O sługusie Ziemkiewiczu i renegacie Cugowskim

Nie ma wolności dla wrogów Wartości. I nie może być żadnych świętości. Wolnych od krytyk za szarganie Wartości. Na przykład Cugowski. Lansował się jako człowiek prawicy. Szczery, uczciwy, prawy konserwatysta. Dzięki szyldowi PiS dostał się do Senatu zwanego Izbą Wyższą parlamentu. Tam nie zabrał głosu w debatach, nie wygłosił żadnego oświadczenia. Za to w wywiadach dla prasy liberalnej jest pierwszy. W dodatku do „Wyborczej”, organu Michnika i innych KPP-owców, śmiał Cugowski rzec: „Nie jestem przeciwnikiem małżeństw homoseksualnych. To absolutnie potrzebne”. Dostrzegł to od razu stale monitorujący „Wyborczą” organ Rydzyka „Nasz Dziennik”. „Wszyscy artyści to prostytutki”, przypomina czytelnikom gazeta Rydzyka, przypominając przebój Kazika. Też dalekiego od wartości i świętości, ale jakże użytecznego w walce z renegatem Cugowskim. I aby spedaloną bestię dobić, gazeta Rydzyka przypomina wygrzewającemu stare kości w ciepłym senackim fotelu. „Ta niedziela jest jak film, tani klasy B. Facet się pałęta w nim w nieciekawym tle. Scenarzysta forsę wziął, potem zaczął pić. I z dialogów wyszło dno, zero czyli nic”. Jego stary przebój odzwierciedlający dziś karierę faceta, który oszukał Prawo i Sprawiedliwość, Sprawiedliwość Wyborców.
Nie ma litości dla wrogów Wartości. Na górze Ziemkiewicz na dole Łysiak. Łysiak Waldemar. Nieustraszony, wieloletni pogromca „Salonu”. Jakaż to trudna, wręcz syzyfowa praca. Jeden łeb uznany za Autorytet Moralny odrąbiesz, a już w jego miejsce trzy nowe łebiska wyrastają. Jedną postkomuszą jaczejkę w firmie strojącej się w prawicowe i konserwatywne piórka zdemaskujesz, a zaraz potem lożę w to miejsce założą.
Ale najłatwiej być „salonowcem” pod latarnią. Tam, gdzie prawicowo i konserwatywnie najjaśniej niezłomnej „Gazecie Polskiej”. Na dole na 28. stronie Łysiak, nad nim felieton stały ma Ziemkiewicz. Rafał A. Ale hola, hola panie Rafale. Czas na zdemaskowanie. „W latach 90. Ziemkiewicz był mi druhem wojennym, gdy zwalczaliśmy okrągłostołowego bękarta – ów wredny, degenerujący i pauperyzujący Polskę układ, któremu dałem miano: Salon, a którego ikonami-symbolami są w sferze duchowej Michnik, zaś w sferze materialnej Balcerowicz, dwóch największych szkodników III RP”. Wspomina swój „kampf” nowy św. Jerzy. Po czym przystępuje do demaskowania salonowca strojącego się w piórka Antysalonowca. Bo tenże Rafał A. Ziemkiewicz – to tajemnicze „A” czyż nie jest to skrót od drugiego imienia „Aron”? – tenże Ziemkiewicz pomimo jawnego deklarowania prawicowych i konserwatywnych poglądów nigdy nie wyrzekł się Balcerowicza. Kim jest Balcerowicz? „Komuch”, „kadrowy pracownik Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu”, który zbudował „bananowy ustroik, w którym 23 miliony rodaków gnębi plaga ubóstwa, 6,5 miliona cierpi nędzę, po to by kosmopolityczni lichwiarze mieli swoje europejskie eldorado”. I Ziemkiewicz nadal czci Balcerowicza jak Żydzi na pustyni złotego cielca. Czci go w prasie salonowej, w wydawanym za niemieckie pieniądze tygodniku „Newsweek. Polska”. Oczywiście nie z pobudek ideowych, bo jakich idei można się spodziewać po facecie siedzącym okrakiem na barykadzie, lecz za kosmopolityczne srebrniki. Ziemkiewicz to kolejny piesek salonowy. Szczekający jak mu lichwiarze każą. Tylko co on jeszcze robi w antysalonowej „Gazecie Polskiej”? Bierze uczciwe pieniądze, by je zmieszać z lichwiarskimi?
Nie ma wolności dla wrogów Wartości. Na dole Pietrzak, a na górze nadal Waniek, Czarzasty, Kwiatkowski. Ta komusza mafia opanowała przy pomocy Jana Dworaka telewizyjny rynek kabaretowy. I starego weterana Jana, zwanego Pietrzakiem, nie dopuszcza. Układ ten demaskuje Pietrzak w „Życiu Warszawy”. Gazecie lekko antysalonowej. Problem w tym, że u Pietrzaka pisze czasem i występuje Ziemkiewicz. Chwalca Balcerowicza. Najciemniej jest pod latarnią. Pod Pietrzakiem nad Łysiakiem krzewi się kryptoSalon. To trzeba wyplewić jak najszybciej.

Wydanie: 17-18/2006, 2006

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy