Przyroda czeka na konkrety

Przyroda czeka na konkrety

Apelujemy, by Lasy Państwowe zaczęły finansować ochronę przyrody, a nie kapliczki i kluby sportowe


Radosław Ślusarczyk – prezes stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, broniącego dzikiej przyrody


Nie powinieneś być teraz przykuty do jakiegoś drzewa?
– Jest wiele metod walki o przyrodę. Dużej części społeczeństwa ta walka rzeczywiście kojarzy się głównie z działaniami tego rodzaju, gdyż nadal mamy do odrobienia kilka lekcji aktywności obywatelskiej. Z badań opinii publicznej wynika, że jesteśmy bardzo związani z krajobrazem oraz przyrodą i chcemy je chronić. Niestety, jako społeczeństwo nie mamy odpowiedniej wiedzy ani umiejętności, dlatego często próbujemy to robić, dopiero gdy uruchamiane są piły i wjeżdżają buldożery, a wówczas jest przeważnie za późno. Brakuje świadomości, że kluczowe decyzje administracyjne zapadają rok czy dwa lata wcześniej i już na tym etapie należy się angażować, sieciować i szukać pomocy ekspertów.

Niedostosowanie metod do potrzeb skutecznej ochrony przyrody jest w Polsce ogromnym problemem, dlatego bardzo często przyroda przegrywa. Inna sprawa, że jako społeczeństwo w pewnym sensie sami się ubezwłasnowolniliśmy.

Co masz na myśli?
– Tak bardzo zapragnęliśmy rozwoju oraz dobrobytu – rozumianego jako „uporządkowanie” otaczającej nas przestrzeni i wygoda, m.in. możliwość szybkiego podróżowania do każdego zakątka kraju – że wszelkie inwestycje infrastrukturalne uznawaliśmy za konieczność, nawet gdy prowadziły do ogromnych zniszczeń w przyrodzie i nieodwracalnych zmian w krajobrazie. Tymczasem wiele z nich było źle zaprojektowanych, przewymiarowanych lub po prostu niepotrzebnych – tu przykładem może być masowe wycinanie zabytkowych i unikatowych w skali Europy alej przydrożnych pod budowę ścieżek rowerowych. Na fali ogólnego przyzwolenia na rozwój infrastruktury bez oglądania się na koszty przyrodnicze rządzący stopniowo wyłączali społeczeństwo z procesu decydowania o środowisku.

Zapewne masz na myśli uchwalanie kolejnych tzw. specustaw: kolejowej, drogowej, lotniskowej, atomowej, w sprawie kanału przez Mierzeję Wiślaną… Ich cechą wspólną jest to, że w praktyce wykluczają obywateli z procesu planowania inwestycji i umożliwiają kontynuowanie projektów niezgodnych z prawem.
– Dzięki temu buduje się prościej i szybciej, ale dzieje się to kosztem przyrody i lokalnych społeczności. Przykładem jest skarżyski odcinek drogi S7, który zniszczył najważniejsze w Polsce stanowisko przeplatki aurinii – chronionego i zagrożonego wyginięciem motyla. Po ciężkiej batalii sąd potwierdził, że drogowcy naruszyli przepisy, ale dzięki specustawie nie miało to żadnego wpływu na już zrealizowaną inwestycję i nikt nie poniósł konsekwencji. Takich sytuacji są w Polsce tysiące, a wszystkie one przyczyniają się do drastycznego spadku różnorodności biologicznej, od której na dłuższą metę zależy nasz dobrostan.

Coraz więcej osób odrzuca wizję, zgodnie z którą jest on wprost proporcjonalny do ilości wylanego betonu.
– Część społeczeństwa dostrzegła, że w „doganianiu Europy”, w której naturalnych ekosystemów jest już bardzo mało, poszliśmy za daleko i że większą wartością jest np. dziki górski las niż kolejny wyciąg narciarski. Zaczyna nam także bardziej zależeć na przyrodzie w naszym sąsiedztwie – na starych drzewach w parkach miejskich i starych alejach przydrożnych. Emblematycznym przykładem zwrotu w stronę przyrody jest obserwowany od sporu o Puszczę Białowieską wzrost społecznego zaangażowania w ochronę lasów.

W lasach jest wszystko, czego potrzebujemy do odpoczynku, rekreacji czy kontaktu z naturą. Niestety, w ciągu ostatnich 30 lat skala wycinek wzrosła aż dwiupółkrotnie. Niemal przy każdym wyjściu do lasu widzi się zręby i stosy drewna na składnicy. To nam przeszkadza – nie tylko w lasach przyrodniczo cennych, ale również w tych mniej spektakularnych, lecz stanowiących nasze najbliższe otoczenie. Zagrażają im głównie wycinki, ale też rozbudowa infrastruktury, np. sieci dróg szybkiego ruchu, a w górach wielkoskalowe inwestycje narciarskie. Po dekadzie przerwy wraca temat budowy wyciągów w siedmiu dolinach w Beskidzie Sądeckim. W Beskidzie Małym wciąż zagrożonych jest 300 ha terenu przewidzianego pod gigantyczny ośrodek narciarski.

Inwestycyjny walec jest zwykle bardzo trudny do zatrzymania.
– Żeby mieć z nim szanse, organizacja taka jak nasza musi się posługiwać całym wachlarzem metod. Musi śledzić procesy administracyjne oraz konsultacje społeczne i składać w ich ramach odpowiednie wnioski czy uwagi, do czego niezbędna jest wiedza przyrodnicza. Musi bronić przyrody w sądach, a kiedy trzeba – wyrażać swoje niezadowolenie w formie akcji bezpośrednich.

W 1994 r. Lasy Państwowe wycinały w Puszczy Białowieskiej 300-letnie dęby, a obywatele naszego kraju nie wyrazili sprzeciwu. Na protesty organizowane przez Pracownię na rzecz Wszystkich Istot bardzo licznie przyjechali natomiast ludzie z zagranicy, zdeterminowani, by bronić ostatniego naturalnego lasu nizinnego Europy. Byłem wtedy młodym człowiekiem i było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Protestujący, często w wieku mojej mamy, nie bali się m.in. przykuć do bramy Ministerstwa Środowiska i w odróżnieniu od Polaków wiedzieli, jak ważna jest puszcza.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 2/2024, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

m.sobczyk@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Cezary Kowalski

Wydanie: 02/2024, 2024

Kategorie: Ekologia, Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy