Pęknięta struna

Pęknięta struna

Serduszko

8 marca – dzień koncertu – minuta po pierwszej w nocy. M. nie śpi, dwukrotnie wychodzi ze swojej pracowni, z dyżurki wyciąga Pawła K. na papierosa. Palą przed wejściem do budynku. Razem wracają do środka. Jest wpół do drugiej. Ochroniarz siada za biurkiem i w tym momencie zostaje uderzony przez Michała M. obuchem młotka w tył głowy. Jęczy: „O Jezu, ale boli”, a konserwator atakuje go nożem z zagiętym ostrzem. Jak wykazała sekcja zwłok, ciosów było ponad 60.

Gdy zmasakrowany Paweł K. leży na podłodze, M. przynosi wiadro z mopem. Próbuje ścierać krew, ale jest jej tak dużo, że się zniechęca. Wraca do swojej kanciapy, zakłada czyste ubranie. Zakrwawione nóż i młotek chowa w szufladzie. Kamera rejestruje, że o godz. 1.51 ponownie pojawia się koło portierni. Następnie puka do pokoju 209. Gdy Wiktoria otwiera drzwi, popycha ją na łóżko. Nożem zdziera z dziewczyny nocną koszulę, plastikową opaską związuje ręce i stopy. Wkłada knebel do ust.

Prokuratorski opis sadystycznych czynów, jakich dopuścił się napastnik, przekracza granice reporterskiej wrażliwości. M. znęcał się seksualnie nad Wiktorią, używając drewnianego trzonu brukarskiego młota i noża z zakrzywionym ostrzem. Gdy dziewczyna była w agonii, morderca zacisnął na jej szyi opaskę do przewodów elektrycznych. Wcześniej zerwał medalik z wizerunkiem Matki Boskiej.

Pokój opuścił z ukradzionymi z portmonetki 150 zł, kartą SIM i kluczami do tego pomieszczenia.

Jeśli ofiara – jak stwierdził w akcie oskarżenia prokurator – nie utraciła dostatecznie wcześnie przytomności i zdolności odczuwania bólu (czego w świetle opinii biegłych ostatecznie nie ustalono), jej cierpienie związane przede wszystkim z rozrywaniem narządów rodnych, a także kaleczeniem ich nożem musiało być niewyobrażalne.

Michał M. po dokonaniu drugiego morderstwa przez prawie godzinę był na terenie budynku. Wyszedł, co zarejestrowała kamera, o godz. 3.24. W portierni zostawił kartkę: „To hazard. Ania nie jest niczemu winna, zresztą o niczym nie wiedziała. Hazard zabija. Poległem”. Przed zamknięciem drzwi wyłączył monitoring, ale nie skasował wcześniejszych nagrań. Na ulicy wrzucił do studzienki kanalizacyjnej klucz i telefon Wiktorii. Potem udał się na dworzec PKS, aby sprawdzić, kiedy odjeżdża pierwszy poranny autobus. Kierunek był dla niego obojętny. Zapisał sobie na pudełku po papierosach „5.30”, kupił w kiosku zapiekankę i resztę czasu do odjazdu autobusu spędził w samochodzie Anny H. Jadł, słuchając radia. Na odwrocie tacki zostawił list do byłej kochanki: „Nie potrafię wyjaśnić tego, co zrobiłem. To już mój koniec, przegrałem z chorobą. Na pewno będziesz musiała zmienić miejsce pobytu, ale myślę, że w Warszawie będzie ci lepiej. Ja nie mam już siły dłużej oszukiwać ciebie i samego siebie. Uwierz mi, naprawdę cię kochałem. Rodzina się załamie. Ty pewnie też. Ale ja po prostu nie chciałem cię ranić i zadawać cierpienia. Wybacz”. I narysował długopisem serduszko.

O pół do szóstej wyjechał autobusem z Jeleniej Góry przez Wrocław do Katowic. Stamtąd podróżował do Krakowa i następnie Wrocławia. Po południu wysłał z pociągu jeszcze jeden SMS do znajomego z salonu gier: „Zostało mi jedyne 12 zł. Nie wiem, co kupić: czteropak czy fujary. Co powiesz?”. Kilka minut później, na stacji Jaworzno-Szczakowa, został zatrzymany. Policji pomogło namierzenie telefonu, którym się posługiwał.

Matka Michała M. na wiadomość o zbrodni usiłowała popełnić samobójstwo.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 29/2015

Kategorie: Reportaż

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy