Prawdopodobnie Szatan

Prawdopodobnie Szatan

Popadam w paranoję, czym chętnie ze światem się podzielę, albowiem jedyne, co mi pozostaje, to terapia autoironią. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz zobaczyłem człowieka prowadzącego rozmowę przez douszną słuchawkę, wziąłem go za pomylonego. Zdziwiłem się, że młody, zadbany mężczyzna gada do siebie na ulicy; z czasem zacząłem się dziwić niepomiernie, że w mieście rozpanoszyła się jakaś obłąkańcza epidemia, aż ktoś mi w końcu uświadomił, że nieco nie nadążam za postępem technicznym. Dwie dekady temu po raz pierwszy znajomy zrobił aparatem fotograficznym filmik z moim udziałem, a ja myślałem, że raczej mnie wkręca, niż nakręca – no bo jak to tak, zdjęcie, które mówi? Film aparatem, nie kamerą? Nauczony tymi blamażami przestałem publicznie się dziwić wszelkim technologicznym rewolucjom, a ostatnio nawet antycypuję je nieco paranoicznie. Dziś już nikt nie ma wątpliwości, że telefony nas podsłuchują, laptopy nas podglądają, czego dowodzą dane natychmiast przemielone przez algorytmy i wyplute w postaci sprofilowanych reklam. Wystarczy porozmawiać czule z kochanką przez komórkę o planowanej randce w tajnej agroturystyce, aby między postami znajomych natychmiast znaleźć reklamy prezerwatyw i lubrykantów pod ramię z ofertami biur podróży i zacisznych pensjonatów; dość przeczytać najnowszy felieton ulubionej autorki, a już się wpychają między posty materiały promocyjne wydawnictw; człowiek poskarży się szeptem lub Messengerem, że ma kłopoty ze spłatą kredytu, a od razu go bombardują SMS-owe zachęty do pobrania chwilówek. Tymczasem jednak przytrafił mi się zbieg okoliczności w kontekście powszechnej inwigilacji dość upiorny, choć w istocie rzeczy całkiem niewinny. Wróciwszy z kanikuły pozazasięgowej, rzuciłem się łapczywie do Spotify, założyłem słuchawki i wybrałem losowy tryb wyboru muzyki. Trafiło na suitę Władysława Szpilmana „Życie maszyn” z najnowszej płyty mojej ulubionej pianistki Julianny Awdiejewej. Słyszałem ten utwór dotąd tylko raz, na żywo, podczas festiwalu Chopin i jego Europa (którego kolejna edycja już za chwilę, skądinąd właśnie Awdiejewa zagra na finał „I koncert fortepianowy” Brahmsa) – algorytm trafił w środek tarczy, bo rzecz chodziła mi po głowie od lat, a nowej płyty rosyjskiej pianistki dotąd nie wysłuchałem. Płyta nosi tytuł „Resilience” i gromadzi utwory przetrwańców mrocznych czasów, zaiste postaci, które wykazały się wielką odpornością na napór grozy wojennej – oprócz sławetnego robinsona warszawskiego mamy tu jeszcze utwory Szostakowicza i Weinberga. Płytę otwiera jednak Szpilman z przedwojennym „Życiem maszyn”, które pokazuje go od strony całkiem poważnej kompozytorsko – zwłaszcza w nadzwyczaj efektownej, prokofiewowskiej z ducha części toccatowej. I teraz uwaga: tyle, co wybrzmiała trzecia część suity, zadzwoniła do mnie pani z… chorzowskiego Muzeum Hutnictwa i zaprosiła do udziału autorskiego w nowo powstającym periodyku, którego pierwszy numer ma być poświęcony „dźwiękom oraz muzyce świata industrialnego” pod hasłem „HUTA HUCZY”. Ochoczo się zgodziłem, zwłaszcza że audiosfera fabryczna kołysała mnie do dziecięcych snów, jak każdego chorzowianina wychowanego pomiędzy hutami – ale zaraz potem przyszedł spiskowy zestaw ponurych przewidywań. Zaraz, zaraz, a jeśli za chwilę algorytm sięgnie już tak dalece, by kreować rzeczywistość? Każda nasza myśl i każda decyzja będą teraz rezonować? A może od zawsze tak było – nasze życia są zdeterminowane przez Nadalgorytm, który pokaźna część ludzkości myli z Bogiem? Klasyczny lęk paranoika, że niejacy Oni wiedzą o nas wszystko, nie jest już wcale groźbą urojoną, jak dowodzą kolejne pisowskie skandale od Pegasusa po Niedzielskiego. Donald Tusk w swojej instagramowej kampanii mówi wprost o wszechinwigilacji, którą stosuje władza, by założyć nam obrożę i kaganiec. Moje lęki są raczej natury ontologicznej. Rasowy paranoik czyta w zbiegach okoliczności ukryty sens, ba, on w przypadki nie wierzy – w paranoi wszystko kieruje się żelazną logiką, którą choroba każe rozwikłać. Świetnie się tym zabawiał Gombrowicz w „Kosmosie”. Jeśli więc to nie ślepy traf odezwał się głosem pani z Muzeum Hutnictwa w reakcji na moje słuchanie „Życia maszyn” – „któż zatem bawi się tak ludźmi i w szyderstwo ich obraca?”.   Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 33/2023

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok