Wielkanoc i ukraińska Pascha mają przynieść nadzieję. Ukraińcy wyczekują odrodzenia Ukrainy i rozświetlenia ciemności wojny – Co możemy powiedzieć naszym ukraińskim sąsiadom, uchodźcom, jeśli zasiądą z nami do świątecznego stołu? Jak pocieszyć, gdy wiadomości są złe i coraz gorsze? Gdy symbolem putinowskiego okrucieństwa stają się Bucza, Mariupol czy Hostomel? Nie będzie to łatwe spotkanie – zastanawia się Edward Łysiak, autor cyklu książek „Kresowa opowieść”, właśnie ukazała się czwarta jej część, „Anna”. Jego matka ocalała w 1944 r. dzięki pomocy ukraińskiej sąsiadki. – Wielkanoc to święto nadziei i niech ona towarzyszy i nam, i im. Nadzieja, że wojna przecież się skończy, że ich domy zostaną odbudowane, że pamięć o tych, którzy zginęli i których zamordowano, nigdy nie zaginie, a żyjący w trudnym powojennym czasie nie będą pozostawieni samym sobie przez demokratyczną międzynarodową społeczność. Tak będzie i tak musi być, bo chociaż dzisiaj trudno w to uwierzyć, to jednak w ludziach jest więcej dobra niż zła – podkreśla Łysiak. Będziemy świętować dwa razy Wielkanoc, czyli Pascha, będzie dla Polaków i Ukraińców w tym roku szczególna, święta dzieli tylko tydzień. W wielu domach i ośrodkach pobytu usiądziemy wspólnie do stołu. Jura z Kijowa, dawny oficer, inżynier kształcony w ZSRR, i jego żona poszczą 15 dni. Przyjechali do Polski z synową, wnukami i szwagrem z jego rodziną. – Będziemy świętować dwa razy, chcemy poznać waszą tradycję. W cerkwi nabożeństwa z soboty na niedzielę trwają całą noc. Święci się koszyki z jedzeniem, wraca nad ranem, potem je śniadanie. Z każdym witamy się: Christos woskres, Chrystus zmartwychwstał. Obdarowujemy się tym, co poświęcone. Nikt nie mówi o pieniądzach, że drogo, to zbyt przyziemne wobec wojennych wydarzeń i wagi tych świąt dla wierzących Ukraińców, wobec śmierci, tęsknoty za domem, niepokoju. Te święta to nadzieja, oczekiwanie na przełom, na wiosnę – nową porę roku także w tej wojnie – na odrodzenie Ukrainy i rozświetlenie ciemności. Bo Ukraińcy są przekonani, że stoją po stronie światła, że niosą je swoimi dążeniami do demokracji, a ciemność rosyjskiego demona próbuje ich dopędzić, zniszczyć. – Mam kalendarz, w którym zakreślam, ile tu jestem dni. Nie chciałam jechać, ale mąż i tata mówili: jedź. Synek Światosław (dwa latka) budził się w nocy i płakał – wspomina Irena Mychailuk, nauczycielka literatury w liceum na Pokuciu w zachodniej Ukrainie. – Nie chcę opowiadać synkom o wojnie. Swoich gospodarzy, Wandę i Zbigniewa Jakimków z Moszczanki, zna ponad 20 lat. Jako dziewczynka przyjeżdżała tu z tatą Romanem Sadrukiem, dyrektorem szkoły, na obozy letnie dla ukraińskich dzieci. Moszczanka i Pasieczna na Pokuciu to wioski zaprzyjaźnione. – To jest nasza rodzina, jestem im bardzo wdzięczna, że zechcieli, żebyśmy tu byli. Mam nadzieję, że szybko wrócimy do Ukrainy. Mąż chodzi do pracy i jest w terobronie (obronie terytorialnej). Dużo ludzi przyjechało ze wschodu Ukrainy, obwiniają nas, z zachodu, że przez nas Putin napadł na Ukrainę, że jesteśmy nacjonalistami, banderowcami, że chcemy rozmawiać po ukraińsku. To, co się stało w Buczy, innych miastach, trochę to myślenie zmienia, ale za jaką cenę! U nas ludzie otwarci, pracujemy, staramy się, mamy inną mentalność. Widać różnice w wyglądzie wsi, miejscowości, tam trwa ideologia Rosji. Nigdy nie pomyślałam, że będę świadkiem wojny, i to w mojej Ukrainie – łamie się jej głos. – Musimy być silni. W dzień się trzymam, ale wieczorem, kiedy patrzę w internet, to płaczę w poduszkę, najbardziej boli los dzieci, co one zrobiły? Trudno Irenie myśleć o świętach, kiedy przejęty siedmioletni synek Iwan mówi, że zabije Putina, że nienawidzi go, i pyta, dlaczego nikt go nie zniszczy, czemu jeden człowiek przynosi światu tyle łez. Ukraińcy wierzą w swoją hardość, siłę, zwycięstwo. Wielkanoc to wzmacnia. – To takie pełne światła święto. Jesteśmy światłem, Rosjanie to ciemność i po naszej stronie jest Bóg. W zachodniej Ukrainie te tradycje się utrzymują, na wschodzie nie. Chodzimy do cerkwi, tak nas rodzice nauczyli – przyznaje nauczycielka. Dodaje, że moskiewski patriarchat został wygnany z cerkwi przez mera jej miejscowości. Ludzie przestali w Ukrainie chodzić do cerkwi sprzyjających Putinowi, powraca też temat świętowania Bożego Narodzenia 25 grudnia. – Ta wojna przypieczętowuje reformę, żeby na zawsze
Tagi:
Bucza, chrześcijaństwo, Dniprowski Uniwersytet Narodowy, Donbas, Edward Łysiak, etnografia, geopolityka, Górny Śląsk, Hostomel, Irena Mychailuk, Izabela Jasińska, Julia Datchenko, Julia Datczenko, Kijów, konflikty zbrojne, kościół grecko-katolicki, Kościół katolicki, Kreml, Kresowa opowieść, kryzysy humanitarne, kultura, kultura ludowa, Mariupol, Moszczanka, Muzeum Śląska Opolskiego, NATO, nauki społeczne, Opolszczyzna, Pascha, polityka społeczna, polskie rodziny, prawosławie, Roman Sadruk, Rosja, rosyjska armia, Śląsk, Śląsk opolski, społeczeństwo, totalitaryzm, uchodźcy, uchodźcy z Ukrainy, Ukraińcy w Polsce, ukraińscy żołnierze, Wanda Jakimek, Wielkanoc, wojna rosyjsko-ukraińska, Zbigniew Jakimek, zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne, żołnierze, ZSRR










