Nie przeproszę Kaczyńskiego

Nie przeproszę Kaczyńskiego

Janusz Palikot Być może jest tak, że jak cham nie dostanie w mordę, to nigdy nie zrozumie – Panie pośle, mam z panem kłopot. Z jednej strony, Palikot to człowiek, który prowadzi ważną komisję sejmową Przyjazne Państwo, z drugiej strony – enfant terrible. Kiedy pan na poważnie, a kiedy dla jaj? – Przewrotność tej sytuacji ma na pewno coś z ducha gombrowiczowskiego, który jest mi bliski. Gombrowicz jest kimś w rodzaju mojego duchowego ojca, na nim się wykształciłem, na jego książkach. Więc przewrotność, żeby nie zastygnąć w jednej formie, bardziej literacka niż polityczno-marketingowa, jest mi osobowościowo bliska. To element mojej natury. – Więc jednak… – Ale, wbrew pozorom, moje działania, które pan określa jako dla jaj, czy też kontrowersyjne wypowiedzi, mają cel, czemuś służą. Mogę wytłumaczyć sens każdego z tych wystąpień. Śmiano się ze mnie, że zakładam koszulkę z napisem „Jestem gejem, jestem z SLD”. A proszę pamiętać, że trzy dni później Barbara Blida się zabiła. Że to był absolutny, szczytowy moment ksenofobii w Polsce, zastraszania mniejszości, kłócenia nas z sąsiadami. Polityka braci Kaczyńskich prowadziła do izolowania kolejnych grup. Włożyłem więc tę koszulkę. Wydawało mi się, że to przemówi mocniej, że to lepiej trafi do ludzi niż kolejny wywiad dla prasy, kolejne mądre słowa. I trafiło! To wiązało się z pewnym skandalem, ale żeby o tym usłyszały i pomyślały nie setki czy tysiące, ale setki tysięcy osób – trzeba było użyć takich środków. CHAMSTWO TO CHAMSTWO – A wobec prezydenta? – Wobec prezydenta? Traktowanie ministra spraw zagranicznych jak agenta obcego wywiadu to rzecz, która, przyzna pan, nie mieści się w głowie. Nie słyszałem o takim przypadku w jakimkolwiek innym kraju. Jeśli Lech Kaczyński ma dowody na to, że Radosław Sikorski jest agentem obcego wywiadu, niech je przedstawi opinii publicznej. – Wiadomo, że nic nie przedstawi… – Ale mamy insynuacje, sugerowanie i ten sposób traktowania! Przecież on w tej rozmowie, którą przytoczył „Dziennik”, chciał pozbawić ministra jakiejkolwiek godności. Można być prezydentem, można być chamem. Jeśli miałem się odnieść do zachowania Lecha Kaczyńskiego na bazie informacji, które były zamieszczone w „Dzienniku”, mogłem tylko powiedzieć to, co powiedziałem – było to chamskie zachowanie, jest mi przykro z tego powodu, że prezydent mojego kraju tak się zachowuje. – Mnie też jest przykro, ale łykam ślinę i trzymam język za zębami. – Proszę pana, to jasne, że nie chciałbym używać takich słów, źle się z tym czuję, tylko co dalej? Mam mówić, tak żeby być poprawnym politycznie, że „prezydent zachował się nieelegancko”? Ludzie od razu poczują, że to jest nieszczere, nieprawdziwe. Oni też tę relację czytali. Znają słowa Kaczyńskiego. I każdy z nich widział, że to było zachowanie chamskie. Ja tylko nazwałem rzecz po imieniu. – Wyszła z tego wielka burza. – I może dobrze się stało. Że jest znów dyskusja o granicach wolności słowa. Niech prokuratura postawi zarzut, niech się odbędzie rozprawa, niech się odbędzie w Trybunale Konstytucyjnym cała debata na ten temat. Bardzo dobrze! Uważam, że politycy, w tym prezydent, nie powinni podlegać szczególnej ochronie kodeksu karnego. Co innego sprawa cywilna. Natomiast karanie więzieniem za krytykę polityków to nie jest rozwiązanie demokratyczne. – Ale takie ostre słowa to jest też psucie debaty publicznej. Ja już się przyzwyczaiłem, że Kaczyński opowiada niestworzone rzeczy, o ZOMO, o spiskach, o agentach, o ludziach z podwórka. Wiadomo, taki jest, to kolega Leppera i Giertycha. Te jego figury nie robią na mnie wrażenia. Natomiast, nie ukrywam, że od tej bardziej cywilizowanej strony, demokratycznej, proeuropejskiej, oczekuje się innego zachowania. – A dlaczego tak ma być, że my, ludzie, w cudzysłowie, „kulturalni, inteligentni, Europejczycy” itd., mamy ustępować? Nam nie wolno, a im wolno? Może powiedzieć Lech Kaczyński o Lechu Wałęsie, że jest agentem! I nie ma prokuratury, nic! A przecież Lech Wałęsa, z punktu widzenia dziedzictwa narodowego, jest nieporównanie ważniejszy niż Lech Kaczyński. Przypomnijmy sobie – Kaczyńscy spalili kukłę urzędującego prezydenta Lecha Wałęsy w 1993 r. Czyli jest tak – im wolno, oni mogą mówić i czynić najgorsze rzeczy, a nam nie wypada. Ponieważ my przeczytaliśmy trochę więcej książek, po Europie lepiej się poruszamy, my tego nie będziemy robili. Czyli co? Zawsze cham wygrywa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 32/2008

Kategorie: Kraj