Pręgierze i ołtarze

Pręgierze i ołtarze

Bezprzykładna kaczystowska nagonka na Agnieszkę Holland to kolejna ponura rekonstrukcja historyczna polskiej prawicy. Hasło „Tylko świnie siedzą w kinie” zapewne tylko napędzi widzów „Zielonej granicy”, ale władza o to nie dba, chodzi wyłącznie o podsycanie kampanijnego pożaru. Jak rozumiem, prawym patriotom marzą się teraz egzekucje „w imieniu rzeczypospolitej”, tyle że zamiast akowców mieliby je wykonywać spontaniczni obrońcy ojczyzny w rodzaju zabójcy prezydenta Adamowicza.

Tymczasem w akcie zemsty za nagrodę przyznaną filmowi Holland na Lido „obóz propolski”, jak zwykli się nazywać pisowscy luminarze, postanowił delegować na inny prestiżowy festiwal do Wenecji niejakiego Czwartosa. Na przyszłoroczne biennale sztuki zostanie wysłany prawicowy błazen, a jego bogoojczyźniane bohomazy zostaną wystawione w polskim pawilonie na powszechne pośmiewisko.

Pisowska kinematografia nie sięga dalej niż peplum, tyle że zamiast postaci biblijnych mamy tu XX-wiecznych pomazańców IPN, zatem władza nie ma mocy, by wyprodukować film, który miałby wartość artystyczną pozwalającą dostać się do konkursu znaczącego festiwalu filmowego. Ma za to możliwość wyznaczenia reprezentanta Polski na „lewackim targowisku” sztuki współczesnej, której nienawidzi. Wenecja w przyszłym roku ma dialogować na temat życia w diasporze, migracji i przesiedlenia oraz społecznej nieprzynależności, a my wyślemy im indywiduum jak z mokrych snów ministra Glińskiego: patriotę kibola, który wymaluje obraz Ojczyzny cierpiącej w kleszczach wrogich mocarstw.

Gdybym nie widział, nie uwierzyłbym, że on tak na serio – na wystawie w okupowanej przez kaczystów Zachęcie można było zobaczyć obrazy, które – jak głosił tytuł – „malarz klęczał, jak malował”. Można tam było podziwiać epitafia i ołtarze żołnierzy wyklętych albo tandetnie antyniemieckie obrazki. Na przykład cytat z „Todesfuge” Celana trafił już nie tylko pod strzechy, ale i pod nierówny sufit patriotycznego bohomaziarza – na płótnie Czwartosa towarzyszy mu oczywiście para w mundurach SS. To jest sztuka kibolska, przy czym sektorówki na warszawskiej Żylecie zdają się bardziej wyrafinowane. Nie mam nic przeciw futbolowi, ale wszystko przeciw kibolstwu – Czwartos jako fanatyk klubu z Kielc uczynił sobie autoportret z szalikiem klubowym, zapewne święconym podczas pielgrzymki na Jasną Górę.

Natomiast w bielskim BWA otwarto znakomitą wystawę spoglądającą na religię w sposób zgoła odmienny, cokolwiek demoniczny. Skądinąd jej autor, Tomasz Kulka, przed dziesięciu laty z inspiracji kibolstwem wykonał błyskotliwe ceramiczne „Sceny rodzajowe” z ustawek, odtwarzając plemienne mordobicia z naturalistyczną precyzją, ku przestrodze i zatrwożeniu. Tam mieliśmy orgię przemocy, teraz także widzimy ludzkość, a raczej męskość, w masowym, orgiastycznym rytuale. „Piramidę głupców” tworzą przede wszystkim ikony profaniczne. Asocjacje ze sztuką sakralną czy wręcz ołtarzową wywoływane są nie tylko przez tryptykowe formy obrazów i ich półokrągłe ramy, ale również technikę pisania ikon: temperę jajową na desce albo malarstwo na szkle – niezwykłe, warstwowe, dające efekt trójwymiarowy. Nawet tekst kuratorski i materiały informacyjne na początku wystawy są wykonane w estetyce ogłoszeń parafialnych w gablotach kościelnych. Mimo to twórca zastrzega się, że nie miał obrazoburczych intencji, aby, jak mniemam, nie zostać posądzonym o ewentualną obrazę uczuć religijnych (mamy na to w polskim prawie paragraf, co jest niebywałym skandalem).

Wszelki ikonoklazm lęgnie się wyłącznie w oku patrzącego. Obiektywne okrucieństwo ikonografii rzymskokatolickiej zostaje zastąpione paralelnie groźną, okrutną, lecz zarazem całkowicie wyimaginowaną, frenetyczną wizją kultu. Skojarzenia z Boschowskim „Ogrodem rozkoszy ziemskich” są tu nieuniknione. Na obrazach masy tłoczą się w rytualnej ekstazie sensu stricto: wszystkie męskie postacie mają erekcję, nawet bóstwa ejakulują i skrapiają nasieniem kłębowiska nagich ciał. Kapłani tej nieznanej, surrealnej i mrocznej religii jednak jako żywo przypominają katabasów w sutannach, co najbardziej przybliża ten metafizyczny persyflaż do obrządku rzymskokatolickiego. Centralne miejsce zajmuje tytułowa instalacja, gdzie ceramiczne ludziki – także wyłącznie nagie postacie męskie – wędrują gęsiego w zaklętym kręgu, wpadając w wulkaniczne czeluści i z nich wypełzając. To piekielne perpetuum mobile daje nieodparte wrażenie, że jest błędnym kołem nagiego okrucieństwa i jeśli dokądś wiedzie, to tylko ku zagładzie.

 

Wydanie: 2023, 39/2023

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy