Półmetek

Półmetek

Kartka z kalendarza: 11 lipca 1996 r., 20 lat temu, Polska podpisała w Paryżu akt przystąpienia do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Było to – jak podkreśla na każdym kroku ówczesny wicepremier Grzegorz Kołodko – najważniejsze wydarzenie między Okrągłym Stołem (1989) a przesądzającym o wejściu do Unii Europejskiej szczytem w Kopenhadze (2002) i samym wejściem do UE (2004).
Prof. Kołodko nie przesadza. Z perspektywy polskiej drogi do Unii Paryż był bardzo ważnym przystankiem. Wyciągał Polskę z jakiejś mglistej strefy posocjalistycznej i awansował ją do grona państw, w których obowiązują zachodnie normy. Tak to wyglądało z punktu widzenia zachodnich decydentów, think tanków, dziennikarzy.
Za sprawą szczytu NATO modne jest przypominanie, jak bardzo do tej organizacji zbliżyło nas Partnerstwo dla Pokoju, program, który pozwolił „oswoić się” obu stronom. Wejście do OECD w drodze do Unii miało większe znaczenie. Było jak dopuszczenie do matury wręczone marzącemu o studiach.
OECD wypracowuje bowiem reguły gry w międzynarodowych stosunkach gospodarczych, ustala i wprowadza w życie wspólne zasady i normy działania w poszczególnych dziedzinach gospodarki. Polska, znajdując się w OECD, wkraczała więc do lepszego klubu. Po pierwsze, przyjmowała zasady działania wypracowane przez najbogatsze państwa, co samo w sobie usprawniało jej gospodarkę. Po drugie, pokazując, że u nas obowiązują te same zasady co w państwach wysoko rozwiniętych, stawała się równorzędnym partnerem, zachęcała do inwestycji, do współpracy.
Korzyści były ewidentne, ale przecież nie przyszło to tak łatwo. Same rozmowy o przyjęciu Polski do OECD zaczęły się jeszcze w roku 1994. Bardzo zaangażowane w nie były resort finansów (w tamtym czasie główny ośrodek kształtujący polską politykę gospodarczą) oraz MSZ. Polska musiała przyjmować europejskie rozwiązania prawne, musiała też udowodnić, że jej gospodarka jest na dobrej ścieżce. To akurat w tamtym czasie łatwo jej przychodziło, bo notowała wzrost PKB rzędu 7%, co dla Europy Zachodniej było i imponujące, i niepojęte. Taki prymus miał łatwiejszą drogę.
I stało się. 11 lipca, w siedzibie OECD w Paryżu, wicepremier Kołodko mógł podpisać z ówczesnym sekretarzem generalnym OECD Donaldem Johnsonem akt akcesji. Dzwonił przy tym dzwonkiem, mówiąc, że da go temu, kto wprowadzi Polskę do Unii.
To była jasno zakreślona perspektywa, która – mimo przyhamowania w latach 1997-2001 – została zrealizowana.

Wydanie: 2016, 28/2016

Kategorie: Kronika Dobrej Zmiany
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy