Papuga opowiada tragedie

Papuga opowiada tragedie

Czesław Miłosz był niezwykle przenikliwy zarówno w sprawach życiowych, jak w dziedzinie idei i polityki, ale nie zawsze czynił użytek z tej przewagi. Gdy chciał ukarać kolegę po piórze za nieuzasadnione jego zdaniem zajmowanie wysokiej pozycji w hierarchii prestiżu lub za niewłaściwe poglądy polityczne, nie gardził czasem sądem pod publiczkę. Niektóre jego wypowiedzi o Julianie Tuwimie mają cechę mściwości. Jeszcze w „Roku myśliwego”, pisanym w czasie, gdy dawne hierarchie upadły, a spory polityczne sprzed półwieku straciły znaczenie, prześladował cień Tuwima takimi oto wyrażeniami: „Tuwim jest dowodem na istnienie Boga, bo żeby tak głupi człowiek był tak wielkim poetą…” albo: „nawet niezbyt rozgarnięty Tuwim sławiący »nowy naród stu narodów« na wschodzie”… Podczas wojny, jak wiadomo, Tuwim w sposób bardzo emocjonalny opowiedział się po stronie Związku Radzieckiego i to zaangażowanie do tego stopnia opanowało jego umysł, że zrywał znajomości z najbliższymi sobie ludźmi, jeśli różnili się z nim w tej najważniejszej dla niego sprawie. Nie był on komunistą, ponieważ dziedzina, do której komunizm się odnosi (ustrój społeczno-gospodarczy), mało go interesowała. Podstawą jego zaangażowania po stronie ZSRR było oczywiste przecież przekonanie, że tylko to mocarstwo może ocalić resztę Żydów europejskich od całkowitej zagłady i pomścić zbrodnie. Inaczej mówiąc, Tuwim za główne wydarzenie drugiej wojny światowej uznawał Holokaust i wyciągał z tego konsekwencje polityczne. Czy to jest dowód na jego nierozgarnięcie? Czy przekonanie Tuwima było nieprawdziwe? Czysto polski stan uczuć wobec ZSRR, ale też i panującą myśl polityczną Armii Krajowej wyrażał wiersz warszawskiego powstańca: Czekamy ciebie – czerwona zarazo Byś wybawiła nas od czarnej śmierci Byś nam, Kraj przedtem rozdarłszy na części Była zbawieniem – witanym z odrazą. …………………………………………………… Żebyś ty wiedział – nienawistny zbawco Jakiej ci śmierci życzymy w podzięce I jak bezsilnie zaciskamy ręce Pomocy prosząc – podstępny oprawco. I tak przez dwanaście zwrotek. Tuwim był zbyt szlachetnym człowiekiem i miał za dużo rozumu, aby w najważniejszej dla jego narodów – polskiego i żydowskiego – sprawie zająć tak głupio ambiwalentną postawę. Gdy się zastanawiam nad typologią ustrojów politycznych, to Związek Radziecki i hitlerowskie Niemcy umieszczam w tej samej szufladzie z napisem „tyrania”. Gdybym podczas wojny mieszkał w Argentynie, byłoby mi prawdopodobnie obojętne, jak się rozkładają racje między tymi zwalczającymi się tyraniami i która z nich na pół wieku opanuje Polskę. Dziś wielu ludzi w Polsce zostało do tego stopnia oszołomionych polityką historyczną panującego obozu posolidarnościowego, że czują się oddaleni od drugiej wojny światowej jak ten hipotetyczny Argentyńczyk. Niemiecka okupacja, sowiecka okupacja – co za różnica? Trzeba zerwać z dogmatem – zaleca Adam Michnik („Gazeta Wyborcza” 14.04.br.) – „że nie wolno zestawiać zbrodni Hitlera z poczynaniami Stalina”. Nie zauważam dogmatu zabraniającego takich zestawień, widzę dogmat nakazujący stawianie znaku równości między Hitlerem i Stalinem. W mojej szufladce z napisem „tyrania” taka równość istnieje, w realnym życiu nigdy jej nie było. Francuski recenzent napisał o filmie „Katyń”, że „Wajda dopuszcza się dziwnego pomieszania zbrodni katyńskiej z zagładą Żydów. Otóż w filmie nie ma nawet najmniejszej aluzji do eksterminacji Żydów… Żydów w tym filmie po prostu nie ma. Ofiarą drugiej wojny światowej jest Polak… Ale jest też prawdą, że dwuznaczny sposób przedstawiania przez polskie kino problemu żydowskiego nie dotyczy tylko samego Wajdy”. Adam Michnik uznał te uwagi za ciężkie zarzuty i z właściwym sobie furorem broni przyjaciela („Narodowość pluszowego misia”, „Gazeta Wyborcza”). Czy ma rację, czy się myli, nie wiem. Czy uwagi Francuza odnoszą się akurat do filmu Wajdy lub innych polskich filmów, tego też nie wiem. Znajomi czasem opowiadają mi ich treść, ale do oglądania nie zachęcają. Słowa francuskiego autora wydają mi się interesujące i w pewien sposób prawdziwe, gdy odnieść je do pseudohistorycznej świadomości, jaka ukształtowała się w III i IV RP. Rzeczywiście panuje powszechne przekonanie, że główną ofiarą wojny był Polak mordowany wspólnie przez Niemca i Rosjanina, a także Polska jako państwo, mimo że w wyniku tej wojny przypadły jej największe i najtrwalsze zdobycze. O ile dobrze postrzegam, to z polskim fałszowaniem drugiej wojny światowej nie idzie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2009, 2009

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony