Polityka dworska i polityka prawdziwa

Polityka dworska i polityka prawdziwa

O hakach, pomnikach, obsuwającym się Kościele i gen. Jaruzelskim… Prof. Karol Modzelewski – Panie profesorze, chciałbym, jak co roku, porozmawiać z panem o polityce, ale patrząc na informacje, które wypływają z gazet, zastanawiam się, czy one mogą być interesujące? To nie jest polityka, to są dworskie gry, na zasadzie kto co komu powiedział niemiłego… – Ja odnoszę wrażenie, że obywatele demokratycznego państwa zachowują się trochę jak kibice. Że ich zainteresowanie jest związane ze szczególną meczową psychologią. Ale być może nie powinienem się mądrzyć na ten temat, bo dawno nie byłem na żadnym meczu… – Może dlatego pan tak mówi, że pańskiej drużyny nie ma? – Owszem, nie ma takiej drużyny, której bym kibicował. – Więc nie chce się panu na te gry patrzeć? – A cóż to?… Satysfakcja estetyczna? Owszem, czasem są sprawy, które są dla państwa ważne, wtedy się przyglądam i mam zdanie. Ale patrzeć na tę grę dla samej gry? Haki i pomniki – A instrumentalizacja przeszłości pana nie razi? Wypominanie, kto cierpiał, a kto sypał? – Co pan ma na myśli? Kogo? – Jarosława Kaczyńskiego, który wszystkich poucza. – Jarek Kaczyński ma taki obyczaj, że poucza. Moim zdaniem, marszałek Komorowski odniósł w tej kłótni, do której pan pije, duży sukces socjotechniczny. Mianowicie, wyprowadził tak bardzo prezesa Kaczyńskiego z równowagi, że prezes się odsłonił. A to nie jest korzystne dla prezesa, że się odsłonił. W tym, co powiedział pod adresem Stefana Niesiołowskiego, była jedna rzecz, na którą komentatorzy się nie rzucili. Słowa: „Żeby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała”. – Tak wytłumaczył, dlaczego Niesiołowski został zaatakowany. – To ciekawe wyznanie, bo w tym jest zawarta pewna hierarchia wartości. Ono pokazuje, jak się traktuje innych, jak bardzo instrumentalnie traktuje się te wszystkie kombatanckie sztandary, historię. Kózka nie skacze, to się kózki nie rusza. Kózka podskoczy, to wtedy ją można tę moralnością kombatancką przyszpilić. Więc wyznanie, że traktuje się podniosłą historię opozycji demokratycznej jak składowisko haków, służących do tego, żeby utrącić takiego, co podskakuje, jest wyznaniem cennym, bo szczerym. Na szczęście dla Jarosława Kaczyńskiego na to nie zwrócono należytej uwagi… A poza tym, ja nie lubię wieszać psów na braciach Kaczyńskich. Bo wszyscy to robią, to jest niesłychanie pospolite zajęcie… – A nie czuje pan czasem pokusy, by tym wszystkim napuszonym patriotom dać prztyczka w nos? To pan przecież siedział w więzieniu osiem lat, był przesłuchiwany, inwigilowany. Nie ma pan ochoty zrugać ich z wysokości pomnika? – Pomnika? O pomnikach znam świetny esej Janusza Tazbira. Otóż był taki pomnik w Warszawie, wystawiony przez cara Mikołaja generałom armii Królestwa Kongresowego, którzy zginęli w Noc Listopadową z ręki podchorążych. Podchorążowie, ponieważ nie mieli odpowiedniej szarży, żeby pokierować wojskiem, domagali się, żeby generałowie poczuli się patriotycznie i żeby stanęli na ich czele. Szli więc od jednego do drugiego. A wszyscy generałowie zachowywali się tak samo. Mówili: wy gówniarze, dyscypliny wojskowej nie szanujecie, nieodpowiedzialni jesteście, ojczyznę wystawiacie na ryzyko, z tego będą same straty. I odmawiali. A kto odmówił, tego podchorążowie zabijali. I tak doszli do gen. Sowińskiego, który powiedział im to samo: wy gówniarze, nieodpowiedzialni… Więc już jeden z podchorążych zamachnął się na niego bagnetem. Wtedy któryś z kolegów złapał go za rękę: no co ty, daj spokój, przecież to kaleka. I w ten sposób gen. Sowiński został bohaterem, bo poległ na szańcach Woli parę miesięcy później. To jest właśnie tak – czy się trafi na pomnik, czy nie, często jest kwestią przypadku. Sprawy dla mnie najważniejsze – Debata publiczna w Polsce tonie w kakofonii. Ale postawmy się w roli obywatela, który przegląda gazety, ogląda telewizyjne wiadomości. Jakiej udzieliłby mu pan rady? Jak powinien reagować na to, co widzi? Co jest ważne, a co jest nieważne w życiu publicznym? – Pyta mnie pan o hierarchię wartości, bo ocena ważności jest sądem wartościującym. Otóż dla mnie ważne jest to, co jest wysoko uplasowane w mojej hierarchii wartości. – Co więc jest dla pana ważne? – Dla mnie ważne jest, czy uda nam się wydobyć jedną czwartą, jedną trzecią polskiego społeczeństwa z dołka. Społecznego i materialnego. W warunkach nadchodzącego kryzysu jest to nieprawdopodobne, ale trzeba o tym myśleć. Ważne jest to, czy uda nam się zachować, a właściwie – zbudować,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 52/2008

Kategorie: Wywiady