Putin, Ukraina i Zachód

Putin, Ukraina i Zachód

Zajęcie Krymu zostało wymuszone

Jednak z perspektywy Rosji zupełnie inna była skala zagrożenia bezpieczeństwa w przypadku objęcia kontrolą NATO małych państw bałtyckich, na których terytorium nie przeniesiono żadnej infrastruktury militarnej, niż w przypadku potencjalnego rozszerzenia NATO na olbrzymi teren Ukrainy wraz z możliwością zainstalowania bazy na Krymie. Dlatego politycy francuscy i niemieccy, przypomina Mearsheimer, ostrzegali USA przed zbyt ryzykownym ich zdaniem przedsięwzięciem, jakim był pomysł poszerzenia NATO o Ukrainę. W słowach niepozostawiających miejsca na wątpliwości ostrzegali przed tym także Rosjanie – oprócz ich służb dyplomatycznych zrobił to osobiście prezydent Putin, który uznał plan zaproszenia Gruzji i Ukrainy do NATO za „bezpośrednią groźbę” dla Rosji. Cztery miesiące po bukareszteńskim szczycie NATO z kwietnia 2008 r., na którym przyjęto śmiałą deklarację, że Gruzja i Ukraina będą w NATO, mimo że decyzję w sprawie „planu działania w kwestii członkostwa Gruzji i Ukrainy” przełożono na grudzień, wybucha konflikt wojskowy między rządzoną przez sterowanego z Waszyngtonu prezydenta Saakaszwilego Gruzją a Rosją o status Abchazji i Osetii Południowej. Rosja tym razem podejmuje szybką i sprawną wojskową akcję prewencyjną, której efektem jest zablokowanie możliwości włączenia Gruzji do NATO.
Rosja dała więc całkiem jasno do zrozumienia, jakie jest jej stanowisko w tej kwestii, nie pozostawiając miejsca na wątpliwości, że gdyby w jej ocenie doszło do zagrożenia bezpieczeństwa czy naruszenia regionalnej równowagi, podejmie stanowcze działania, także militarne, by bronić swoich żywotnych interesów. Nikt, wnioskuje Mearsheimer, nie mógł mieć żadnych złudzeń, że w przypadku działań zaczepnych Zachodu wobec Ukrainy Rosja przejawi podobną stanowczość. Mimo to w roku 2009 NATO poszerzono o kolejne kraje i nie zaniechano planów dotyczących Gruzji i Ukrainy. Gdy w Kijowie został obalony postrzegany w USA jako prorosyjski prezydent Janukowycz, Rosji pozostała już tylko jedna opcja. Dlatego 27 lutego 2015 r. (data zajęcia Krymu przez Rosję) nie powinien być żadnym zaskoczeniem dla USA i sojuszników. Putin nie miał w planach zajęcia Krymu. Decyzja w tej sprawie została wymuszona przez fakty dokonane i była najważniejszym elementem defensywnej reakcji na prowokacyjne działania NATO i agresywną politykę USA. Drugim składnikiem tej reakcji – również z realistycznego punktu widzenia racjonalnym – był plan Putina, by podsycić konflikt sił lojalnych wobec nowych władz w Kijowie z separatystami we wschodniej Ukrainie. Przekazana w ten drastyczny sposób wiadomość dla przywódców Zachodu brzmiała następująco: albo się wycofacie, albo spowodujemy katastrofę na sporej części terytorium Ukrainy, co w obliczu postępującej destabilizacji politycznej zmusi was do porzucenia na długo marzeń o poszerzeniu wpływów o to państwo.

Putinowi nie chodziło o odbudowanie imperium, o wielkomocarstwowe projekty ani tym bardziej o okupację Ukrainy, próbę odbicia Europy Wschodniej czy zajęcie Gruzji. Takie plany byłyby zupełnie nierealistyczne. Tym, co go motywowało, było przeświadczenie, że Ukraina, a dokładniej jej niezależność od Zachodu, ma zasadnicze znaczenie dla żywotnych interesów Rosji. Niektórzy Amerykanie działający w ramach projektu kolorowych rewolucji nie ukrywali przecież, że sukces z przejęciem Ukrainy, jakkolwiek doniosły sam w sobie, byłby tylko wstępem do urządzenia Majdanu w Moskwie i obalenia „reżimu” Putina. Putin nie mógł być całkiem głuchy na te przechwałki.

Zachód zlekceważył ostrzeżenia

Pomimo znacznego umniejszenia jej roli w świecie od upadku ZSRR, Rosja nadal jest mocarstwem atomowym, a kraje określane tym mianem są, twierdzi Mearsheimer, wrażliwe na punkcie swojego bezpieczeństwa. Powołuje się w tym kontekście na przykład Stanów Zjednoczonych, państwa, które – jego zdaniem – jest najbardziej bezwzględnym i bezlitosnym supermocarstwem w dziejach. Obala lub umacnia rządy obcych krajów wedle swojego uznania, kierując się jedynie własnym interesem i często posługując fałszywym pretekstem. Narzuca prawa innym, nie chcąc się podporządkować prawu międzynarodowemu. Narzuca też innym korzystne dla siebie warunki wymiany handlowej i bogaci się, zubażając inne kraje. Lista interwencji wojskowych USA od początku ich istnienia jest ogromna. Waszyngton nigdy nie tolerowałby żadnego ofensywnego działania konkurenta w obszarze, który jednostronnie uznał za istotny dla swoich żywotnych interesów, nawet w regionach bardzo odległych od amerykańskich granic, nie mówiąc już o hipotetycznej próbie instalacji obcych baz lub broni w bezpośrednim sąsiedztwie, w Meksyku, Kanadzie czy, jak uczy historia, na Kubie.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 05/2016, 2016

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy