Polski chłop czekał na tę ziemię

Polski chłop czekał na tę ziemię

Jak piewcy czarnej legendy PRL wytłumaczą milionom rolników, że ci otrzymali ziemię nielegalnie i muszą z niej się wynieść? – Zacząłem gospodarować razem z rodzicami – wspominał Stanisław Gawła. – Któregoś dnia ojciec wskazał mi, gdzie mam orać pole, i zostawiając mnie samego, powiedział, że chyba nigdy nie przypuszczał, że będę pracował na własnym gospodarstwie. Stanisławowi Gawle i jego rodzinie koniec wojny przyniósł nie tylko wyzwolenie, ale i szansę na nowe, lepsze życie. Podobnie jak pozostali chłopi za sprawą reformy stał się on właścicielem indywidualnego gospodarstwa, jednego z ponad 800 tys. utworzonych między 1944 a 1950 r. W porównaniu z okresem przedwojennym struktura polskiej wsi przeszła rewolucyjną zmianę. To prawda, że wiele nowych gospodarstw było zbyt małych i nie wszyscy potrafili pracować na swoim. Większość jednak wykorzystała otrzymaną szansę. „Ludzie wierzyli, że z czasem własną pracą, przy obiecanej pomocy państwa, dorobią się i lepiej zagospodarują. Początkowa niepewność ustępowała nadziei. A gdy nadeszły pierwsze na nowym miejscu święta, goszczono się i weselono w każdym domu”, pisał Aleksander Ryś mieszkający na opolskiej wsi. Feudalne dziedzictwo Stanisław Gawła czy Aleksander Ryś mogli w pełni poczuć się obywatelami swojego państwa. W przeciwieństwie do pokolenia rodziców, które doczekało odrodzenia Polski, lecz nie uwłaszczenia. Dla milionów chłopów Polska po 1918 r. daleka była od wymarzonego ideału. Stosunki na wsi przetrwały w niezmienionej od wieków formie. Własność nadal była skupiona w rękach bogatej arystokracji, jak za głębokiego feudalizmu. Niemal połowa wszystkich gruntów rolnych w Polsce składała się na 30 tys. majątków ziemskich. Z drugiej strony ponad 2 mln gospodarstw o powierzchni poniżej 5 ha zajmowało ledwie 14% całkowitego obszaru gruntów. Jednocześnie przez całe 20-lecie międzywojenne na polskiej wsi mieszkało prawie 3 mln ludności bezrolnej. Nędza polskich chłopów potęgowała ich nieufność wobec ziemiaństwa, a tym samym państwa jako takiego. „Między szlachtą a ludem – pisał Stanisław Thugutt – między dworem a wsią wciąż jeszcze tli się wzajemna nieufność, niechęć, powiedzmy nawet otwarcie – niekiedy po prostu nienawiść. I ta niechęć, ta nieufność nie są wcale skutkiem podszczuwań agitatorów, tylko trwają z czasów odwiecznych”. Próby unormowania sytuacji na polskiej wsi przynosiły mizerne efekty. W lipcu 1919 r. Sejm Ustawodawczy przyjął uchwałę o zasadach reformy rolnej, która określiła maksymalną wielkość gospodarstw na 400 ha na Kresach Wschodnich i od 60 do 180 ha na pozostałym obszarze. Za poniesione straty właściciele mieli otrzymać odszkodowanie w wysokości połowy rynkowej ceny. Z powodu sprzeciwu konserwatystów ustawa szybko trafiła jednak do kosza. Na kolejną przymiarkę do reformy przyszło czekać sześć lat. Zgodnie z ustawą z lipca 1925 r. parcelacji miały ulec majątki powyżej 180 ha (na Kresach powyżej 300 ha). Za utraconą ziemię ustawodawca przewidywał pełną rekompensatę po cenach rynkowych. Uzyskane w ten sposób tereny przeznaczono dla chłopów i bezrolnych, którzy mogli je nabyć w formie kredytu rozłożonego na 40 lat. Niewielu skorzystało z tej „szczodrej” oferty. Powód był prozaiczny – brak pieniędzy. Skuteczne wdrożenie reformy uniemożliwiły ponadto silny opór ziemiaństwa i niechęć większości aparatu administracyjnego. Skutki zaniechania okazały się dla państwa opłakane – do 1939 r. produkcja rolna osiągnęła zaledwie 70% wartości sprzed I wojny światowej. Wojenna zawierucha sprzyjała radykalizacji nastrojów na polskiej wsi. Odczucia sporej części chłopów dobrze oddawał tekst zamieszczony w jednym z pism związanych z ruchem ludowym: „Nie powtórzymy błędów przeszłości. Nie będzie rządów reakcji i elity sanacji. Przyszła Polska – Polska Ludowa, państwo ludzi pracy: chłopów, robotników i pracowników uprzemysłowionych. Pragniemy jej budowę oprzeć (…) na zmianie ustroju społecznego przez przeprowadzenie pełnej reformy rolnej bez odszkodowania, uspołecznienie przemysłu, upowszechnienie oświaty, podniesienie dobrobytu i zdrowotności szerokich mas”. Wiele z powyższych postulatów zostało powtórzonych w programie Polskiej Partii Robotniczej, chociaż jako najmłodsza na krajowej scenie politycznej PPR unikała jednoznacznych deklaracji. Zwłaszcza w sprawach reformy rolnej partyjne kierownictwo wykazywało znaczną rezerwę, pamiętając, że „chłop polski, pragnąc i marząc o ziemi, chciał ją otrzymać w formie możliwie najbardziej legalnej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 42/2014

Kategorie: Historia