44/2023

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Felietony Jerzy Domański

PiS pokaże, co znaczy totalna opozycja

W mediach ukradzionych społeczeństwu tylko przez dwa-trzy dni po wyborach widać było panikę i strach, że kończy się żerowanie na Polakach. Pracownicy TVP i TVP Info zobaczyli, że władza, która miała być wieczna, potknęła się. I że trzeba będzie się pakować. Do świąt już pewnie nie dociągną. Ekran telewizora będzie wreszcie wolny od codziennej lawiny kłamstw, prowokacji i choć gorliwej, to często nieudolnej służby w interesie partii. To może być piękny prezent dla ponad 11 mln ludzi, których przez osiem lat katowano bredniami wymyślanymi w siedzibie PiS. Za te półprodukty, które oglądaliśmy, zapłacą jednak nie polityczni cwaniacy, którzy ręcznie sterowali mediami. Oni zwykle nie zostawiają śladów. Niczego nie podpisują i wszystkiego się wyprą. Zapłacą nadgorliwi albo posłuszni im wykonawcy. Nie wiem, co im obiecano albo czym ich przestraszono, że w ostatnich dniach zaczęli brać udział w rozpisanej na głosy wielkiej kampanii oczerniania partii, które wygrały wybory. Z wyjątkiem PSL, które Kaczyński upatrzył sobie na koalicjanta. Jak nie teraz, to za kilka miesięcy. Kaczyński, po szoku wyborczym, doszedł do formy. W knuciu, napuszczaniu, skłócaniu i obrażaniu nikt mu nie dorówna. Dopiero teraz zobaczymy, co to znaczy totalna opozycja. Tak bezpardonowego ataku na nowo wybrane władze, jaki już się zaczął, jeszcze Polska nie przeżywała. A przecież ta machina negacji

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Od czytelników

Listy od czytelników 44/2023

Refleksje kandydata lewicy po przejściach 26 mandatów w Sejmie to klęska. Próby jej ukrycia są żenujące. Żenujące są też słowa pana Czarzastego, że wejście do rządu w roli przystawki do skonsumowania jest ważniejsze od liczby mandatów. Każdy przecież wie, że mandaty oznaczają siłę, z którą trzeba się liczyć! W podobnym stylu wypowiedział się lider Nowej Lewicy w Zachodniopomorskiem, odpowiedzialny za to, że z dotychczasowych trzech mandatów pozostał tylko jeden, ale jego! Lewica przegrała kryzysem przywództwa. Bufonada pana Czarzastego odpycha, a jedno dobre przemówienie na Marszu Miliona Serc nie przełożyło się na sukces. Narcyzm pana Biedronia śmieszy. Wrzaski pań drażnią. Lewica przegrała przywódcami, którzy, popadając w samozachwyt, źle odczytali notowania partii na tydzień przed wyborami. Wyliczyli, że będzie super, a wyszło, jak wyszło! Kandydowałem w okręgu 40. Zaproszono mnie na listę dosłownie za pięć dwunasta. Zadanie, jakie otrzymałem, to nabicie Lewicy głosów w Koszalinie. Motywacji do działania nie było żadnej. Szefostwo założyło, że jeden mandat to pewnik, więc kandydujący z koszalińskiej listy pozostawieni byli sami sobie. Więcej, walka toczyła się o to, kto wejdzie z listy do Sejmu, a nie o głosy dla Lewicy! Efekt to totalna klęska i Lewica nie zdobyła ani jednego mandatu. Bo jak mogła zdobyć, gdy ani

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Pytanie Tygodnia

Dlaczego młodzi tak bardzo nie lubią PiS?

Dr Milena Drzewiecka, psycholożka, SWPS Młodzi to nie jest grupa jednorodna. Jak wynika z badań PAN, wśród młodych znajdziemy np. „dzieci demokracji”, „biernych prosystemowców” i „narcyzów politycznych”. Ci pierwsi mają bardziej liberalne poglądy i są bliżej opozycji. Ci drudzy akceptują status quo, więc mogli wybrać PiS lub zostać w domu. A wśród tych trzecich są np. wyborcy Konfederacji. I skoro o Konfederacji mowa – to partia pierwszego wyboru wśród młodych mężczyzn, ale nie wśród młodych kobiet. Trend ostatnich lat to w skrócie: dziewczyny na lewo, chłopcy na prawo. Dla kogoś w wieku 18 lat PiS symbolizuje „stary system”, z bardzo dojrzałymi twarzami na czele. A PiS te twarze w kampanii eksponowało. Tusk zaktywizował zaś Trzaskowskiego. Paradoksalnie, choć Morawiecki i Trzaskowski są 50+, ten drugi ma wizerunek dużo młodszego. A zgodnie z regułą sympatii, im ktoś bardziej do nas podobny, tym bardziej go lubimy. Maciej Rauhut, aktywista, uczeń liceum Partia Kaczyńskiego nie patrzy na przyszłość młodych ludzi. Świadczą o tym chociażby pozorne działania pisowskiego rządu wokół energetyki. Decyzja o niezamykaniu kopalń i nieinwestowaniu w inne źródła energii to nie jest patrzenie w przyszłość. Trudno to nazwać myśleniem o kolejnych pokoleniach. Ogromnymi grzechami PiS są także niedofinansowanie psychiatrii i odbieranie kobietom praw. Jesteśmy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Huśtawka na końcu świata

Nagle trzask. Spadam na ziemię. Karolina jest nieprzytomna. Widzę krew na jej twarzy i we włosach – Bujamy się i patrzymy w gwiazdy. Nigdy tylu nie widziałem. Trzask. Nagle spadam na ziemię. Krzyk. To Marzena. Zmiażdżyło jej nogę. Patrzę na prawo. Karolina jest nieprzytomna. Ma krew na głowie. Krzyczę:– Meeeedyk! Tyle że medyk, który próbuje ratować życie Karoliny, nie mówi po angielsku. Na Madagaskarze, oprócz malgaskiego, oficjalny język to francuski. A tego nie zna ani rezydent biura podróży, ani dyrektor hotelu. Jak podjąć decyzje dotyczące sposobu leczenia i ratowania życia, skoro nikt nic nie rozumie? Niestety, zgodnie z polskim prawem rezydent i opiekun turystów nie muszą mówić w języku kraju, w którym wykupili wakacje. Radek jest domatorem. Ma 30 lat i jest o rok starszy od Karoliny. To ją ciągnie do egzotycznych miejsc. Poza tym mają z nimi jechać przyjaciele – Marzena i Bartek. W takim składzie wyjazd na pewno się uda. Październik to najcieplejszy miesiąc na Madagaskarze. Temperatury przekraczają 30 st. Biura podróży zachwalają w ofertach białe, piaszczyste plaże, rafę koralową i krystalicznie czyste wody Oceanu Indyjskiego. Marzena i Bartek jadą do biura podróży, by wykupić wycieczkę. Gdy Radek i Karolina robią zakupy w markecie, odbierają telefon. –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura Wywiady

W balecie jest miejsce na eksperyment

W pracy z tancerzami wydobywam to, co w nich najlepsze Anna Hop – tancerka i choreografka Absolwentka ogólnokształcącej szkoły baletowej z dyplomem zawodowego tancerza, artystka Polskiego Baletu Narodowego, tytuł magistra uzyskuje na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. To był chyba nietypowy wybór? – Zawód tancerza jest piękny, trudny i bywa niewdzięczny. W większości przypadków, acz w zależności od indywidualnych predyspozycji, jest również niezwykle krótki. Już w szkole baletowej mówiono nam, że powinniśmy się zabezpieczać i myśleć o alternatywnej ścieżce kariery. Być może pedagogika baletowa byłaby praktyczniejszym wyborem pod kątem tego, czym się zajmuję, ale ambitnie chciałam spróbować swoich sił w innej dziedzinie. Złożyłam dokumenty na cztery czy pięć kierunków, na wszystkie się dostałam. Wybrałam dziennikarstwo ze specjalizacją w public relations i marketingu medialnym. Zajęcia odbywały się od poniedziałku do piątku w systemie wieczorowym; musiałam je pogodzić z pracą tancerki w Polskim Balecie Narodowym, czyli codziennymi próbami i występami na scenie, ale też z pracą choreograficzną. Ale ja zawsze byłam ciężko pracującą osobą, mogę chyba powiedzieć, że ponad siły. Z perspektywy dnia dzisiejszego cieszę się, że studiowałam dziedzinę tak inną od tańca. Otworzyło mi to głowę i poszerzyło perspektywy nawet w zawodach choreografki i tancerki. Nie bez powodu Victor

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Bezkarni nad Bosforem

Tureckie paszporty ratują skórę mafijnym bossom Od pewnego czasu mieszkańcy Szwecji byli świadkami nasilającej się fali przemocy. Na skutek porachunków gangów narkotykowych we wrześniu zginęło 11 osób, a kilka dni wcześniej młoda kobieta stała się przypadkową ofiarą śmiertelną eksplozji ładunku wybuchowego. Podejrzewany o zorganizowanie tej serii zabójstw i zamachów bombowych na konkurentów 37-letni Rawa Majid, szef gangu narkotykowego Foxtrot, pozostaje dla szwedzkiej policji nieuchwytny. Zwany „Lisem Kurdyjskim” Majid ukrył się bowiem w Turcji, w 2020 r. kupując sobie obywatelstwo tego kraju. Dzięki temu, mimo że jest ścigany listem gończym, może się czuć bezpiecznie, gdyż Turcja nie wyraża zgody na ekstradycję swoich obywateli. Turcja odmawia ekstradycji Majida, bo Szwecja nie wyraża zgody na deportację kilku osób określonych przez prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana jako terroryści, w tym dziennikarza oskarżonego o próbę obalenia rządu i nauczyciela oskarżonego o próbę podważenia porządku konstytucyjnego. Kiedy w zeszłym roku w następstwie inwazji Rosji na Ukrainę Szwecja zaczęła się ubiegać o członkostwo w NATO, Turcja zablokowała ten wniosek, ponownie podając jako argument odmawianie przez Szwecję deportacji osób podejrzanych o terroryzm. Przypadek Majida nie jest odosobniony. W ostatnich latach Turcja

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Przepracować pamięć

Myślmy, jak przetworzyć kult ofiar, aby wojen nie było Krzysztof Wodiczko – artysta wizualny i teoretyk sztuki, autor poświęconej cywilnym ofiarom powstania warszawskiego instalacji-memoriału „Głosy pamięci” w Izbie Pamięci przy Cmentarzu Powstańców Warszawy w dzielnicy Wola. Jakie były powody tego, że postanowił pan w tak wzruszający i bezpośredni sposób uhonorować nie żołnierzy, ale cywilne ofiary powstania warszawskiego? – Polacy z mojej generacji noszą w sobie pamięć powstania warszawskiego i wojny. A więc i moją rodzinę można zaliczyć do poszkodowanych przez wojnę i powstanie. Mój ojciec Bohdan Wodiczko, wybitny dyrygent, a po wojnie organizator życia muzycznego, został aresztowany pod Warszawą, gdy wraz z kolegami śpieszył dołączyć do powstania, i trafił do niemieckiego obozu. Początki mojego życia też były naznaczone warszawskimi powstaniami. Urodziłem się bowiem kilka dni przed wybuchem powstania w getcie warszawskim, a moja matka jako Żydówka przez prawie całą wojnę, pod koniec wraz ze mną, była ukrywana przez ojca. Nikt z jej rodziny, ofiar Zagłady, nie przeżył wojny. Początek mojego życia upłynął w Warszawie, potem pod Warszawą na linii frontu, a po wkroczeniu wojsk radzieckich zostaliśmy przerzuceni na wschodnią stronę. Rozwijałem się więc i wzrastałem, jak inne dzieci wtedy, na fizycznych ruinach miast i ruinach psychicznych naszych rodziców. Taka trauma

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Niesportowa kasa

Politycy powiązani z PiS brutalnie, a często i podstępnie rozpychają się na fotelach w instytucjach sportowych. Zagarnęli Polski Komitet Olimpijski (Radosław Piesiewicz) i Polski Związek Piłki Nożnej (charyzmatyczny orator Cezary Kulesza). Rozpychają się też w innych związkach sportowych. Program mają prosty jak konstrukcja cepa. Obiecują kasę ze spółek skarbu państwa. Obajtek da. A co będzie, jak teraz Obajtek zostanie pogoniony? Rzucają nowe obiecanki: „Zrobimy olimpiadę”, choć pisowski minister sportu Kamil Bortniczuk nie rozliczył jeszcze kompletnie nieudanych igrzysk w Krakowie, bo zajęty był wyborami i rozdawaniem dotacji. Jak informuje portal Wirtualna Polska, Bortniczuk przyznał 700 tys. fundacji Żadnych Granic założonej przez wspólników Cezarego Kuleszy. Pieniądze miały trafić m.in. do znanej w Białymstoku siłowni Magic Gym. Jej współwłaścicielem jest prezes Kulesza. Rządowe programy mają różne fajne nazwy i tę umiejętność, że wiedzą, do kogo trafić.  

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Wiesław Myśliwski portretuje Polskę

Kultura chłopska pada pod ciosami cywilizacji i nie ma na to rady Opublikowany przez wydawnictwo Znak zbiór „Dramatów” Wiesława Myśliwskiego to dzieło niezwykłe i zaskakujące. Wprawdzie zgromadzone w tomie utwory były już znane i grywane w teatrach, lecz zaprezentowane razem stanowią nową jakość. To subtelnie wycieniowany portret Polski od czasów okupacji do początków XXI w. Chodzi nie tylko o to, że autor wprowadził znaczne zmiany w dwóch spośród czterech dramatów („Klucznik”, „Drzewo”), a w dwóch tylko drobne korekty („Złodziej”, „Requiem dla gospodyni”); bardziej o to, że czytane razem, po kolei, jawią się jako tetralogia dramatyczna, ukazująca proces zmian duchowych i materialnych w Polsce. Przy czym jest to wnikliwa panorama postaw i przemian malowana z punktu widzenia kurczących się wpływów, a wreszcie zanikania kultury chłopskiej. Obraz rzeczywistości wyłaniający się z dramatów Myśliwskiego, pisanych przecież przez trzy dekady, zadziwia spójnością, tak jakby z góry zostały one zaplanowane jako całość, mająca pochwycić skomplikowaną naturę przemian dokonujących się przez ponad pół wieku w polskiej świadomości. Być może pod wpływem własnych obserwacji poczynionych w laboratorium dramatu narodził się głośny wykład Myśliwskiego „Kres kultury chłopskiej” (1999). To w tym tekście, sumującym doświadczanie przemian, autor bez sentymentalizmu czy rozdzierania szat opisał nieuchronność

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Dość mitu „spraw światopoglądowych”!

„Sprawy światopoglądowe” to termin wytrych, używany przez tych polityków, którzy za wszelką cenę chcą obronić własną, wsteczną wizję społeczeństwa i państwa W konserwatyzmie niczym w soczewce skupia się polityczne dążenie do kontrolowania jednostek. Politycy konserwatywni są tą siłą i tym kolektywnym podmiotem polityki, który wykazuje wyraźną tendencję do ograniczania ludzkiego wyboru – bo uważają, że to oni i tylko oni mają rację, rację wynikającą z ich politycznych zapatrywań i ideologii. Słabe to jednak uzasadnienie działań w obliczu dynamicznych przekształceń społeczeństw, w tym polskiego, i intensyfikującego się dążenia ludzi do samodecydowania. Konserwatyści, zarówno politycy, jak i ich wyborcy, zamykają oczy na realne potrzeby, aspiracje i dążenia całych rzesz współobywateli. W tradycjonalistycznym – cokolwiek by to znaczyło – oglądzie rzeczy nie mieści się akceptacja prawa do indywidualnie dokonanego wyboru drogi życiowej. W centrum praktycznej, realnej etyki konserwatyzmu, ujawniającej się poprzez działanie polityczne, znajduje się więc nade wszystko ograniczanie innych. Bo jak inaczej konserwatyści mieliby utrzymać, obronić swoją tradycjonalistyczną wizję świata i realizować zbudowaną na niej koncepcję polityki, aniżeli poprzez ograniczanie? „Sprawy światopoglądowe” a polityka konserwatystów „Sprawy światopoglądowe” w rękach konserwatystów funkcjonują jako swoisty oręż w walce przeciwko myślącym inaczej i chcącym żyć po swojemu. Sprawy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.