O śmierci

O śmierci

30 sierpnia umarła w Jaśle Jadwiga Bączek. Być może nikomu to nic nie mówi, ale mnie ogromnie wiele. Była to mama mojej żony Basi. Zaczęło się nie najlepiej. Sąsiadem mamy był prof. Laskowski, który udzielał Basi w jasielskim liceum lekcji polskiego. Jego córka, lektorka anglistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, usłyszała wieści (prawdziwe, nie zaprzeczam) o mojej niemoralnej konduicie, dołączyła do tego barwny bukiet plotek (którym już zaprzeczam), żeby ostrzec mamę przed absztyfikantem jej córki. Reakcja nie dała na siebie czekać. Mama zadzwoniła do Basi, która była w ciąży, tłumacząc jej, że jeśli chce mnie rzucić, co byłoby słuszne i pożądane, to pomoże jej w wychowaniu dziecka i zrobi wszystko, żeby krzywda jej się nie stała. Innymi słowy, uniknięcie skrzywdzenia córki było dla niej ważniejsze niż odium wychowywania nieślubnego, panieńskiego dziecka. W tym momencie pokochałem mamę. Podczas pierwszego pobytu w Polsce (Basia nawet o tym nie wiedziała) ruszyłem więc do Jasła. Mój Boże, jakież to były czasy i jakie przebicie dolara! Za 20 dol. jechałem z Krakowa do Jasła taksówką z wielkim bukietem (za 2 dol.) czerwonych róż. Mamy nie zastałem, wyjechała akurat do kuzynów w Pilznie, zostawiłem więc kwiaty u sąsiadów. Wręczyli je jej mocno podwiędłe parę dni później. Mama mi to jednak zapamiętała. Kiedy przyjechałem następny raz, pierwsze lody były już nadtopione, a potem pękły zupełnie i popłynęły Wisłoką i Wisłą do Bałtyku. Przegadaliśmy wiele godzin. Mama była przez lata właścicielką magla w Jaśle, toteż mam pewność, że spomiędzy wszystkich historyków tego podkarpackiego grodu jestem najlepiej poinformowany i najbardziej kompetentny. Przez siedem lat dojeżdżałem z Paryża na wykłady do Wyższej Szkoły Społeczno-Gospodarczej w Tyczynie. Jej rektor i twórca, prof. Zbigniew Stachowski – wspaniały organizator, szef i wykładowca (któremu zawsze będę wdzięczny) – z właściwą mu empatią i delikatnością przewidział dla mnie w programie dzień na wizytę w Jaśle. Oczywiście dawałem mamie znać o swojej wizycie. Skutki były opłakane. W restauracyjnych standardach gołąbek ma circa 15 cm długości, a w przekroju do 5 cm średnicy. Nie ma to nic wspólnego z gołąbkami mamy. Jak je widzę we śnie, miały długość od Wenezueli do Indonezji, a grubość na wysokość czwartego kręgu obżartej anakondy. Jadłem więc, starając się nie stoczyć w gargantuiczną przepaść. Po gołąbkach proponowała mama makowiec… Zrywałem się ponad siły i zżerałem ten kawałek makowca, wiedząc, że to dla niej bardzo ważne. Kiedy się budziłem, na stole stały już wędliny i w trzech smakach drób. Wiedziałem, że mama ma 600 zł renty i te szynki, te sałatki to ponad jej obiektywną możliwość. Nie to było jednak dla niej ważne. Gorzej jeszcze, kiedy wyjeżdżałem, dostawałem od niej kopertę z 20 czy 50 euro. Powinienem był odmówić? Odmawiałem z początku, zanim zdałem sobie sprawę, że mógłbym ją tym głęboko urazić. Więc Basia, Romek, inne dzieci i ja zawieruszaliśmy gdzieś zawsze jakąś kopertę. Innymi słowy, pomagaliśmy sobie nawzajem, a bilans nie ma tutaj najmniejszego znaczenia. Kiedy mama mnie zaakceptowała, wiedziałem już, że pani Laskowska może sobie o kąt potłuc. Stałem się Bączkiem i nikt mi tego już nigdy nie odbierze. Krytycy powiedzą na pewno, że jest to przestarzały klanowy etos. Ja myślę, że wręcz przeciwnie. Jest coś pięknego w tym, że umieliśmy się zrozumieć i pokochać – intelektualista z Paryża i Jadzia z jaślańskiego magla.
Nie pisałbym o tym, bo nawet ekshibicjonizmem to trąci, gdyby nie potrzeba przypomnienia, że żyją wokół nas stare i zapomniane kobiety. Mama miała oczy tak niebieskie, że właściwie białe. Tylko przeszłość się w nich odbijała. Owszem, czasami powtarzała te same zdania kilka razy, ale jednocześnie, trzeba było tylko cierpliwości, miała swoją opowieść. Nie wysłuchałem jej nigdy do końca. Męczy mnie ta niepewność. Cóż mogę powiedzieć, kiedy już jej nie ma? To tylko, że „Przegląd” będzie miał ewentualnie łaskę i wspaniałomyślność przekazać te o niej najserdeczniejsze słowa.

Wydanie: 2013, 37/2013

Kategorie: Felietony, Ludwik Stomma
Tagi: Ludwik Somma

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy