Opozycja się myli

Opozycja się myli

Bez uprzedzeń Opozycja się myli, ale nie we wszystkim. Przynajmniej w jednej sprawie ma rację. Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość należały (bez tych nazw) do koalicji partyjnej, która rządziła Polską przez ostatnie cztery lata. Dlatego słuszne jest z ich punktu widzenia gwałtowne sprzeciwianie się ujawnianiu rzeczywistego stanu polskiej gospodarki. Mają rację, starając się odstraszyć rząd Leszka Millera od przedstawienia społeczeństwu przyczyn katastrofy finansów publicznych. Mieli też powody przeszkadzać wszystkimi dostępnymi sobie środkami uchwaleniu budżetu, który ma ratować finanse publiczne. Im głośniej protestują przeciw zwiększaniu opodatkowania i zmniejszaniu wydatków socjalnych, tym trudniej będzie społeczeństwu uwierzyć, że protestujący mieli cokolwiek wspólnego z rządem, który do tej konieczności doprowadził. Mają rację, gdy straszą („strategia rządu Millera jest samobójcza”), gdy groźnie perswadują, gdy wreszcie, ten temat przedstawiają jako „zastępczy”. Perswadują premierowi, że ujawniając prawdę, odstręczy inwestorów, nastroje społeczne już złe jeszcze pogorszy, że wreszcie pozbawi się prawa do obrony przed zarzutami, jakie opozycja postawi mu w przyszłości. Opozycja, zwłaszcza ta stowarzyszona w PO i PiS, jest postrzegana jako organizacja samoobrony przed wyborcami, a wszystko, co żyje, ma naturalne prawo do samoobrony. Zagrożone w swoim istnieniu sięga po dowolne środki, jeśli dają one choćby najbledszą nadzieję skuteczności. Ale spójrzmy jeszcze na te partie nie jak na zjawisko poniekąd naturalne, lecz jak na myślące osoby, które rozróżniają prawdę od fałszu i mające wrodzoną skłonność do opowiadania się po stronie prawdy. Zachowanie się istoty poruszanej przyrodniczym instynktem samozachowawczym nie jest ani prawdziwe, ani fałszywe. Polityk natomiast mający imię, nazwisko i inne atrybuty osobowości, jeśli mówi, to chyba w intencji powiedzenia prawdy. Poseł Jarosław Kaczyński stwierdził, że „usunięcie z Rady Ministrów przedstawicieli NIK i NBP” to „bardzo wyraźny proces restauracji PRL” i powrót zasady „raz zdobytej władzy nie oddamy” (cytuję za „Rzeczpospolitą”). Przeczytajmy to jeszcze raz i jeszcze raz wmyślmy się w te słowa. I jeszcze raz przeczytajmy i się zastanówmy. Poseł Kaczyński pomylił się po prostu. Wraz z nim pomylili się jego koledzy partyjni, a także polityczni konkurenci z Platformy i Ligii Rodzin, bo wszyscy oni głosili to samo. Inny poseł uznał, że usunięcie z Rady Ministrów przedstawicieli NIK i NBP, jest „puczem”, „zamachem stanu”. On także chciał może powiedzieć prawdę, ale się pomylił. Logicy mówią, że tautologia jest zawsze prawdziwa, ale Aleksander Hall potrafił pomylić się, wygłaszając tautologię: „Arogancki styl rządzenia to przejaw pychy”. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że arogancji i pychy skądinąd uczciwy i rozumny Hall dopatrzył się w rządzie Leszka Millera. Dopatrzył się także „Rozbudowy partyjnego państwa”. Cała seria pomyłkowych spostrzeżeń. Janusz Lewandowski (też w „Gazecie Wyborczej”) to samo co Hall powiedział innymi słowami: „Partyjne kolonizowanie państwa”. Merytoryczna treść jest pomyłką i metafora jest źle dobrana. Coś z kolonizowania w sensie metaforycznym miało miejsce, gdy rządzili ci, co nas wyzwolili i podnosili z komunistycznego zacofania. Jeśli się chce użyć dokuczliwej metafory, to lepiej odpowiadałoby rzeczywistości mówienie teraz o rządach tubylców, autochtonów. Niejedno mógłbym zarzucić obecnie rządzącym, ale ani z kolonizowaniem, ani z pychą, ani z arogancją ich wady mi się nie kojarzą. Raczej z czymś całkiem przeciwnym: z płochliwością, brakiem własnego niezależnego rozeznania, gotowością wycofywania się ze słusznych zamiarów. Pewne rzeczy występujące oddzielnie wyglądają dobrze i ładnie, ale zmieszane razem dają brud jak kolory zielony i czerwony. Oddzielenie Rady Ministrów od NIK i NBP było elementarnym wymaganiem higieny instytucjonalnej. Można się tylko dziwić, że formalne niechlujstwo noszące wyraźne ślady totalizmu, tolerowano przez cały czas usilnego zrywania z pozostałościami PRL. Na tym przykładzie można obserwować, jak nikły wpływ na umysły opozycji ma racjonalność instytucjonalna. Wystarczyło, że na czele NIK stoją „nasi” ludzie i na czele NBP stoją „nasi” ludzie, żeby zapomnieć, co to jest rząd i na czym polega demokratyczna kontrola rządu. Media chórem krzyknęły, że rząd chce się ukryć przed kontrolą. „Politycy SLD chcą rządzić bez świadków. A powinni raczej zadbać, by ludzie nie patrzyli na władzę jak na zjazdy rodzin mafijnych w Atlantic City” („Gazeta Wyborcza”). Czy personalne względy, nie mające innego znaczenia jak tylko prestiżowe,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2002, 2002

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony