Jak na horyzoncie pokazuje się bieda, motywy narodowe mniej się liczą Prof. Janusz Czapiński – psycholog społeczny Koronawirus, siedzenie w domu, zakaz spacerowania… Ludzie są w tej chwili w szoku? – Rośnie grupa tych, którzy patrzą w przyszłość z przerażeniem. Ale nie tylko dlatego, że boją się wirusa. Bo jeszcze tak bardzo samego wirusa się nie przestraszyli. Statystyki nie są aż tak wysoko, musiałyby skoczyć dużo wyżej! Natomiast już wiedzą, że przyszłość jest niepewna, bo nie wiadomo, czy będą mieli pracę. Nie wiadomo, czy utrzymają dotychczasowe dochody. Generalnie rzecz biorąc, nie wiadomo, co z dziećmi. Otworzą te szkoły, nie otworzą… No i do tego dochodzi codzienny stres, który wynika stąd, że przez lata, a może i dekady, widzieli się w rodzinie pół godziny rano i dwie godziny wieczorem. A teraz widzą się na okrągło i to jest zwyczajnie nie do wytrzymania. Dlaczego nie do wytrzymania? – Bo ludzie odzwyczaili się od ocierania o siebie, od patrzenia sobie na ręce, od wypominania sobie, że tu popełniłeś błąd, tam popełniłeś błąd… Nie było na to czasu. A teraz jest na to wręcz nadmiar czasu. Nic dziwnego, że rośnie napięcie w rodzinach. Ostatni moment, żeby się prześliznąć Czego ludzie oczekują w takich sytuacjach od władzy? Jednoczą się wokół niej, prawda? – Jednoczą się, jeśli władza postępuje tak, że zdejmuje z ludzi szok i napięcie. Jeżeli natomiast przestaje zdejmować, nie ma co liczyć na przychylność obywateli. Co to znaczy: przestaje zdejmować? – Na przykład jeśli okazuje się, że w związku z koronawirusem zastopowane zostają właściwie wszystkie inne świadczenia medyczne, także umówione wcześniej i wyczekane przez pół roku zabiegi. A takie przypadki też nie są rzadkie. Oczywiście ci, którzy tej władzy od zawsze ufali, tak prędko tego zaufania nie stracą, ale i oni w jakimś momencie muszą dojść do wniosku, że jak już nie ma do kogo iść z tym, że zachorowali albo ząb ich boli, to jednak ta władza nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, jest raczej niewydolna niż wydolna. Władza broni się, wołając, że na całym świecie sobie nie radzą. – W mało którym kraju władza dała sobie radę z epidemią. Chyba najlepiej sytuacja wyglądała w Korei Południowej, ale i tam wirus zebrał żniwo. Tylko że ci, którzy tak na to patrzą, w momencie gdy dopadnie ich jakaś boleść, sprawę widzą już inaczej. Zaczynają mieć pretensje. O różne rzeczy. A jeżeli przyjmiemy, że nie osiągnęliśmy jeszcze apogeum epidemii, to te pretensje będą narastać. Do tego dochodzi niemal pewna recesja, która się zaczyna. Jest tylko pytanie, kiedy zaczniemy spadać poniżej zera, jeśli chodzi o rozwój gospodarczy. To zresztą główny powód, dla którego nasz wódz narodowy tak się uparł przy wyborach w maju. Teraz! On wie, że jeżeli te wybory nie odbędą się w maju, to koniec z jego władztwem. To jego ostatni moment, żeby się prześliznąć. – Już nie będzie miał więcej okazji. Na pewno jest to przesądzone? W Chinach władza ogłosiła wielki sukces, zwycięstwo w wojnie z koronawirusem. Pokazano zdjęcia z Wuhan, gdzie żegnano odjeżdżających lekarzy. Wyjeżdżali w szpalerze wiwatujących i dziękujących tłumów. U nas też coś takiego można zrobić na zakończenie epidemii. – Nie sądzę. Władza nie ogłosi sukcesu, że pokonała koronawirusa? – Nie. My z tamtego reżimu dawno wyszliśmy. To zupełnie niemożliwe. Nie mam roboty. I co mi po tej godności? Są w kraju nastroje narodowe, prawicowe, tacy ludzie chętnie kupią hasło, że Polacy dali radę. – Jest w Polsce grupa tych, którzy zawdzięczają tej władzy lekki lot w górę, w różnych wymiarach, m.in. w wymiarze ekonomicznym. PiS sypnęło groszem i nakręcało konsumpcję. Jakoś się przysłużyło tym ludziom, którzy zobaczyli, że lepiej im się wiedzie. I oni będą rządowi wdzięczni. Natomiast drugi wymiar to wymiar godnościowy. Na razie ten wymiar błyszczy. Ale jak się zacznie kryzys? Wtedy ludzie zaczną myśleć innymi kategoriami: no dobrze, godność godnością, ale nie mam roboty. I co mi po tej godności? Kiedy człowiek ma co jeść i jego przyszłość nie rysuje się czarno, to oczywiście różne inne motywy, także te narodowe, wychodzą na plan pierwszy. Ale gdy na horyzoncie pokazuje się bieda, motywy narodowe raczej mniej się liczą. Władza może wtedy pokazywać tych, którzy zawinili, którzy zabrali tę pracę, którzy są temu winni. – To PiS już robiło przez pięć lat. I co? Ten chwyt został zużyty. Zresztą oni coraz rzadziej wracają do czasów rządów PO-PSL, bo zdają sobie sprawę z tego, że to już