Choć premier i prezydent głośno zapowiedzieli przekazanie po milionie złotych ofiarom tragedii w Chorzowie, nikt z poszkodowanych tych pieniędzy jeszcze nie otrzymał Po tragedii na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich, która miała miejsce 28 stycznia, ruszyła lawina deklaracji pomocy. W blaskach jupiterów premier Marcinkiewicz i prezydent Kaczyński zapowiedzieli przekazanie po milionie złotych ze swoich budżetów oraz kolejnego miliona z Kancelarii Sejmu. Jednak do tej pory osoby poszkodowane z tych pieniędzy nie zobaczyły ani grosza. Wypłacali od ręki Z błyskawiczną pomocą pospieszył zszokowanym ludziom Urząd Miejski w Chorzowie. – Do Chorzowa napłynęły deklaracje samorządów Bydgoszczy, Konina, Ostrowca Świętokrzyskiego, Radomia, Skawiny, Szczecina i powiatu Pułtusk w sprawie udzielenia pomocy finansowej dla rodzin ofiar i poszkodowanych w tragedii. W związku z tym prezydent Chorzowa podjął decyzję o natychmiastowej wypłacie zasiłku w wysokości 2 tys. zł. Do tej pory wypłacono go 151 osobom, łącznie ze środków specjalnych urzędu wydano 302 tys. zł. Pokrywamy też rachunki za hotele, żywienie itp. osobom, które korzystały z nich na terenie naszego miasta – informuje Gabriela Kardas, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Chorzowie. Przedstawiciele Caritasu Archidiecezji Katowickiej ruszyli z pomocą poszkodowanym następnego dnia po katastrofie. Odwiedzili wszystkich chorych w szpitalach i wręczyli im po 1000 zł. – Wspomogliśmy 107 osób, wśród nich rodziny tragicznie zmarłych, którym wręczono po 5000 zł. Na konto wciąż wpływają pieniądze. W tej chwili mamy 1 mln 200 tys. zł. Planujemy pomoc długofalową. Pieniądze będą potrzebne na różne cele – dla dzieci na naukę, dla poszkodowanych na rehabilitację. W tej chwili zbieramy informacje na temat rodzin poprzez parafie, księży i naszych pracowników. Pomoc koordynują cztery ośrodki Caritasu – nasz, w Gdańsku, Warszawie i Wrocławiu. Osoby, które poniosły uszczerbek na zdrowiu, mogą się zgłaszać do tych miejsc na swoim terenie – wyjaśnia Tomasz Piwowarczyk z Caritasu w Katowicach. Medialny gest Tomek Kurasiewicz został poważnie ranny. Trafił do szpitala w Sosnowcu. Następnego dnia odwiedził go niespodziewanie minister zdrowia, prof. Zbigniew Religa, a kilka godzin później prezydent Lech Kaczyński. Przy łóżku chorego stała jego ciężarna żona. – Syn urodził się nam kilka dni po katastrofie, 2 lutego w szpitalu w Oświęcimiu. Zaskoczono nas miłą niespodzianką, do żony na porodówkę przyjechali przedstawiciele Kancelarii Prezydenta z wyprawką dla dziecka. Dostaliśmy wózek, nosidełko i inne rzeczy potrzebne dla noworodka. Wszystko opisano w lokalnej prasie. Jeszcze w szpitalu, chyba w poniedziałek, odwiedził mnie pracownik Caritasu i wręczył 1 tys. zł, a potem dostaliśmy jeszcze 2 tys. zł z Chorzowa. Rozmawiałem też z kimś z Allianzu, kazano mi dosłać historię choroby i numer konta, ale nie wiem, w jakiej wysokości dostanę odszkodowanie. Muszę wrócić do szpitala, noga bardzo boli, chyba wdało się jakieś zapalenie – relacjonuje pan Tomek. Allianz Polska, w której były ubezpieczone Międzynarodowe Targi Katowickie, rozpoczął wypłatę odszkodowań dla ofiar i poszkodowanych. Odszkodowanie za śmierć wynosi średnio 34,5 tys. zł, za kalectwo – 35,6 tys. zł. Ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej było tak niskie, że nie wystarczy na więcej. Czy im też ktoś pomoże? – Nie chcę odszkodowania, ale też nikt mi go nie proponował – mówi Marcin Bochynek, hodowca gołębi i emerytowany trener piłkarski. Jego zdjęcie z zakrwawioną głową obiegło wszystkie media. Po opatrzeniu ran wrócił do domu. – Wtedy działała adrenalina, dopiero teraz odczuwam skutki potłuczeń. Byłem u chirurga w jednej z zabrzańskich poradni ściągnąć szwy i powiedziałem, że jestem z wypadku katowickiego i mam szczękościsk, a on odesłał mnie z tym problemem do innego lekarza i spytał jeszcze, dlaczego przychodzę z tym do niego. Dostałem informację, że mogę odebrać 2 tys. zł z Urzędu Miasta w Chorzowie, ale z inną propozycją pomocy nikt się do mnie nie zwracał. Wiem, że pomocą finansową objęto rodziny, które straciły bliskich, zastanawiam się jednak, czy na coś mogą liczyć hodowcy, którzy stracili tam swoje mienie? Michał Wiosna, hodowca gołębi spod Gliwic, właściciel championów wśród gołębi pocztowych, miał na targach jedno z największych stoisk. Opuścił halę o własnych siłach, nie odniósł żadnych obrażeń i na szczęście









