Owocowa broń na nadciśnienie

Owocowa broń na nadciśnienie

Cierpi na nie co trzecia osoba w Polsce, coraz więcej choruje ludzi młodych. Na początku choroba przebiega bezobjawowo, potem manifestuje się bólami głowy i ospałością, na co często nie zwraca się uwagi, uznając te dolegliwości za skutek przepracowania. A przecież wiadomo, że im później rozpoznamy nadciśnienie, tym gorzej, nieleczone bowiem może doprowadzić do powikłań w postaci udarów, zawałów i niewydolności nerek. Zwłaszcza jeśli jest połączone z wysokim cholesterolem, cukrzycą lub otyłością. O problemie mówimy, gdy po dwukrotnym zbadaniu poziomu górnego (skurczowego) ciśnienia krwi przekracza ono 140 mm Hg. Wtedy kardiolog zapisze leki hipotensyjne. Możemy jednak pomóc sobie sami, jeśli wcześniej zadbamy o to, co jemy. Czarny skarb Antocyjany to związki, o których wiemy coraz więcej. Znajdują się w czarnych owocach jagód, wyjadanych przez ptaki tuż przed odlotem do ciepłych krajów. Dżemy z czarnych jagód dostawali także piloci Dywizjonu 303 – dla poprawy wzroku przed nocnymi wylotami i ogólnego wzmocnienia organizmu. Wtedy kierowano się bardziej wiedzą ludową, dziś oficjalnie mówi się, że ciemne owoce pomagają przy nadciśnieniu. Aby unormować ciśnienie, należy jeść czarne jagody: borówki amerykańskie i leśne, czarne porzeczki, wiśnie, ciemne winogrona, owoce żurawiny i aronii, która pod względem zawartości drogocennych antocyjanów jest rekordzistką. Aronia zawiera ponadto związki katechinowe, które także regulują ciśnienie krwi. – Ostatnio przeprowadza się wiele badań na ten temat, a nasze polskie potwierdzają, że substancje zawarte w aronii obniżają ciśnienie krwi, poprawiają profil lipidowy i działają przeciwmiażdżycowo. Podawany ludziom po zawałach ekstrakt aroniowy w kapsułkach sprawia, że mogą oni brać mniej leków. Aronia nie tylko jest więc doskonałą profilaktyką nadciśnienia, ale także pomaga je leczyć – mówi prof. n. farm. Iwona Wawer, badaczka aronii i autorka książek na ten temat, przez wiele lat kierownik Zakładu Chemii Fizycznej na Wydziale Farmaceutycznym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – A poza tym to nasz polski czarny skarb – dodaje. Połowa talerza – owoce i warzywa Wszystkie ciemne owoce i warzywa, w tym buraki i bakłażany, podwyższają dobrą frakcję cholesterolu, a obniżają złą, przypomina z kolei Monika Stromkie-Złomaniec, dietetyk kliniczny z Warszawy. Jak wiadomo, to zapobiega miażdżycy i nadciśnieniu. Trzeba więcej ich jeść, aby być zdrowym. Ponadto w diecie antynadciśnieniowej ważne jest zastąpienie tłustego mięsa rybami, które zawierają nienasycone kwasy tłuszczowe. – Ich dobrym źródłem są zwłaszcza śledzie, które dodatkowo nie zbierają zanieczyszczeń z wód – mówi Monika Stromkie-Złomaniec. Ziemniaki zawierają co prawda drogocenny potas, który obniża ciśnienie, ale czasem warto je zastąpić kaszą gryczaną i pęczakiem, które wzmacniają naczynia krwionośne i zawierają dużo magnezu poprawiającego pracę serca. Nasze jedzenie powinno być nie tylko obfite w wartościowe produkty, ale również różnorodne. W takiej diecie warto więc uwzględnić orzechy, dynię i oliwę, które obniżają poziom cholesterolu. Monika Stromkie-Złomaniec proponuje, aby częściej sięgać po białą fasolę, biały ser, jaja oraz indyka, dzięki którym nasze tętnice są znacznie bardziej elastyczne. Ekspertka przypomina, że używamy za dużo soli i trzeba tę ilość ograniczyć do łyżeczki dziennie, aby nie podwyższać sobie ciśnienia. Okazuje się, że nie jest to takie trudne, ponieważ nasze kubki smakowe szybko przyzwyczajają się do nowych smaków. – Wystarczy im od tygodnia do dwóch na adaptację do zmniejszonej porcji soli – zapewnia Monika Stromkie-Złomaniec, która prowadzi poradnię Z Kaloriami na Pieńku, gdzie pacjenci uczą się prozdrowotnej diety, w tym antynadciśnieniowej. Jak podkreślają naukowcy, najwłaściwsze jedzenie to takie, którego połowa złożona jest z warzyw i owoców. Dotyczy to zwłaszcza osób chorujących na nadciśnienie. Niestety, Polacy jedzą znacznie mniej warzyw i owoców niż inne europejskie narody, wciąż traktując te produkty po macoszemu. Według badania firmy Kantar, współpracującej z Krajowym Związkiem Grup Producentów Owoców i Warzyw, w marcu br. tego typu produkty stanowiły jedynie 12% codziennej diety. Zgodnie z zaleceniami WHO powinno się spożywać 400 g owoców i warzyw dziennie. W Polsce jemy ich tylko 280 g. A szkoda, bo mamy w czym wybierać. Jesteśmy trzecim producentem w Europie warzyw i owoców. Zajmujemy pierwszą lokatę w produkcji

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 38/2020

Kategorie: Zdrowie