A to Polska właśnie

A to Polska właśnie

Na przykład?

– Na przykład słowa Racheli zainspirowały mnie do postawienia namiotu przymierza („ta chałupa rozświecona, / z daleka, jak arka w powodzi”, poetyzuje Rachela w zachwyceniu). My, aktorzy, mówiliśmy, co dzisiaj ma Rachela do powiedzenia Teatrowi Narodowemu. Namiot przymierza stanął obok gmachu teatru, niewiele metrów od murów warszawskiego getta z czasów okupacji. Takimi działaniami próbowałem budować dialog Teatru Narodowego z narodem.

Potem pojawiła się szczególna okazja, kiedy Kazimierz Kutz znalazł się wśród założycieli fundacji na rzecz aktywności obywatelskiej i na inaugurację działania tej fundacji mogłem zagrać dla jej działaczy swój monodram w Teatrze Narodowym. Wychodził od kwestii Dziennikarza z „Wesela” i mówił o rozczarowaniu wolną Polską, posługując się słowami Poety, bez potrzeby uciekania się do współczesnej publicystyki. Gdzieś z balkonu przysłuchiwał się tej mojej konfrontacji z widownią Jerzy Grzegorzewski. Ale nic nie powiedział.

To był rok 2000?

– 1999. Ledwo co ta wolność została odzyskana, jeszcze nieuformowana, bezkształtna. Znaleźliśmy się w stanie zbiorowej dezorientacji. Ten stan niebezpiecznie się wydłuża. Ciągle tracimy z pola widzenia przyszłość, ciągle tkwimy w przeszłości. Koronnym na to dowodem stał się spór o smoleńską brzozę. A więc jakieś przekleństwo, jakieś fatum nadal wydaje się, nadal jest aktualne. Widać to jak na dłoni w rozmowie Konrada z Maskami w „Wyzwoleniu”.

To nawet jest w pewnej mierze deprymujące – Konrad wciąż się spiera z tymi samymi zmorami, które gniotą jego duszę i nie dają za wygraną. Może byłoby lepiej, gdyby ten spór przestał być aktualny?

– Występowałem niedawno m.in. w Sztokholmie i w ambasadzie polskiej w Londynie, mam tu recenzje akcentujące niezwykłą aktualność tekstu Wyspiańskiego. To oznacza, że lustro dla polskiego serca, które Wyspiański podstawił, rzeczywiście jest w tym tekście. Nie mija poczucie społecznej frustracji, przekonanie, że sprawy nie tak idą, jak iść powinny. Znaleźć można w tym tekście gorzkie słowa: „Myśl, jaka była w nas / i w naszej wspólności… / tonie”.

Jest tak źle?

– W latach pierwszej Solidarności wydało się nam, że przy tych 10 mln zarejestrowanych członków jakaś Polska wspólna się wyłoniła. Takie powstało złudzenie. Ale i jakaś nadzieja.

Rozwiała się?

– Gdyby nie było nadziei, nie byłoby też tego monodramu. Przeczytałem książkę pana Tuska („Solidarność i duma” – przyp. TM) – połowa tej książeczki była liberalna, a połowa socjalna. Nie bardzo więc było wiadomo, jak przyszłość ma wyglądać. Widać było jakieś rozdarcie.

Może podziały przechodzą nie tylko wewnątrz społeczeństwa, ale także wewnątrz jednostek?

– Nie jestem ekonomistą, nie jestem politykiem, ale mam, wydaje się, serce po lewej stronie. Poczułem to w Niemczech, w latach, kiedy tam pracowałem. Artysta niemiecki z pozycji suwerenności komentuje rzeczywistość, więcej mu wolno. Chodzi często w ubranku second hand, ale czuje odpowiedzialność za wspólnotę. Niby u nas też tak jest, ale jakby inaczej, dużo w tym dezynwoltury, udrapowanych gestów.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 06/2015, 2015

Kategorie: Kultura

Komentarze

  1. Roman Lasocki - lekarz weterynarii
    Roman Lasocki - lekarz weterynarii 21 lutego, 2015, 23:55

    Ale błazenada! I ten komediant ma czelność mówić że jest zafascynowany Wyspiańskim… i to ple, ple.
    Przypominam błaznowi ,wywiadowcy i adiustatorom że wspominany cytat to część dialogu Panny Młodej z POETĄ.
    I takie pajace mienią się ludźmi kultury i pouczają ” ciemniaków”.
    Ten pan był nawet prezesem związku aktorów. Wstyd to mało powiedzieć.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy