Niech żyje socjalizm!

Niech żyje socjalizm!

Idę za ciosem. W ubiegłotygodniowym felietonie posłużyłem się tytułem „Dlaczego (nie) socjalizm?”, który zapożyczyłem od Geralda Allana Cohena, z niewielkiej, ale zajmującej i odważnej książeczki, która już 12 lat temu ukazała się w Polsce wysiłkiem Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, z przedmową pani profesor Elżbiety Mączyńskiej, w tłumaczeniu Anny Gąsior-Niemiec. Tym razem biję po oczach tytułem najnowszej książki Thomasa Piketty’ego, którą – znak czasu – opublikowało właśnie w formie e-booka (elektronicznej) Wydawnictwo Krytyki Politycznej, w tłumaczeniu Beaty Geppert. Dlaczego „Niech żyje socjalizm?”. Ta pozycja Piketty’ego, autora globalnego bestsellera „Kapitał w XXI wieku” (w polskim wydaniu 800 stron, w tłumaczeniu Andrzeja Bilika, także nakładem Krytyki Politycznej), jest zbiorem jego felietonów drukowanych w latach 2016-2020 w „Le Monde”. Pierwsze zdanie wstępu brzmi tak: „Gdyby w 1990 roku ktoś mi powiedział, że w 2020 opublikuję zbiór tekstów pod tytułem »Niech żyje socjalizm!«, uznałbym to za kiepski żart. W 1989 roku skończyłem 18 lat. Całą jesień spędziłem, słuchając w radiu audycji o upadku komunistycznych dyktatur i »realnego socjalizmu« w Europie Wschodniej. (…) W marcu 1992 po raz pierwszy pojechałem do Moskwy, gdzie widziałem takie same puste sklepy, takie same szare ulice. Udało mi się wziąć udział we francusko-rosyjskim kolokwium zatytułowanym »Psychoanaliza a nauki społeczne«. Tam wraz z grupą nieco zagubionych francuskich akademików zwiedziłem mauzoleum Lenina i plac Czerwony, na którym flaga rosyjska dopiero co zastąpiła radziecką”. Co zatem wydarzyło się przez te 30 lat? Piketty został uznanym ekonomistą, badaczem systemów nierównościowych w dziejach, poczytnym autorem, choć złośliwi, powołując się na dane dystrybutorów wydań elektronicznych jego „Kapitału”, twierdzą, że statystyczny czytelnik doczytał do 17. strony… Dzisiaj, czyli w oryginale w 2020 r., Piketty stwierdza jednoznacznie: „Turbokapitalizm zaszedł zdecydowanie zbyt daleko i teraz jestem przekonany, że musimy się zastanowić nad tym, w jaki sposób ponownie wyjść z kapitalizmu, jak opracować nowy kształt socjalizmu, zdecentralizowanego i partycypacyjnego, federalistycznego i demokratycznego, ekologicznego, różnorodnego i feministycznego”. Dalej jest tylko lepiej, merytorycznie i z polotem, żeby przywołać chociażby niektóre tytuły felietonów: „Długi marsz w kierunku równości i socjalizmu partycypacyjnego”, „W kierunku socjalizmu partycypacyjnego: cyrkulacja władzy i własności”, „Federalizm społeczny: w kierunku innej organizacji globalizacji”, „MFW – nierówności a badania w dziedzinie ekonomii”, „Nierówności płacowe między kobietami a mężczyznami: 19% czy 64%?”, „Dochód podstawowy czy sprawiedliwa płaca? Niech żyje populizm!”, „Kapitał publiczny, kapitał prywatny”, „Konieczność przemyślenia Kodeksu pracy”, „Zniesienie ISF (podatku od wielkich fortun): historyczny błąd”, „Trump, Macron – jedna walka”, „Europa, migranci a handel”, „Czym jest sprawiedliwa emerytura?”. Oprócz bezsprzecznej zachęty do lektury tej książeczki (tylko 300 stron, przy 1200 „Kapitału i ideologii”) zamieszczam tu refleksję, która naszła mnie w cieniu z wolna schodzącego ze sceny pisowskiego rządu: jaka szkoda, że powyższe tematy i podobne ich ujęcie właściwie w ogóle nie są obecne w polskiej głównonurtowej debacie politycznej. A to odpowiedzi na powyższe kwestie będą wyznaczać nie tylko dyskurs w najbliższej przyszłości Polski, Europy i świata, ale także ich realny kształt. Nasz prowincjonalizm ekonomiczno-polityczny, rządzony trumnami Piłsudskiego i Dmowskiego, i archaiczność sporów spychają Polskę do roli skansenu sprzed wieku. I dlatego czytanie Piketty’ego to niemal obowiązek. Piketty nie ma wątpliwości: „Z długoterminowej perspektywy marsz w kierunku równości i socjalizmu partycypacyjnego już się rozpoczął”. Czas w Polsce otworzyć okna i przewietrzyć nasz neoliberalno-nacjonalistyczno-religiancki smrodek. Piketty pokazuje, gdzie są klamki. „Socjalizm albo barbarzyństwo”, pisała ponad 100 lat temu Róża Luksemburg. Gdyby mi ktoś powiedział w roku 1980, 1989,1995, że napiszę kiedyś afirmatywny felieton o takim tytule, uznałbym, że to nawet nie jest nieśmieszny żart. Jak dobrze, że możemy brać udział w przygodzie, jak z tego zdania Johna Maynarda Keynesa, które stało się tytułem książki Tony’ego Judta: „Kiedy zmieniają się fakty, zmieniam zdanie. A pan?”. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 44/2023

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz