Procesy w sprawach patentów farmaceutycznych ciągną się latami, a producenci nie mogą wprowadzić na polski rynek tańszych leków. To uderza w pacjentów W Afryce ludzie masowo umierali na AIDS, bo nie mieli dostępu do drogich leków objętych prawami patentowymi. Z tego powodu nie można było tworzyć leków generycznych, czyli odpowiedników oryginalnych produktów, których ochrona patentowa już wygasła lub nie ubiegano się o nią. Szczególnie w farmacji patenty budzą więc wątpliwości etyczne. Blokowanie konkurencji na rynku leków oznacza cierpienie lub śmierć wielu ludzi. Trzeba jednak pamiętać, że wynalezienie nowego leku pociąga olbrzymie koszty, patent więc niejako pokrywa je producentowi i przynosi zyski, staje się nagrodą za innowacje. To zaś może być zachętą do poszukiwań nowych terapii. Jeśli jednak firma farmaceutyczna sztucznie przedłuża ochronę patentową, skupia się wyłącznie na pilnowaniu patentu, przeznacza na to zbyt dużo środków i czasu, nie poszukuje nowych leków. Tym samym ani nie przykłada ręki do rozwoju medycyny, ani nie pomaga chorym. Nadużywana ochrona patentowa może hamować postęp. Polskie generyki Polskie firmy farmaceutyczne specjalizują się w produkcji leków generycznych. Są one dużo tańsze niż zagraniczne pierwowzory, a zawierają te same aktywne składniki, są tak samo skuteczne i bezpieczne. Ich obecność na rynku gwarantuje też stabilność i łatwiejszy dostęp do opieki zdrowotnej. Jak mówi Krzysztof Kopeć, prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, są tańsze nawet o 66% niż oryginały. I cóż z tego, skoro produkcja generyków jest możliwa dopiero po wygaśnięciu ochrony patentowej, a ta trwa w sumie 25 lat (po wygaśnięciu 20-letniej ochrony patentowej dodatkowe świadectwo ochronne SPC (Supplementary Protection Certificate) pozwala wydłużyć jego wyłączność patentową o pięć lat). Często jednak te 25 lat to tylko teoria. Kiedy bowiem zbliża się koniec okresu ochrony patentowej, monopoliści farmaceutyczni robią wszystko, aby przedłużyć ten czas. Powód: zyski w okresie objętym ochroną patentową są dużo większe niż po wygaśnięciu ochrony. Monopolista nie chce więc rezygnować z monopolu. Polskich producentów generyków też interesuje zarobek. Grzegorz Rychwalski, wiceprezes PZPPF, przypomina, że niebawem Parlament Europejski ma zdecydować, czy europejskie firmy będą mogły produkować generyki mimo ochrony obowiązującej jeszcze przez kolejne pięć lat. „Generyki te, co prawda, nie trafiałyby do europejskich aptek aż do zakończenia SPC, ale można by je sprzedawać do krajów, gdzie te przepisy nie obowiązują. Firmy byłyby też gotowe do natychmiastowego wprowadzenia ich na rynek Unii w dniu zakończenie ochrony SPC. Uruchomienie produkcji zajmuje bowiem około 12 miesięcy. Oznacza to szybszy dostęp pacjentów do tańszych farmaceutyków oraz ożywienie gospodarki Starego Kontynentu”, pisze Rachwalski w felietonie dla „Rynku Aptek”. Twórcy SPC założyli, że właśnie około pięciu lat potrzeba od momentu wynalezienia i opatentowania farmaceutyku do wprowadzenia go na rynek i czerpania z tego korzyści. Przez te pięć lat, kiedy patent już wygasł, wytwórca generyków nie może ich produkować ani na rynki krajów, gdzie te przepisy nie obowiązują, ani na zapas, żeby w momencie zakończenia SPC od razu wprowadzić swój produkt do aptek. „Regulacje te nie dotyczą firm z Azji czy Ameryki Południowej, które – nie mając konkurencji – sprzedają swoje produkty poza Unią. W dodatku, kiedy wygasa SPC, ich leki pojawiają się jako pierwsze w europejskich aptekach. W konsekwencji przemysł farmaceutyczny na Starym Kontynencie przegrywa z azjatyckim. Wielkie światowe koncerny, chcąc uniknąć SPC, przenoszą produkcję poza Europę. Małych jednak na to nie stać. Na starcie mają więc pięć lat opóźnienia. W dodatku wchodzą na europejski rynek dopiero rok po wygaśnięciu SPC”, dodaje Rychwalski. Tak więc posiadacze patentów nie chcą umożliwić firmom generycznym produkcji leków chronionych SPC na rynki, gdzie ono nie obowiązuje, i na zapas. W ten sposób przedłużają swój monopol i opóźniają pojawienie się konkurencji. Co gorsza, nie poszukują w tym czasie nowych terapii, bo są zajęci ochroną patentu. Sądy nierychliwe W ostatnich latach wzrosła liczba i ranga sporów patentowych, na które polski system sądowniczy nie jest przygotowany. A sądy zbyt pochopnie wydają postanowienia o zabezpieczeniu powództwa, co oznacza zakaz sprzedaży leku konkurencyjnego na czas sporu. Krajowi producenci leków alarmują więc o przewlekłości postępowań sądowych w sprawach patentów farmaceutycznych.
Tagi:
apteki, Big Pharma, David K. Levine, etyka, farmaceuci, filozofia, Grzegorz Rychwalski, kapitalizm, koncerny farmaceutyczne, korporacje, Krzysztof Kopeć, lekarze, Łukasz Polowczyk, Marcin Warchoł, medycyna, Michele Boldrin, NFZ, pacjenci, Parlaamentarny Zespół ds. Suwerenności Lekowej Polski, Parlament Europejski, Polski Związek Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, prawa patentowe, proces legislacyjny, Stephan Kinsell, Supplementary Protection Certificate, Unia Europejska, USA, własność intelektualna, zdrowie, zdrowie publiczne










