Chodziło o to, żeby Czarneckiemu powiedzieć: albo bulisz, albo będziesz miał jesień średniowiecza Prof. Marek Belka – były premier, były minister finansów, były prezes Narodowego Banku Polskiego No to mamy kolejną aferę, tym razem Komisji Nadzoru Finansowego. – To, co się zdarzyło, to jest katastrofa. Po prostu – katastrofa. Każde działanie w sektorze finansów, szczególnie dotyczące nadzoru bankowego, opiera się na zaufaniu. Jak nie ma zaufania, to nie będzie właściwego traktowania obu stron. Zagraniczni partnerzy też inaczej będą traktować polskie banki i nadzór. Dlatego że właściciel banku oskarża szefa KNF? – Co złego się zdarzyło? Po pierwsze, propozycja korupcyjna. Obojętnie, czy będzie udowodniona, czy nie, co uważam za sprawę drugorzędną. Najważniejsze jest to, że została złożona, że odbyła się ta szemrana rozmowa między przewodniczącym KNF a właścicielem banku. I teraz już wszyscy będą myśleć, że w polskim nadzorze można coś załatwić za łapówkę. To jest katastrofa! Druga rzecz, bardzo niedobra, to uwaga Marka Chrzanowskiego dotycząca szefa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego Zdzisława Sokala. Czyli planu Zdzisława. – Właśnie! Abstrahując od tego, czy prezes Sokal działał zgodnie z prawem, czy nie, choć myślę, że działał zgodnie z prawem, trudno mu przecież będzie udowodnić, że chciał doprowadzić do bankructwa banku. Otóż bardzo dużo mówi się o tzw. bank resolution, czyli przymusowej restrukturyzacji. Polega ona na tym, że jeżeli bank jest w złej sytuacji, jeszcze nie jest niewypłacalny, ale może mu to grozić, to KNF, jako instytucja powszechnego zaufania, może do niego wkroczyć na podstawie bardzo jasnych, z góry zdefiniowanych kryteriów, ograniczając tym samym prawa właścicieli. To wszystko jest bardzo delikatne, ale uważa się dzisiaj na świecie, że interes społeczny, szczególnie po tym wielkim kryzysie, jest ważniejszy niż prawa właścicieli, w określonej sytuacji oczywiście. Do tego Marek Chrzanowski wyraźnie nawiązywał podczas rozmowy. – Ale jeżeli w taki szemrany sposób dyskutuje się te kwestie, to ten instrument traci wiarygodność. Właściciel banku, wobec którego zastosowano by takie rozwiązanie, od razu pójdzie do sądów międzynarodowych, krzycząc, że go zuchwale rabują. Powoła się na to nagranie… – Stała się bardzo niedobra rzecz. Bo w przyszłości ta instytucja może nam się przydać, ale od tej chwili będzie obciążona dodatkowym, wielkim prawnym ryzykiem. I trzecia rzecz to zapowiedź premiera przejęcia ściślejszej kontroli nad KNF. Otóż wszystko, czego KNF potrzebuje, to nie ścisła kontrola premiera, lecz niezależność. Tam nie trzeba człowieka wiernego linii partii i lojalnego wobec tych, którzy go postawili na stanowisku, tylko człowieka, który zna się na rzeczy i jest niezależny. Który nie będzie podlegał jakimkolwiek naciskom partyjnym. Wiem, że na rynku są tacy ludzie. Obawiam się, że na nich wzrok premiera nie spoczywa. – Ale to jest fatalne rozwiązanie, że premier teraz będzie kontrolował. Bo właśnie nadmierna zależność KNF od jakiegokolwiek władcy sprawia, że jej decyzje są… Podejrzane? – Na przykład. Rozważmy taką sytuację – KNF zatwierdza kandydatów na prezesów i członków zarządów banków. Więc premier podrzuci jakąś kandydaturę, która dalibóg w ogóle się nie nadaje. W takiej sytuacji przewodniczący KNF powinien mieć odwagę powiedzieć – nie. A czy będzie miał? System bankowy w Polsce jest bardzo pewny, bardzo stabilny, bardzo dobrze skapitalizowany i dotychczas mówiliśmy jeszcze, że był świetnie nadzorowany. Teraz ten ostatni element odpadł. To jest bardzo zła wiadomość dla polskiej gospodarki. Uderzyła mnie propozycja, żeby Czarnecki zatrudnił określonego prawnika. Czy przewodniczący KNF może to robić? Może narzucać bankom członków zarządów? – Oczywiście, że może, ale w sensie negatywnym. On może się nie godzić na kandydaturę prezesa czy szefa rady nadzorczej. Ale nie może narzucać swoich kandydatów. Choć w tym przypadku nie chodziło o żadną funkcję formalną, tylko jakiegoś takiego kontrolera. Okazuje się zresztą, że takich przypadków było więcej, ten człowiek został też skierowany do banku Solorza. To jest niesłychane! Oni twierdzą, że to był przedstawiciel KNF. – Nie ma przecież takiej funkcji jak przedstawiciel KNF! W tym przypadku chodziło o pieniądze, a nie o jakieś przedstawicielstwo. A kupno banku za złotówkę? Marek Chrzanowski mówi w nagraniu, że bank byłby przejęty za złotówkę, połączony z innym i dokapitalizowany przez państwo na kwotę 2 mld zł. – Byłoby










