Obnażony nerw sumienia

Obnażony nerw sumienia

Zacznę chłodno i z kronikarską sumiennością:

22 października Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepisy umożliwiające usunięcie płodu w wypadku stwierdzenia jego ciężkiego uszkodzenia lub nieuleczalnej choroby są niezgodne z konstytucją. Trybunał zajął się tą sprawą na wniosek grupy posłów PiS. Tak brzmi zimny komunikat. Należy go rozwinąć na gorąco. To było orzeczenie nielegalnego Trybunału, kierowanego przez „odkrycie towarzyskie prezesa”, czyli drogą panią Julię, która zrobiła prezesowi przysługę towarzyską. A to rozpaliło Polskę, która i tak ma gorączkę z powodu zarazy. Gdybym traktował sprawę cynicznie i politycznie, uznałbym, że bardzo dobrze się stało. Prezes strzelił sobie w jedno kolano, a Kościół w drugie. Urodzenie dziecka okrutnie okaleczonego przez grę genów to senny koszmar każdej kobiety i każdego mężczyzny. Stąd powszechność oburzenia i energia protestów. To dotyka żywego nerwu sumienia każdego z nas.

Dlaczego prezes uruchomił swój Trybunał w sprawie całkowitego zakazu właśnie teraz, gdy sypie się służba zdrowia, a zaraza zdaje się osaczać wszystkich? Niektórzy mówią: by przykryć niekompetencję rządu w sprawie zarazy. Bez sensu. Za to ma sens przypuszczenie, że był pewien, że pandemia ograniczy protesty. Inni mówią, że zrobił to, bo jego dewizą jest: dziel i rządź. A nie jesteśmy już dosyć podzieleni? Jeszcze inni mówią: to tylko próba przelicytowania radykałów w swoim obozie. A może w końcu: takie ma poglądy. Cytuję jego haniebne słowa sprzed dwóch lat: „Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię”. Pięknie. Ale przecież wiara prezesa i jego ideowość są elastyczne.

To wszystko ma jednak swoje tło, społeczny stan rzeczy. List od znajomej: „Mam córkę z niepełnosprawnością. Jednym z głównych problemów dla mojej rodziny jest odrzucenie społeczne (nie chodzi o kasę od państwa, tylko o codzienność na ulicy, w szkole, w pracy, w kręgu znajomych). Mamy tu sporo doświadczeń – polskie społeczeństwo jest totalnie zamknięte. Budując wokół niepełnosprawności narrację, że jest to dramat, masakra i piekło, wylewa się dziecko z kąpielą. To jest takie trudne m.in. dlatego, że ludzie wokół traktują matkę niepełnosprawnego dziecka jak człowieka przeklętego, odmieńca. Buduje się wokół niej getto. Kiedy mam doła, słyszę: »Pogadaj z grupą wsparcia, z rodzicami, którzy mają podobne dzieci«. A mój dół, do cholery, bierze się z tego, że mało kto chce ze mną gadać o czymś innym niż »moja życiowa tragedia«. Dlaczego to, że moja córka jest niepełnosprawna, tak bardzo ludzi odrzuca? Dlaczego nie można być innym?”.

Innym tłem jest brak edukacji seksualnej w szkołach. I walka z antykoncepcją. Bo to ruja i porubstwo, a jak więcej dzieci będą rodzić Polki, to nastąpi wzmożenie dzietności narodu. Mówi się, że dobry był obowiązujący kompromis. A jaki to kompromis?! Już ta ustawa była opresyjna. Zawsze mnie uderzało, że miłujący zarodki, nawet dopingujący bieg plemnika do jajeczka, nie lubią za bardzo już narodzonych, chyba że ktoś rodzi się jako zwolennik PiS.

A ja jestem zwolennikiem przerywania ciąży, jak to ma miejsce w wielu krajach cywilizowanych, zgodnie z wolą kobiety. W tych krajach powszechna moralność jest z reguły na wyższym poziomie niż u nas, gdzie moralność nieźle posupłana. Tak, za łatwo z tym było za mojej młodości, nie widzieliśmy w aborcji żadnego problemu. Może powinna być teraz rozmowa z psychologiem, ale ostatecznie to sama kobieta ma decydować o swoim ciele i o swojej przyszłości. Jak można kazać kobietom rodzić dzieci z ciężkimi wadami genetycznymi, nie mówiąc o upiornych uszkodzeniach ciała – nie mieści się to w mojej świeckiej głowie.

Prezes w końcu wystąpił. Brawo! Wydawał się jakąś zdumiewającą hybrydą Gomułki i Jaruzelskiego, a tak się śpieszył, że zapomniał munduru. Patrząc nam w oczy, namawiał do wojny domowej. Uderzyło mnie zdanie: „W atakach na Kościół widać elementy wyszkolenia”. Ciekawe, kto szkoli, jakie wrogie siły? Był też wątek apokaliptyczny: „Ten atak ma zniszczyć Polskę, doprowadzić do triumfu sił, których władza w gruncie rzeczy zakończy historię narodu polskiego, tak jak go dotąd żeśmy postrzegali, tego narodu, który jest naszym narodem, który mamy w naszych umysłach i sercach, który jest przedmiotem polskiego patriotyzmu”. A więc znowu wrogie siły czyhają na Polskę, ze Wschodu, z Zachodu, są nawet wewnątrz. Sytuacja jest straszna.

Wydanie: 2020, 45/2020

Kategorie: Tomasz Jastrun

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy