Przejście

Przejście

Zabrał jedno naczyńko i cały swój mały realizm: trzaskanie drzwiami, pełne namysłu stand-upy przy lodówce, powiadomienia z iPhone’a. Kałuże wody przy wannie, szkliste, ścięte powłoczki białka na kuchence. I wyprowadził się. W jego pokoju, którego tak brakowało, wreszcie można postawić suszarkę na pranie i trzy stare walizki. A na półce – katalogi z wystaw i książki benefisy, wydawane z okazji stulecia szacownej instytucji, przewodniki po stoczni, antologie poezji litewskiej. Skarpety sparowane, w szafce czyste kubki (tyle ich mamy?), w komodzie pierwszy raz to nie szatan zwycięża. Leżę na łóżku z czystym psem w czystej pościeli i serio się zastanawiam, po co mi ten porządek.

Trudno nawet zrobić zakupy. Kilka dni z rzędu kupuję za dużo chleba, a przecież wyjadacz poszedł już w dorosłość i sam po sobie wyrzuca niedojedzony chleb. Jabłka od dwóch dni leżą na stole kuchennym. Dwa dni! Jabłka! Próbuję uwierzyć własnym oczom. Zjadam pięć na pięć kupionych serków, mleko zrobiło się zsiadłe. I przede wszystkim noce – są wyludnione. Światła pogaszone, nikt nie robi kawy o trzeciej nad ranem, nie gotuje makaronu ze swoją dziewczyną, szepcząc i śmiejąc się: Ciszej! Ciszej! Cicho!

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 20/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

 

 

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy