, ale i recitale, monodram, cykl audycji radiowych. Jak to się zaczęło?
– Z Édith Piaf zetknęłam się jeszcze w Rumunii podczas wojny, którą spędziłam w Sibiu, pięknym saksońskim mieście – wojna ominęła je szerokim łukiem. Kiedy się zaczęła wojna, część pracowników Uniwersytetu w Czerniowcach ewakuowano na południe i tak się tam znaleźliśmy z rodzicami. Miałam zaledwie parę lat i byłam pod wrażeniem cywilizacji niemieckiej. Dopiero w Polsce się dowiedziałam o obozach koncentracyjnych. W Hermannstadt, czyli dzisiejszym Sibiu, wojny nie było. Ani jednego żołnierza nie widziałam, ani jedna bomba nie spadła. Dlatego Sibiu pozostało niezniszczone. Radio funkcjonowało normalnie i nieraz słyszałam Édith Piaf. Rumunia była frankofońska, znałam już francuski, śpiewałam berżeretki, ale jeszcze jej sztuki nie rozumiałam. Potem słuchałam piosenek Piaf w polskim radiu w latach 50., kiedy już byłam po studium teatralnym Byrskich, i dopiero wtedy weszłam głębiej w ich sens. Swój pierwszy w życiu konkurs w Lublinie, kiedy rozstałam się z teatrem na rzecz śpiewania, wygrałam jej piosenką „Padam, padam”. I to tak trwa i trwa.

Od lutego prowadzę w radiowej Jedynce cotygodniowe audycje „Piaf, czyli wróbel” o piosence francuskiej, więc nadal jestem w kręgu Piaf. Piosenka francuska w czasach rewolucji była śpiewaną gazetą. Informowano przy okazji, kto jest u władzy, komu ucięto głowę. Nabrała charakteru nie tylko dokumentu, stała się bardziej literacka, publicystyczna. To ją wyróżnia wśród innych.

Taki był czas – w okresie insurekcji warszawskiej, kiedy wystawiano „Krakowiaków i Górali”, śpiewane w spektaklu kuplety zmieniały się, komentowały aktualne wydarzenia.
– Coś z tej tradycji pozostało, Kabaret Starszych Panów i piosenki-felietony Wojtka Młynarskiego.

A we Francji – czy to trwa?
– Z tym jest trochę gorzej. W Polsce też. Był taki złoty okres polskiej piosenki: Osiecka, Kofta, Adaś Kreczmar, Wojtek Młynarski, rozkwitły pod wpływem piosenki francuskiej. Dość wspomnieć o „Okularnikach” – to dokument epoki. Teraz to powraca u raperów, choć nie każdy jest Matą, synem prof. Matczaka. Poziom jednak bardzo się obniża, króluje disco polo, a zaczęło się od piosenki biesiadnej na początku transformacji.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 40/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Fot. Krzysztof Żuczkowski

 

Wydanie: 2023, 40/2023

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy