Dziesięć lat temu ogłosiłem w „Polityce” artykuł „Tajemnica Witolda Pileckiego”. Z dokumentów, opublikowanych w wydanym przez IPN albumie, wywnioskowałem, że Pilecki poszedł w więzieniu na współpracę z UB. Artykuł wywołał burzę, najbardziej się rozgniewał IPN, ale i prawicowi publicyści nie pozostali w tyle. Bronił mnie tylko „Przegląd”. Lecz moi „polemiści” byli odporni na argumenty. „Romanowski bardzo chwali bezpiekę”, głosił tytuł jednej z tych „polemik”, świadczący, że tyle tylko zrozumiano. Bo przecież „polemistom” chodziło jedynie o to, by dowalić; by autora potępić, a jego poglądy zakrzyczeć, zatupać, zadeptać i wymazać z pamięci. I to się udało: do moich ustaleń nikt do dziś się nie odwołuje. Natomiast istnieje ruch społeczny postulujący… wyniesienie Pileckiego na ołtarze.
Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 17/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.
a.romanowski@tygodnikprzeglad.pl
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy