Pluj albo giń

Pluj albo giń

W filmach opętani wypluwają różne przedmioty, chociażby gwoździe czy monety albo niewielkie zwierzęta – myszy, węże, ptaki. Mam siostrę, która wymiotowała miśkami Haribo (wcześniej połykała je w całości). Wracały na świat doskonale zachowane. Córka koleżanki wydaliła kamienie szlachetne, ale jednorazowo, po tym jak połknęła kilka podczas zabawy. Może obie były trochę opętane, jednak zwykle zamiast egzorcyzmu wystarczało zostawienie ich na dwie godziny przy drabinkach, żeby do domu wróciły odmienione. A wracając do ptaszków, ten, który wydobył się z ust chłopca w najnowszym „Egzorcyście”, był doskonale żywy, co udowodnił, przefruwając przez pokój (choć może powinnam napisać komnatę, bo rzecz dzieje się w starym opactwie przerobionym na dom mieszkalny). Przefrunął i potem wiele razy powracał w reminiscencjach głównego bohatera – egzorcysty, granego przez papuśnego Russella Crowe’a – jako symbol jego grzechu.

Za ptaszkiem kryła się historia samobójstwa kobiety, której bohater „nie uwierzył” i którą w związku z tym zlekceważył. To, że wyglądała jak modelka Victoria’s Secret, było oczywiście czystym przypadkiem. W końcu w filmie dziwnie wyglądałyby przebitki z jakimś chłopem w kalesonach. Reżyser Julius Avery oparł swoją historię na życiorysie włoskiego księdza Gabriele Amortha, watykańskiego egzorcysty (pełny tytuł filmu to „Egzorcysta papieża”).

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 44/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy