Przez długi czas „niepokorni” dziennikarze kwalifikowali „Politykę” jako gazetę postkomunistyczną, bo i tytuł z tamtych czasów, i redaktor naczelny, i najlepszy felietonista, a dokładniej mówiąc, jeden z najbłyskotliwszych pisarzy Daniel Passent również. Znudziło im się w końcu, ale „postkomunizm” jako obelga został przejęty przez „Politykę” i skierowany przeciw partii PiS. W ostatnim numerze (48/2015) przeczytałem: „Pisaliśmy wielokrotnie, że PiS jest najbardziej postkomunistyczną formacją III RP. Idealne państwo PiS to utopijna wizja nowego realnego socjalizmu”. Styl pisowskiej pani premier „coraz bardziej upodabnia się do peerelowskiej nowomowy”. Użyteczne będzie przytoczenie dłuższego cytatu z tego artykułu, rozwijającego myśl, że panowanie PiS będzie swoistym nawrotem do PRL: „Zdaje się, że horyzont ustrojowy wyobraźni prezesa [Kaczyńskiego] uformował się właśnie w tamtej epoce. Ktoś z mojego pokolenia – pisze redaktor naczelny – słuchając prezesa Kaczyńskiego, ma nieodparte poczucie, że już zna ten utwór. (…) »Partia kieruje, a rząd rządzi. Program partii programem narodu. Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej. Wszystko dla ludzi, przez ludzi i z ludźmi. Pod kierunkiem Pierwszego Sekretarza wytyczymy kierunki naszej ojczyzny. Praca najwyższym nakazem patriotyzmu«”. Po pierwsze, nie zdarzyło mi się, ani chyba nikomu, słyszeć takich haseł wznoszonych przez PiS. Po drugie, nie widzę w nich nic zdrożnego. Nie każda partia ma pierwszego sekretarza, ale każda mogłaby je wznosić, ponieważ należą do uniwersalnego języka demokracji, tak rzeczywistej, jak udawanej.
Krytyka powinna mieć jakiś cel: ograniczyć daną władzę, odwieść ją od złych zamiarów, nakłaniać do działań pożądanych, ale żeby te cele w jakimś stopniu osiągnąć, trzeba na niej zrobić wrażenie. Czy krytyka czysto werbalna, treściowo pusta, która nie ma dosłownego sensu i jest tylko przedrzeźnianiem, może zrobić wrażenie na partii PiS? Taka krytyka była skuteczna, gdy stosowano ją do SLD – kaczyści mogą się z tego tylko wyśmiać. Są partią kontynuującą i kultywującą antykomunizm, zwalczają PRL jako państwo wrogie, w ich programie mieści się dekomunizacja totalna, odnosząca się do nazewnictwa ulic i placów, napisów, pomników, tablic i zapewne też ludzi kojarzących się z PRL. Nie cichną wezwania do zburzenia Pałacu Kultury i Nauki. Niewykluczone, że „Polityka” będzie musiała zmienić swój postkomunistyczny tytuł. Jeżeli tamta epoka mogła rzekomo uformować horyzont ustrojowy tak krnąbrnego człowieka jak Jarosław Kaczyński, to czy nie mogła tego samego dokonać z liderami PO? Schetyna bardziej mi przypomina Babiucha niż Kaczyński kogokolwiek z tamtego aparatu, który pozbywał się ludzi zbyt niespokojnych.
Pisałem, że Platforma Obywatelska w opozycji nie potrafi przeciwstawić partii Kaczyńskiego żadnej określonej, mocnej idei (bez idei nie ma polityki) i będzie tylko łaskotać ją pod pachami porównaniami a to do Gierka, a to do Gomułki, a to wyciągać sędziego Kryżego (nie wiem, czego chcą od tego człowieka). Różnica między tymi partiami polega na tym, że PiS przesadza, a wiadomo, jak słabo brzmi zawsze krytyka samej tylko przesady. Na okładkowej stronie „Polityka” daje plakat przedstawiający manifestację młodzieży z lasem flag biało-czerwonych, z czasów wczesnej PRL, z napisem „To idzie PiS”. Doprawdy, nie mają litości dla tego PiS, a także dla manifestantów narodowych, bo ten plakat ma chyba ich zawstydzać.
•
Minister kultury mówił, że jego obowiązkiem jest spróbować zapobiec skandalowi, jaki wrocławski teatr obiecał ludności, ogłaszając, że na scenie odbędzie się kopulacja na żywo w wykonaniu aktorów porno sprowadzonych z zagranicy. Jedni spekulują na giełdzie, drudzy na rynku nieruchomości, a ludzie kultury też na rynku, ale sztuki. Najpierw jest pomysł jakiegoś czynu świętokradczego albo zwyczajnie obrzydliwego, potem następuje protest takiego lub innego autorytetu, najczęściej kościelnego, z tego robi się rozgłos, z rozgłosu wychodzi się w roli męczennika za wolność sztuki, a na końcu dostaje się trochę pieniędzy. W Polsce istnieje wiele służb specjalnych, ale ten rodzaj oszustwa żadnej nie podlega. Dyrektor wrocławskiego teatru aż tyle zyskał na znaczeniu, że poczuł się uprawniony do żądania od ministra podania się do dymisji. Widzowie nie byli zadowoleni, bo kopulacja trwała zaledwie półtorej minuty i nie było dobrze widać, czy naprawdę. Senator PiS i dewot katolicki najpierw był przeciw kopulacji na scenie, ale gdy go dyrektor teatru omotał słowami w telewizji, to zrobił ustępstwo i zarzucił teatrowi tylko wprowadzanie widzów w błąd, bo akt był prawdopodobnie udawany. We wszystkich dyskusjach o wypowiedziach obscenicznych przeciwnicy obscenów już po wstępnych wymianach zdań ustępują obrońcom zachowań paskudnych.
W elitarnym czasopiśmie „Res Publica” ktoś ironicznie napisał (1/2014), że we współczesnym teatrze „cel artystyczny zostałby w pełni osiągnięty dopiero wtedy, gdyby na scenie dokonano prawdziwego morderstwa albo rzeczywistego aktu seksualnego”. Podsuwam pomysł panu posłowi Mieszkowskiemu, dyrektorowi teatru: wykupić od rządu amerykańskiego osobnika skazanego na śmierć – oni tam mają kłopoty z egzekucjami – posadzić go na scenie na krześle elektrycznym i nacisnąć przycisk.
Podjęta przez ministra kultury próba zapobieżenia sprośnemu przedstawieniu została oczywiście porównana przez dziennikarzy i dziennikarki do zdjęcia „Dziadów” przez Gomułkę. Prof. Piotr Gliński bardzo ryzykował, przyjmując stanowisko ministra, nikomu nie życzę mieć w Polsce do czynienia z ludźmi kultury. Milczą oni, gdy państwo za pomocą specjalnego urzędu fałszuje historię, gdy upowszechnia szkodliwe mity, tworzy atmosferę przygotowań do wojny itp., ale szybko mobilizują się w obronie obscenicznych spektakli teatralnych i innych i wówczas wznoszą się na najwyższe poziomy patosu.
Głos zabrał także lider partii Nowoczesna. Kiedyś w ogródku kawiarnianym przy sąsiednim stoliku rozsiadła się paczka ni to kiboli, ni to studentów i przekazywali sobie uczucia za pomocą kilku słów, tych z najobrzydliwszego słownika. Kiedy przywołałem ich do przyzwoitości, najgłośniejszy odpowiedział dokładnie jak Ryszard Petru: mamy wolność słowa, żyjemy w wolnym państwie.
Paranoja
Głupota z ciemnotą się dogadały
I socjalizm z Polski przegnały.
Z poręki Ducha Świętego działały
Więc rozum i naukę za nic miały.
Dziś pot i łzy wyciska kapitalista
ale winien jest zawsze komunista.
Mówią, że w dostatek by opływali
Gdyby czerwonych zlustrowali.
Że kryzys na życiu się zaciska
Też winien jest – komunista.
Nawet społecznie wykluczeni
Zdradzają wstręt do czerwieni.
Paranoja do końca się ziszcza
bo zgłupiał też komunista.
W końcu stało się prawdą ponurą,
że sam woła – „precz z komuną”.
11.12.2012 r.
Bronisław Morawski
Z wielką przyjemnością i, można powiedzieć, ulgą intelektualną czytam Pana felietony.
Tak się w Polsce porobiło, że nikt już nie wypowiada się w swoim imieniu (za wyjątkiem Pana i paru nielicznych).
Mamy dwa stada stojące naprzeciwko siebie i ciskające nawzajem w siebie amunicją dowolnej proweniencji ideowej, byleby tylko w danym momencie biegu wydarzeń boleśnie ugodzić stado stojące naprzeciw.
Stąd i Polityka zidiociała do reszty, wychodząc z koniunkturalnego założenia, że nastał dobry moment, aby Kaczystom przywalić “argumentum ad PRL-um”. Co zresztą druga strona czyniła już od dawna, ale ostatnio jakoś broni tej używają z mniejszym upodobaniem, więc “lemingi” wyczuły puste pole do ataku i walą “po komunie”.
Z moich osobistych obserwacji wynika, że próba oceny złych obyczajów i zachować z pozycji obiektywnych bywa u nas mało skuteczna, natomiast wyzwanie kogoś od kontynuatora obyczajów PRL-wskich zawsze skutecznie pognębia przeciwnika w oczach gawiedzi.
Ale nie o tym właściwie chciałem, bo smutna jest obserwacja, że wolność intelektualna zanika w naszym kraju w zastraszającym tempie.
Trzeba należeć do jednego, bądź drugiego stada i tylko z tej zdefiniowanej pozycji należy się wypowiadać. Założę się, że większość czytelników czytając Pana rozpaczliwie usiłuje skonstatować, w imieniu którego obozu wojennego Pan to właściwie wszytko wypisuje?
Sprawiedliwa władza sądzenia stała się zupełnie niemodna, nudne miazmaty usiłujące przywołać jakąś rozsądną miarę i proporcję w ocenie wydarzeń w oparciu o uniwersalne kryteria giną w powszechnym wrzasku, którego celem nie jest już zaprowadzenie jakiegoś dobrego porządku lecz jedynie wykończenie wrażego stada.
A więc wojna, kości zostały rzucone, wszystkie wartości zlały się w ramach obozów w jedno!
Nawet co przyzwoitsza lewica nagle chwyciła za broń w “obronie demokracji” i przystąpiła do walecznej koalicji, choć wcześniej raczej łagodnie obchodziła się z wszystkimi niegodziwościami wyczynianymi przez dzisiejszymi przegranych.
Ostatnio z przykrością i niesmakiem dostrzegłem sympatyczną panią Nowacką rzucającą się w sam środek wiru tej prawicowo-prawicowej naparzanki, która prawdziwego socjaldemokratę powinna obchodzić tyle co zeszłoroczny śnieg.
Ja to odczuwam w kręgu moich znajomych, bo kiedy usiłuję zająć jakieś własne stanowisko, nie uwarunkowane sympatią z jednym bądź drugim stadem, prędzej czy później zawsze jestem przyparty do muru pytaniem – to za kim ty w końcu jesteś?
” to za kim ty w końcu jesteś?” Pamietam z mlodosci, ze takie pytanie zadawali kibole przypadkowo spotkanym ludziom, a kto opowiedzial sie za “niewlasciwym” klubem – mogl oberwac. Natomiast na 100% obrywal ten, ktory probowal sie wykrecac, ze te sprawy go w ogole nie interesuja. Czyz nie przypomina to jako zywo polskiego zycia politycznego? Wyglada na to, ze zeszlo ono do poziomu kibolskiego – rynsztoka innymi slowy.
Poza jak zwykle celną analizą polskiej paranoi politycznej , cieszy mnie podjęcie sprawy “kultury” .
Ma Pan rację o całkowitym milczeniu sfer tzw. kultury w sprawach fundamentalnych . Natomiast Mieszkowski z Nowoczesnej zresztą , zrobił chamski “myk” . Wpierw rozgłosił przez media , że na scenie będzie żywe porno . Do tego stopnia , że aktorzy nie chcieli grać . Potem były sprzeciwy . Słuszne wg. mnie , bo teatr z zasady jest metaforą życia , i np. burzy nie pokazuje się zalewając widzów wodą .
Potem Mieszkowski odżegnał się od porno , zarzucając oponentom fakt , że nie widzieli spektaklu i bredzą nie wiedząc o czym . Potem zaś , wspierany przez szefa swej partii ubrał się w szaty Katona i dawaj –
latał na wysokich obrotach bez sensu i cienia przyzwoitości !