Próba jakiegoś „my”

Próba jakiegoś „my”

„Chciałabym pomóc”, pisze zmartwiona pani na Facebooku. „Szmata!”, Pusia7 szybko reaguje. „Leży na plaży, gdy inni umierają w Afganistanie!”. Inna dziewczyna „solidaryzuje się” z Afgańczykami. „Suka! Widzieliście jej samochód (i cellulitis)?”, oburza się Rafik. „Te zdjęcia nie dają mi spać. Czuję się bezradny”, powiadamia mężczyzna. „To przyjmij do domu 20 uchodźców, a nie zamulaj w necie. Debilu z farbowanymi baczkami i botoksem w lwiej zmarszczce”. „Wszystko mnie boli, kiedy patrzę na zdjęcia tych kobiet”, informuje pani w białej bluzce. „Glonojad daje dupy na mieście, a teraz udaje, że zna się na polityce. Afganistan to tylko pretekst, żeby wywalić cyce!”, komentuje post użytkownik Tuwim.

Jak miło, społecznościowa Polska reaguje na wojnę i wspólnie zastanawia się, jak pomóc. Dramatyczne wydarzenia są – jak zwykle – pretekstem do dalszego formowania się społeczeństwa obywatelskiego, wysokiego poziomu refleksji i wrażliwości, próby zbudowania jakiegoś „my”. Kurz jeszcze nie opadł po kłótniach dotyczących tego, czy człowiek o lewicowych poglądach powinien brzydzić się „bronić TVN”, czy stacja telewizyjna powinna „mieć swoją reprezentację w rządzie” i czy cała ta awantura to nie „wina logo” i w ogóle złej komunikacji protestu. Czy może tylko lamerzy angażują się w obronę w sumie rozrywkowej stacji, która „nie jest poważnym źródłem”, a do tego jest przecież korporacją i to w ich „Kropce” uparcie powracał ten szkodnik Kukiz i jego chore myśli. Więc: jedni odpadli od protestów, kiedy ktoś do nich podszedł z laurką dla stacji („Kocham TVN”, „TVN to moja rodzina”, „Wasze programy są cudowne”), drudzy krzyczeli „Nie chodzi o TVN! Głupie dzieciaki, co znacie politykę z Facebooka! Obudzicie się w Rosji”. „Nigdy nie obudzimy się w Rosji, bo nasze społeczeństwo kocha colę i relaks amerykański”. Ale byli oczywiście tacy, którzy odczekali, co napisze reszta (ta zasada bezpieczeństwa nigdy ich nie zawiodła) i wtedy, trochę z góry, trochę żartem, napisali coś w rodzaju: „Wszyscy daliście się zmanipulować i jednej, i drugiej stronie. Naprawdę się o was martwię”.

Niewielu ludzi wysłało sobie wtedy na Feju nakleję donata (pączka z dziurką), którego można traktować (podobno) jako ikonę zgody. Eksperci od jednej wakacyjnej wycieczki do Afganistanu kontra ślepe mioty hejtu. Wielbiciele „Tańca z gwiazdami” kontra tacy marksiści, którzy Marksa znają tylko z Wikicytatów (a i te źle zrozumieli). Trudno wziąć tych wszystkich ludzi za swoich, trudno się do nich przyłączyć. I nie wiem jak: przymierzam się prawym bokiem, lewym i zawsze mnie coś uwiera, zawsze mi niewygodnie, wstydzę się i za siebie, i za nich. Zamiast jakiegoś „my” coraz bardziej nie lubię i siebie, i ich, ale nadal jesteśmy osobno. Pokusa odwrócenia wszystkich monitorów, radia, odłączenia rutera po to, żeby spędzić ten tydzień może i na własnej kanapie, ale za to z dobrymi książkami – jest wielka. Ale teraz byłaby to zwykła ucieczka, zwykła ucieczka na wymyślone południe – przez dziurę w podłodze.

„Tu można sięgnąć do Marka Aureliusza”, radzi pani z gazety. „On mógłby być dla nas wzorem. Każdy powinien znaleźć małe rzeczy, które mógłby robić dobrze, dla siebie i świata. Inne trzeba zostawić w spokoju. Nie mamy przecież wpływu na te najważniejsze sprawy, ha ha!”. Sięgam do Marka Aureliusza i moje ciało dosłownie się rozjeżdża, jakby było czymś w rodzaju ogromnego pączka, który wisi na słońcu, przybity do drzwi wrocławskiej opery jak jakiś świąteczny stroik. Moja skóra staje się luźna, tak że mogę w niej wędrować z góry na dół, z prawej strony na lewą. Być może jestem mrówkami albo jakimiś krwinkami? Wlokąc za sobą skórę, czołgam się do laptopa. Już pierwszy cyniczny komentarz stawia mnie na nogi. Puls wraca, wstaję, otrzepuję się. O, my! Chaotyczni, pełni dobrych chęci, zawistni, przestraszeni, udający coś, cytujący kogoś. Surrealni i jednocześnie tak bardzo rzeczywiści, z naszymi emocjami, bolączkami. Totalnie rozjechani pomiędzy tym, kim chcielibyśmy być, a tym, kim w ten cholernie irytujący sposób jesteśmy.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy