Ostatnia bariera praworządności

Ostatnia bariera praworządności

04.07.2018 Warszawa Protest przed Sadem Najwyzszym w obronie niezaleznosci polskiego sadownictwa N/z prezes Sadu Najwyzszego Malgorzata Gersdorf Fot. Jacek Dominski/REPORTER

Za skrócenie kadencji pierwszego prezesa Sądu Najwyższego należy się nie tylko Trybunał Stanu, ale i sąd karny Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy najnowsze zmiany w Sądzie Najwyższym są zgodne z prawem, wystarczy, że zajrzy do konstytucji, najwyższego zbioru praw w Polsce, z którym wszystkie inne powinny być zgodne. Art. 183 ust. 3 konstytucji stanowi: „Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej na sześcioletnią kadencję spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego”. Bez pola manewru Obecna pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf została powołana na to stanowisko przez prezydenta RP w 2014 r. i zaczęła sprawować urząd 30 kwietnia tegoż roku. Jej kadencja kończy się więc 30 kwietnia 2020 r. Jest to jasne, oczywiste, bezdyskusyjne i nie zostawia pola do jakiejkolwiek interpretacji. Długości kadencji pierwszego prezesa Sądu Najwyższego nie może zmienić żaden przepis niższej rangi niż konstytucja. Ponadto art. 180 ust. 1-3 konstytucji stwierdza: „Sędziowie są nieusuwalni. Złożenie sędziego z urzędu, zawieszenie w urzędowaniu, przeniesienie do innej siedziby lub na inne stanowisko wbrew jego woli może nastąpić jedynie na mocy orzeczenia sądu i tylko w przypadkach określonych w ustawie. Sędzia może być przeniesiony w stan spoczynku na skutek uniemożliwiających mu sprawowanie jego urzędu choroby lub utraty sił”. W wypadku pierwszej prezes Sądu Najwyższego nie wystąpiła żadna z tych przesłanek. Nie było orzeczenia sądu, które składałoby ją z urzędu czy zawieszało. Nie zachorowała ani nie utraciła sił potrzebnych do sprawowania funkcji. Wybrali bezprawie Członkowie obecnej ekipy rządzącej mieli tylko jeden zgodny z prawem sposób skrócenia kadencji Małgorzaty Gersdorf – poprzez nowelizację stosownego przepisu konstytucji. Nie zrobili tego. Do usunięcia obecnej pierwszej prezes SN wykorzystali natomiast ust. 4 art. 180 konstytucji. Mówi on: „Ustawa określa granicę wieku, po osiągnięciu której sędziowie przechodzą w stan spoczynku”. Pisowska większość w parlamencie przegłosowała więc 8 grudnia 2017 r. nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, która weszła w życie 3 kwietnia 2018 r. Zmieniona ustawa stanowi, że sędziowie SN, którzy w chwili wejścia jej w życie mieli 65 lat lub ukończyli je w ciągu następnych trzech miesięcy, przechodzą w stan spoczynku właśnie po trzech miesiącach od jej wejścia w życie – czyli 4 lipca br. Mogą oni orzekać dalej, do 71. roku życia, jeśli w ciągu miesiąca od wejścia w życie ustawy złożyli oświadczenie o chęci kontynuowania pracy i zaświadczenie o odpowiednim stanie zdrowia. Warunkiem jest jednak udzielenie przez prezydenta RP zgody na dalsze zajmowanie stanowiska sędziego SN (po zasięgnięciu opinii Krajowej Rady Sądownictwa). Według poprzedniej ustawy o Sądzie Najwyższym sędzia przechodził w stan spoczynku po ukończeniu 70. roku życia. Jeśli przedstawił zaświadczenie lekarskie i pismo o woli dalszej pracy, mógł orzekać dwa lata dłużej. Nie była do tego potrzebna niczyja zgoda ani opinia. Sędzia Sądu Najwyższego składał te dokumenty pierwszemu prezesowi SN, ten zaś – prezydentowi RP. Przyjmowali oni jedynie do wiadomości chęć dalszego orzekania. Prezes Małgorzata Gersdorf ukończyła 65 lat 22 listopada 2017 r. Nie złożyła oświadczenia o woli dalszej pracy. Na mocy nowej ustawy o Sądzie Najwyższym przeszła więc w stan spoczynku 4 lipca 2018 r. Tyle że ta ustawa jest sprzeczna z konstytucją. Złamała bowiem art. 183 ust. 3, mówiący, że kadencja pierwszego prezesa Sądu Najwyższego trwa sześć lat. Zwykła ustawa nie może zaś zmieniać przepisu ustawy zasadniczej, jaką jest konstytucja RP. W przypadku prezes Gersdorf kadencja kończy się w 2020 r. Za to grozi sąd Pisowscy dziennikarze i tzw. eksperci głoszą, że Małgorzata Gersdorf mogła złożyć wniosek o dalsze pozostawanie sędzią Sądu Najwyższego i być może uzyskałaby zgodę prezydenta. Otóż nie mogła. Skoro jej kadencja zgodnie z konstytucją kończy się w 2020 r., nie miała prawa zgłaszać się do prezydenta po decyzję dotyczącą tej kadencji. Byłoby to z jej strony przyzwoleniem na łamanie praworządności – czego zwłaszcza pierwszemu prezesowi Sądu Najwyższego robić nie wolno. Zdumiewająco w tym kontekście brzmi wypowiedź prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, która oświadczyła, że nie znajduje uzasadnienia dla zachowania pani Gersdorf, bo jeśli chciała ona pozostać na stanowisku i nie przechodzić

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 28/2018

Kategorie: Kraj