Wstydliwe wpadki Anny Zalewskiej – Nie będziemy mówić o szczegółach, bo istnieje niebezpieczeństwo dowolnego interpretowania każdego słowa – obwieściła minister Anna Zalewska już na początku posiedzenia sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, które odbyło się w pierwszych dniach nowego roku szkolnego. – Jak nauczyciel mówi państwu, że czegoś nie wie, to proszę dzwonić do dyrektora. Nauczyciele i samorządy znają już cały harmonogram zmian. Ponad dwa miesiące po prezentacji zmian w oświacie minister Anna Zalewska nie chciała rozmawiać o konkretnych problemach, np. wynikających z likwidacji gimnazjów. Nie ma ustawy, podstaw programowych, jest natomiast parę kartek ogólników – takie opinie można było usłyszeć. Za dwa miesiące minie rok, odkąd objęła urząd, zapowiadając rewolucję w systemie edukacji. Wypowiedź pani minister rozgrzała fora internetowe: „Po pierwsze, to pani minister posługuje się fatalną polszczyzną (»jak nauczyciel mówi państwu«), po drugie, po prostu kłamie. W szkołach znamy jej bardzo ogólnikowe pismo, nie mamy rozporządzenia, szczegółowego harmonogramu, przepisów zapisanych w Dzienniku Ustaw. A tylko na takiej podstawie może pracować szkoła, na pewno nie na podstawie jakichś mglistych zapewnień i deklaracji. Tak więc przykro to mówić – ta pani po prostu kłamie”. Jestem za, a nawet przeciw Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia – tak można podsumować ewolucję poglądów minister Anny Zalewskiej na temat gimnazjów. W interpelacji do minister edukacji narodowej Krystyny Szumilas (lipiec 2013 r.) protestowała przeciwko kumulowaniu pod jednym dachem uczniów ze szkoły podstawowej i z gimnazjum. „Skoncentrowanie w jednej placówce dzieci i młodzieży prowadzić będzie nie tylko do »przeludnienia« szkół, ale co więcej, prowadzić będzie do wzrostu zachowań agresywnych, szerzenia się w szkołach przemocy oraz innych patologicznych zjawisk (narkomania, alkoholizm)”. Niewiele ponad dwa lata później jako świeżo upieczona szefowa resortu edukacji uzasadniała konieczność likwidacji gimnazjów i przesunięcie uczniów dwóch klas gimnazjalnych do szkoły podstawowej: – Będziemy wygaszać gimnazja. Chcemy wychowywać młodego człowieka. Patrzymy na 13-, 14-latka jako na osobę, która opiekuje się młodszymi. W tym miejscu przypomina się jeszcze jedna interesująca koncepcja, którą minister Zalewska przedstawiła pod koniec czerwca w Toruniu na konferencji podsumowującej ogólnopolską debatę o edukacji „Uczeń. Rodzic. Nauczyciel – dobra zmiana”. Zgłosiła propozycję obowiązkowego wolontariatu: – Wolontariat ma być nauką odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka. To nie tylko akcje charytatywne. Wolontariat to też robienie zakupów sąsiadce. Obowiązkowy wolontariat, ciekawa figura retoryczna znana poetom, np. zimny ogień lub gorący lód. Najwidoczniej na tym polega poezja wprowadzanych reform. A może eksperci zatrudnieni przez MEN opracowaliby taką grę edukacyjną: szukamy pokemona wolontariusza? Jednak w każdej kampanii propagandowej wypalają się argumenty nadmiernie eksploatowane i najwyraźniej ograły się te o wadach gimnazjum. W liście skierowanym pod koniec lipca do samorządowców pani minister pisze: „Pragnę podkreślić, że główną przyczyną projektowanych zmian w strukturze jest diagnoza obecnego stanu liceów. Warto zauważyć, że 26 z 37 rektorów szkół wyższych wyraziło negatywną ocenę przygotowania absolwentów szkół ponadgimnazjalnych do podjęcia studiów”. Gra półsłówek Rozmiękczanie wyborczych zapowiedzi, gdy przyszedł czas na pokazywanie konkretów dotyczących reformy systemu edukacji – tak można zdefiniować retorykę pani minister. Podczas kampanii wyborczej medialni politycy PiS, powołując się na program swojej partii, powtarzali: musi nastąpić likwidacja gimnazjów, i to jak najszybciej. Prof. Piotr Gliński, szef rady programowej PiS, mówił nawet, że można je zlikwidować już od września 2016 r. Natomiast tuż po objęciu urzędu, pod koniec 2015 r., Anna Zalewska podczas spotkania z dziennikarzami w Sejmie złagodziła ton tych zapowiedzi i zapewniła, że „uczniowie nie zauważą likwidacji gimnazjów, żaden nauczyciel nie zostanie zwolniony, a szkoły nie zostaną zamknięte”. Wraz z narastającymi protestami środowisk nauczycielskich i coraz częściej pojawiającymi się krytycznymi opiniami ekspertów oświatowych zaczęto wprowadzać do obiegu słowo wygaszanie – zamiast likwidacja. W sierpniu Związek Nauczycielstwa Polskiego przedstawił szacunki, z których wynika, że zagrożone będą etaty co najmniej 37 tys. nauczycieli gimnazjów, a wypowiedzenia otrzymają dyrektorzy 7,5 tys. placówek. ZNP w ubiegłym roku przeprowadził ankietę wśród ponad 71 tys. nauczycieli
Tagi:
Anna Zalewska, edukacja, gimnazja, MEN, nauczycieke, PiS, Roman Wojciechowski, szkolnictwo, szkoła, Wiktor Raczkowski, znp