Hierarchom i publicystom przeszkadza otwarty katolicyzm papieża 13 marca minęły trzy lata od wyboru mało znanego kardynała Jorge Maria Bergoglia na papieża. W Kościele katolickim te trzy lata zaznaczyły się głębokimi przemianami, które zostały szeroko skomentowane i uzasadnione. W Polsce hierarchowie zachowują wstrzemięźliwość i nadal odwołują się głównie do nauczania polskiego papieża Jana Pawła II. Istnienia Franciszka nie mogą ignorować, ale znaczenie jego nauczania minimalizują. Walnie pomagają im w tym prawicowi publicyści i politycy. Ich stosunek do papieża jest jedną z największych osobliwości w polskiej publicystyce prawicowej. Z jednej strony, większość wypowiadających się deklaruje przywiązanie do katolicyzmu i papieskiego nauczania, z drugiej – z niespotykaną gdzie indziej nonszalancją traktuje argentyńskiego papieża jako słabo wykształconego, zupełnie zagubionego w realiach kościelnych, ba, pojawiają się dość poważne wątpliwości, czy został w sposób ważny wybrany na papieża. Zwykle zresztą powątpiewający odwołują się do „autorytatywnych” głosów kolegów po piórze z Zachodu, które niekiedy są przedstawiane w formie wywiadu lub recenzji książek. Moim zdaniem, głównym powodem takiej postawy jest niezgoda na katolicyzm otwarty i dialogiczny, głoszony od pierwszego dnia urzędowania przez Franciszka. Również odejście od retoryki autorytarnego prezentowania doktryny nie wpisuje się w konfrontacyjną publicystykę uprawianą przez większość (właściwie przez wszystkich) prawicowych komentatorów. Trudno referować wszystkie reprezentatywne głosy, przywołam kilka typowych, by wskazać rozpowszechnione techniki manipulacyjne i sposoby unieważniania propozycji teologicznych i duszpasterskich papieża. Przykładem są dwa teksty, które ukazały się na łamach „Plus Minus”, weekendowego dodatku do „Rzeczpospolitej”, 20 listopada 2015 r. Jeden to niezwykle pouczająca rozmowa z Antoniem Soccim, znanym włoskim dziennikarzem i autorem licznych książek, w tym dwóch poświęconych papieżowi Franciszkowi. Została ona znamiennie zatytułowana „Franciszek wywołał zgorszenie”, którą to tezę drobiazgowo udokumentował Socci. Tekst drugi, równie znacząco zatytułowany „Antypapieże XXI wieku”, napisał historyk Sławomir Cenckiewicz – nie tylko autor wielu książek poświęconych najnowszej historii Polski, w których obficie korzysta z zasobów IPN, lecz także wzięty publicysta o konserwatywnych poglądach (był też redaktorem naczelnym pisma „Zawsze Wierni”, organu polskich tradycjonalistów niekryjących sceptycyzmu wobec Soboru Watykańskiego II). Zbyt wierny soborowi Zacznę od Cenckiewicza, który niby krytykuje najbardziej absurdalne tezy włoskiego dziennikarza, niby je tylko referuje, ale przecież po części zgadza się z nimi. Czytelnik staje więc na rozdrożu, nie wie, co tak naprawdę autor myśli, czy jest za, czy przeciw. Jednak nie ulega wątpliwości, że Cenckiewicz wiele poglądów wyrażonych zarówno w książkach, jak i w obszernym wywiadzie podziela, choć dystansuje się od radykalnej krytyki papieża Franciszka. Wymowa jego tekstu zdaje się więc (to nie jest do końca jasne) jednoznacznie pozytywna. Stwierdza bowiem: „Dlatego tak ważne jest, byśmy mieli dobrych pasterzy za przewodników dusz. Akurat w tej sprawie nie mam wątpliwości, że Socci napisał swoją książkę przejęty Chrystusową przypowieścią o dobrym pasterzu”. W odróżnieniu od Cenckiewicza ja mam wątpliwości natury teologicznej. Wydaje mi się bowiem, że zarówno włoskiemu dziennikarzowi, jak i polskiemu historykowi umykają rzeczy najważniejsze. Zważywszy, że głównym bohaterem jest Socci, pozwolę sobie przywołać jego zasadnicze tezy. Przedtem jednak przypomnę sprawę podstawową. Przede wszystkim warto się zastanowić, czym był Sobór Watykański II, a do takiej refleksji skłania obchodzona na całym świecie 50. rocznica jego zakończenia. Miałem okazję uczestniczyć w dwóch międzynarodowych konferencjach w USA na ten temat – w maju zeszłego roku na jezuickim Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie i w październiku w Uniwersytecie Northwestern w Evanston koło Chicago. Na obu tych konferencjach wiele się mówiło o papieżu Franciszku i o nawiązaniu przez niego, zaraz po wyborze na Stolicę Apostolską 13 marca 2013 r., do ustaleń soborowych. A przede wszystkim do doświadczenia, jakim ten sobór był dla całego katolicyzmu – naprawdę otworzył on nową epokę! Nie dziwią więc odwołania Franciszka przede wszystkim do Jana XXIII i jego zaskakującej decyzji o zwołaniu nowego soboru. Jak wiadomo, nikt tego się nie spodziewał po zbliżającym się do osiemdziesiątki papieżu. A jednak. Nie zważając na swój wiek i opór najbliższych współpracowników z Kurii Rzymskiej, papież Jan zaufał, jak to określił, natchnieniu Ducha Świętego i rozpoczął









