Prezenty z historią

Prezenty z historią

Brakuje ci pomysłu na podarunek dla najbliższych? A pomyślałeś o pandzie pod choinkę? Zdecydowana większość z nas prezenty kupuje na ostatnią chwilę, często z duszą na ramieniu. Co roku zresztą w okolicach Bożego Narodzenia media pęcznieją od złotych porad, zestawień podarków, które aktualnie dominują na listach przebojów, prezentów „dla niego”, „dla niej”, „dla obojga”, tych alternatywnych i tych najłatwiejszych do kupienia. Czasem jednak prezent musi być szczególny. Przemyślany, podszyty kilkoma warstwami znaczeń albo przynajmniej unikatowy. Taki, który obdarowany zapamięta na długie lata. Czy nie lepiej w tym przypadku odrzucić poradnikowe rozwiązania i sięgnąć do czasów minionych, w których podarunków jedynych w swoim rodzaju akurat nie brakowało? Można osobie nam drogiej ofiarować na Gwiazdkę całe miasto. Odbiorcą takiego właśnie prezentu był Abraham Lincoln, choć słowo prezent należy tu interpretować metaforycznie. Zimą 1864 r., w czasie trwającej już niemal cztery lata wojny secesyjnej, wojska Północy przez kilka tygodni bez powodzenia oblegały Savannah w stanie Georgia, jeden z ważniejszych strategicznie punktów obrony Południa. Dowodzący atakiem gen. William T. Sherman, kiedy ostatecznie przejął kontrolę nad miastem 22 grudnia, natychmiast wysłał telegram do prezydenta. Zameldował w nim, że – dosłownie – w prezencie świątecznym przekazuje pod rządy Lincolna Savannah wraz ze 150 armatami oraz, co wtedy było znacznie ważniejsze, 25 tys. bali bawełny. Jeśli ktoś nie ma akurat ochoty żadnego miasta zdobywać siłą, może je po prostu kupić. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić taką transakcję na wolnym rynku (choć kampusy niektórych firm technologicznych, takich jak Apple czy Amazon, w zasadzie funkcjonują już jak małe miasta), ale w VI w. p.n.e. jak najbardziej figurowało to w repertuarze podarunków. Z tej opcji skorzystał Nabuchodonozor II, wielki król Babilonii, który żonie Amytis ofiarował większe od niejednego istniejącego wówczas miasta ogrody. Jeden z siedmiu cudów świata starożytnego, tzw. wiszące ogrody Semiramidy, był podarkiem mającym leczyć tęsknotę. Amytis bowiem, pochodzącej z Medii, starego indoirańskiego państwa, brakowało wokół królewskiego dworu zieleni, która w ojczyźnie otaczała ją na każdym kroku. Mąż nie mógł oczywiście pozwolić jej na powrót, więc ojczyznę przywiózł do niej. Ściągnął do Babilonu najpopularniejsze rośliny z Medii, i to w ogromnych ilościach, tworząc gigantyczną nawet jak na dzisiejsze czasy sieć zagajników, ogrodów, parków i skwerów. Jego dzieła oglądać już nie można, antyczne źródła donoszą, że zostało zniszczone 300 lat później w trzęsieniu ziemi. Historycy spierają się jednak o to, czy w ogóle istniało. Opisy wiszących ogrodów były według niektórych ekspertów aż nazbyt kwieciste, żeby były prawdziwe. Motyw dawania w prezencie całych miast pojawia się w historii zaskakująco często. Karol II, król Anglii, przyszłej małżonce, portugalskiej księżniczce Katarzynie Braganzie, w akcie zaręczyn podarował aż dwa. Bombaj i znajdujący się dziś w Maroku Tanger przeszły w personalne władanie księżniczki, gdy ta zgodziła się na zamążpójście. Prezent imponujący, z rozmachem, ale samego Karola trudno za niego chwalić. Gdy oferta została złożona, miał lat dziesięć, a jego wybranka zaledwie dwa. Z prezentem, nawet najlepszym i najbardziej wyszukanym, trzeba jednak umieć się obchodzić. Lekcję tę w bolesny sposób odebrał papież Leon X, któremu w 1514 r. król Portugalii Manuel I podarował żywego słonia. I choć może to się wydawać podarkiem mało praktycznym, papież był w siódmym niebie. Według relacji świadków słoń stał się z miejsca jego ulubionym towarzyszem w czasie wolnym. Do tego stopnia, że właśnie zwierzęciu, nazwanemu Hanno, miał Leon X powierzać swoje przemyślenia teologiczne i polityczne – choć trudno się spodziewać, aby słoń był wartościowym uczestnikiem tej debaty. Miłość do podopiecznego okazała się jednak zabójcza. Papież otoczył go źle pojmowaną troską, kazał poić mlekiem z dużą ilością złota. Układ pokarmowy słonia tak dużej dawki czułości nie wytrzymał, Hanno zmarł w bardzo młodym jak na słonia wieku zaledwie sześciu lat. Przejdźmy jednak do czasów nieco bardziej współczesnych. Bodaj najbardziej znanym prezentem o charakterze międzynarodowym jest Statua Wolności, według popularnej, ale mocno spłyconej i niekoniecznie prawdziwej legendy przekazana Amerykanom przez Francuzów jako upamiętnienie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 52/2021

Kategorie: Obserwacje