(Nie)celne zagrywki dyrektora

(Nie)celne zagrywki dyrektora

Podatnicy zapłacą za mobbing w olsztyńskiej izbie celnej Rzadko się zdarza, aby sąd tak jednoznacznie wytknął pracodawcy, że każdy zatrudniony ma prawo do warunków pracy szanujących jego zdrowie, bezpieczeństwo i godność. Takie stwierdzenie znalazło się w uzasadnieniu wyroku w sprawie cywilnej przeciwko dyrektorowi Izby Celnej w Olsztynie. Monika Podsiad pracowała w tej izbie celnej od kilkunastu lat, ostatnio jako kierownik trzyosobowego audytu wewnętrznego. Jej stosunki z poprzednimi dyrektorami układały się wzorowo, podobnie jak z obecnym – Robertem Torencem. Awansowała i była nagradzana, ale do czasu. Twierdzi, że do pierwszego starcia doszło pod koniec 2009 r., gdy przekazała dyrektorowi anonimowe ankiety celników z przejścia granicznego w Bezledach. Znalazły się w nich uwagi o możliwym przemycie i korupcji na polsko-rosyjskiej granicy. Ankiety jako dowody domniemanych nieprawidłowości powinny wrócić do audytu, ale zaginęły w czeluściach dyrektorskiego gabinetu. Podobno szef izby celnej nie był zainteresowany ujawnieniem ich treści. Między podwładną a przełożoną Od tej pory sytuacja służbowa Moniki Podsiad wyraźnie się pogorszyła, a doszedł do tego konflikt z podwładną Joanną W. Podczas pobytu szefowej na urlopie funkcjonariuszka złożyła wniosek o skierowanie jej na szkolenie, czym naruszyła pragmatykę służbową. Służba Celna rządzi się swoimi prawami i nie można jej porównywać do zwykłej firmy. Pani Monika powiadomiła o tym dyrektora, co tylko pogorszyło stosunki między kobietami. Joanna W. manifestowała swój brak szacunku dla przełożonej, nie uznawała jej zwierzchnictwa i naruszała dyscyplinę pracy. W pokojach izby celnej zaczęto komentować, że skoro dyrektor Torenc nie reaguje, to W. musi się cieszyć jego szczególnymi względami. Sam dyrektor nie chciał słyszeć o sprawie, uznając, że to Monika Podsiad nie radzi sobie z sytuacją. Po raz kolejny odczuła szykanę, gdy Wydział Kontroli Wewnętrznej Izby Celnej wystąpił do Urzędu Gminy w Gietrzwałdzie o ujawnienie jej danych osobowych. Zadano pytanie, czy małżeństwo Podsiad (mąż pani Moniki też jest celnikiem) ma dom na terenie tej gminy. Taką informację kontrolerzy otrzymali od Joanny W., która powiadomiła ich, że Podsiadowie od roku pobierają bezprawnie równoważnik finansowy z tytułu braku lokalu służbowego. Było to pomówienie, ponieważ od ośmiu miesięcy dodatku już nie pobierali. Ale wniosek wysłano, powołując się na paragrafy, które dotyczyły naruszenia prawa celnego. – Obawialiśmy się, że po całej gminie się rozniesie, że mieszkają tu celnicy przemytnicy. Dlatego złożyłam skargę do generalnego inspektora ochrony danych osobowych – opowiada Monika Podsiad. Zapytana o to izba celna tłumaczyła się „pisarską pomyłką”. Sprawa stała się więc bezprzedmiotowa, ale GIODO wyraźnie wskazał, że nie było podstaw do występowania do gminy z wnioskiem o ujawnienie danych osobowych. Postępowanie wyjaśniające prowadziła także policja pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Południe, która odmówiła wszczęcia śledztwa, uznając, że zachowanie kontrolerów izby celnej było nieumyślne. Zapamiętajmy ten szczegół. Radykalne decyzje Uznawana kiedyś za wzorową Monika Podsiad zaczęła tracić grunt pod nogami, zwłaszcza gdy otrzymała ocenę okresową na poziomie przeciętnym. Odebrała ją jako przejaw dyskryminacji i osobistej niechęci ze strony dyrektora, który miał ją poniżyć w oczach współpracowników. Jego postępowanie uznała za mobbing. Wysyłała skargi do Ministerstwa Finansów, coraz częściej przebywała na zwolnieniu lekarskim, a specjaliści psychiatrzy i psycholodzy rozpoznali u niej „zaburzenia adaptacyjne w postaci reakcji na stres”. Konflikt pracowniczy zaszedł już tak daleko, że dyrektor przesunął Joannę W. do innej komórki, a wobec Moniki Podsiad wszczął postępowanie dyscyplinarne za nierzetelne wykonywanie obowiązków służbowych. W końcu pani Monika złożyła wypowiedzenie i z końcem października 2012 r. została zwolniona ze służby. Kiedy w tamtym czasie zadałem dyrektorowi kilka pytań o szykanowanie Moniki Podsiad, odpowiedział na piśmie, że w ciągu czterech lat kierowania przez niego jednostką nigdy nie było przypadku mobbingu (były jednak podobne sprawy – przyp. MK). Natomiast komórka audytu pracowała źle i doszło tam „do bardzo ostrego konfliktu kierowniczki z podwładną”. Dyrektor próbował doprowadzić do porozumienia, ale nic to nie dało, dlatego skierował tam kontrolę wewnętrzną. Problem tak nabrzmiał, że w drugiej połowie 2011 r. badali to kontrolerzy z Ministerstwa Finansów i stwierdzili „szereg nieprawidłowości w komórce audytu”. Dyrektor miał wówczas nadzieję, że jeśli sprawa trafi do niezawisłego sądu, ten kwestię rozstrzygnie. Godność

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 41/2014

Kategorie: Kraj