Mimo obowiązującego w Polsce od 2010 r. zakazu stosowania kar fizycznych prawie połowa rodziców przyznaje się do wymierzania dzieciom klapsów „Sensem rodzicielstwa jest wspieranie dziecka na jego drodze dorastania ku odpowiedzialnej wolności. Symbolem takich właśnie rodzicielskich działań jest przysłowiowy klaps, który nie jest żadnym biciem, nie jest nawet czymś szkodliwym, lecz – przeciwnie – jest czynem o wysokiej wartości wychowawczej i dlatego zasługuje wręcz na pochwałę”, zaczyna się pewien tekst na temat „lekkich” kar cielesnych wobec dzieci. Dalej autor przekonuje: „Od samego początku swej opieki rodzice mogą i wręcz muszą używać przemocy, by właściwie wykonywać swoje zadania. (…) Jako ważny element dobrze rozumianego procesu wychowania, polegającego na wprowadzaniu do świadomości dziecka prostych reguł dotyczących tego, co właściwe i słuszne, pojawia się tutaj kwestia stosowania subiektywnie dotkliwych dla dziecka fizycznych form przemocy”. Ten fragment pochodzi nie z XVIII-wiecznego traktatu o wychowaniu, tylko z artykułu opublikowanego w „Rzeczpospolitej” w 2016 r. Jego autor, filozof polityki prof. Zbigniew Stawrowski – powołując się m.in. na Kanta i używając łacińskich terminów – głosi, że kary cielesne, „odpowiednio stosowane”, są moralnym obowiązkiem rodziców, wyrazem poczucia odpowiedzialności, a nawet metodą socjalizacji. Tekst prof. Stawrowskiego niepokoi nie tylko samą treścią. Jego publikacja i następująca po niej dyskusja pokazały również, że tzw. klapsy – mimo obowiązującego od 2010 r. zakazu stosowania kar cielesnych – wciąż cieszą się w Polsce sporym przyzwoleniem. Wyrażona w tekście opinia odzwierciedla ogólne tendencje. Według badań urzędu Rzecznika Praw Dziecka z zeszłego roku aż 43% respondentów akceptuje stosowanie klapsów, a aż jedna czwarta uważa, że „lanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło”. Zaledwie 23% pytanych odniosło się do takich działań ze zdecydowaną dezaprobatą. Z kolei badania Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę z roku 2017 pokazały, że klapsy akceptowane są przez 49% badanych, a 82% przynajmniej raz było świadkiem wymierzania dziecku kary fizycznej. Zdaniem dr Aleksandry Piotrowskiej, psycholożki, wykładowczyni na Wydziale Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego i współautorki książki „Szczęśliwe dziecko, czyli jak uniknąć najczęstszych błędów wychowawczych”, dane te są jednak zaniżone. – Kiedy psycholodzy i pedagodzy zaczynali krytykować klapsy, paradoksalnie łatwiej było przekonać stosujących je rodziców do szkodliwości takich działań. Natomiast od kilku lat obserwujemy odwrót od tej tendencji – komentuje badaczka. – Przyznanie się do stosowania klapsów wiąże się z coraz mniejszym wstydem i jest coraz bardziej racjonalizowane, czego przykładem jest artykuł prof. Stawrowskiego. Obawiam się, że kolejne badania będą pokazywać częstsze stosowanie klapsów – nie dlatego, że więcej rodziców tak postępuje, ale dlatego, że więcej będzie się do tego przyznawać. Opublikowany w „Rzeczpospolitej” tekst świadczy o tym, że nawet dla szkodliwych i przestarzałych „metod wychowawczych” można znaleźć przekonujące i trudne do zwalczenia argumenty, często uznawane przez tzw. dobrych rodziców. To zupełnie co innego – Nie wiem, o co ta cała afera wokół klapsa – irytuje się Iwona, policjantka wychowująca sześcioletnią córkę. – Dawniej nie było problemu, a teraz nagle, że przemoc. Córka nie obrywa często, ale wie, że może. Nie mam z nią żadnych problemów. – Powiedzmy sobie jasno: jestem absolutnym przeciwnikiem bicia. Ale jakoś nie wierzę, że lekka kara cielesna od czasu do czasu czyni wielką szkodę. Nie można wrzucać do jednego worka umyślnego znęcania się i egzekwowania zasad – twierdzi Krzysztof, 28-letni historyk, bezdzietny. Dr Aleksandra Piotrowska: – 90% stosujących kary cielesne rodziców nie utożsamia klapsa z biciem. Mówią: jestem generalnie bardzo spokojnym człowiekiem, przeciwnikiem bicia, ale… Tylko że jeśli raz uciekamy się do takiej praktyki, otwieramy pewną furtkę, którą później trudno zamknąć. Sytuacje „ostateczne” i „wyjątkowe” zaczynają się mnożyć, a klapsy wymierzane są z coraz większą siłą i łatwością. Matki, które do mnie przychodzą, mówią, że są przerażone, jak łatwo wymierzają kolejne razy. Tymczasem wszystkie badania pokazują, że zmiany zachodzące w mózgu dziecka na skutek regularnie doświadczanego stresu nie różnicują ciężkiego bicia, przemocy psychicznej czy klapsów „od czasu do czasu”. Mózg dzieci regularnie doświadczających jakiejkolwiek formy przemocy przypomina mózg weterana wojennego. To nie jest przesada, te dzieci mają