Piekło PiS-u

Hulaj dusza, piekła nie ma! Zapewne pomyśleli sobie posłowie PiS podpisujący projekt ustawy zmieniającej ład w mediach. Bo przecież PiS ma już swój rząd, większość w Senacie, ma większość w Sejmie złożoną z siebie i partii satelitarnych. Niepokornych w gębie, ale dyscyplinowanych batem przedterminowych wyborów. Ma też prezydenta elekta, który 23 grudnia pełnym prezydentem będzie. Ma mieć rzecznika praw obywatelskich, szefa Instytutu Pamięci Narodowej, ma mieć większość w Trybunałach Stanu i Konstytucyjnym. Ma mieć nową policję Urzędem Antykorupcyjnym zwaną. Nie ma jeszcze mediów.
Bez kontroli mediów nie będzie raju pełnej władzy, a pilno PiS do niego. Tak pilno, że grupa posłów naprędce przygotowała ustawę, która kontrolę PiS-owską wprowadzi. Zawłaszczy elektroniczne media publiczne już teraz, a pozostałe, także komercyjne, niebawem.
Napad na publiczne media jest prosty i jawny. Oto znosi się istniejącą już dziewięciosobową Krajową Radę Radiofonii i Telewizji wybraną przez ustępującego prezydenta, były parlament. Teraz będzie radą trzyosobową. Też wybraną, ale już przez obecnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz obecny Sejm i Senat. Czyli wybrana przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Rada z PiS musi być wybrana szybko, bo wiosną przyszłego roku mijają też kadencje rad nadzorczych w publicznej telewizji i publicznych radiach. Rady Nadzorcze wybierają następnie kierujące tymi mediami zarządy. Jakże proste rozwiązanie. Kaczyńska, nie, Krajowa Rada wybiera swoje kierownictwa mediów publicznych. I potem Prezes Jarosław nie musi pisać listów do prezesa TVP SA, Dworaka, związanego z PO, tylko nowy prezes przybywa raz na jakiś czas na audiencje do Prezesa Kaczyńskiego i melduje wykonanie powierzonych zadań.
Oprócz likwidacji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i zastąpienia jej Kaczyńską, projektodawcy przewidują zniesienie dotychczasowego Urzędu Telekomunikacji i Poczty, by utworzyć nowy organ – Urząd Komunikacji Elektronicznej. Ów organ, podporządkowany premierowi będzie miał ważniejsze kompetencje niż kadłubkowa Kaczyńska, nie Krajowa, Rada Radiofonii i Telewizji. Bo to nie przewodniczący KRRiTV, lecz prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej będzie rezerwował częstotliwości dla potrzeb emisji programów w sposób cyfrowy.
Cyfryzacja radiofonii i telewizji to przyszłość tych mediów. I wielkie zyski. Nowy, wygodny sposób ich nadawania. Za lat pięć, piętnaście lat programy radiowe i telewizyjne emitowane w sposób cyfrowy nadawane będą za pomocą operatorów multipleksów satelitarnych. Jednym z takich operatorów jest Polski Operator Telewizyjny kierowany przez Wiesława Walendziaka. Byłego polityka prawicy, posła Prawa i Sprawiedliwości, przyjaciela Jarosława Sellina obecnego ministra kultury w rządzie PiS, odpowiedzialnego za politykę medialną. Do Polskiego Operatora Telewizyjnego, gdzie udziałowcami są firmy prywatne, Polsat, Prokom, nie chciała przystąpić telewizja publiczna. Bo chce stworzyć własną platformę cyfrową. Brak w Pocie TVP SA stawia pod znakiem zapytania finansowy sukces tego przedsięwzięcia. Jeśli projekt posłów PiS, kolegów prezesa Wiesława Walendziaka przejdzie, to przyszły prezes przyszłego Urzędu Komunikacji Elektronicznej, z PiS rzecz jasna, zablokuje telewizji publicznej dostęp do częstotliwości dla emisji programów cyfrowych. Jeśli zaś w telewizji pojawi się nowy prezes, z PiS rzecz jasna, to podejmie decyzję, aby zasilić walendziakowski, komercyjny, prywatny POT. Rozdzielający częstotliwości prezes UK będzie mógł skutecznie dyscyplinować inne radia i telewizje komercyjne. Albo będą grzeczne dla państwa Kaczyńskich, albo zapomną o cyfryzacji, czyli o zyskach i przyszłości.
Hulaj dusza, piekła nie ma, myślą sobie politycy PiS, marząc o raju pełnej władzy. Ale piekło dosięgnie ich. Piekło opinii publicznej, która przestanie być bezkrytycznym, „ciemnym ludem”.

 

Wydanie: 2005, 50/2005

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy