Putin, Ukraina i Zachód

Putin, Ukraina i Zachód

Konwencjonalne przesądy każą nam uważać Putina za irracjonalnego czy wręcz niepoczytalnego tyrana, który swoimi działaniami przywodzi na myśl Hitlera. Mearsheimer bezlitośnie rozprawia się z tymi przesądami, a porównanie Putina do Hitlera wyśmiewa jako niewarte polemiki. Putin nie jest szalony i nie jest zbrodniarzem. My, ludzie Zachodu, możemy go nie lubić i nie musimy podzielać jego celów, ale nie możemy mu odmówić racjonalności. W opinii Mearsheimera, Putin jest strategiem pierwszej klasy, każdy przeciwnik powinien traktować go poważnie. Co nie oznacza, że nie jest autorytarnym przywódcą lub że kocha demokrację. Amerykańscy przywódcy kochają demokrację, ale przeważnie tylko werbalnie i dość wybiórczo, skoro miłość do demokracji nie przeszkadza im romansować z Arabią Saudyjską, jednym z najbardziej wstecznych państw na planecie, i z całym zastępem przywódców cynicznie określanych przez samych Amerykanów: „łotr, ale nasz”. (…) Rosja nie jest już supermocarstwem, a jej armii daleko do nowego Wehrmachtu. W porównaniu z potężnym Związkiem Radzieckim jest mocno okrojonym terytorialnie i gospodarczo osłabionym państwem z jednowymiarową gospodarką, które wraz z utratą sporej części ludności i terytoriów należących kiedyś do ZSRR lub przezeń kontrolowanych utraciło również dawne światowe znaczenie. To z tej przyczyny przecież USA przekierowują uwagę i koncentrują wysiłki polityczne w Azji, odchodząc od Europy. Rosja i Niemcy, najważniejsze państwa Europy, tracą swoje pozycje, a centrum świata przesuwa się w stronę Chin.

Źródłem złej polityki jest zawsze błędne rozpoznanie rzeczywistości – amerykańskie i europejskie elity rządzące błędnie uznały, że w XXI w. nie liczy się już Realpolitik, że mamy nową jakość stosunków międzynarodowych. Że do utrzymania stabilności i spójności Zachodu wystarczy triada: rządy prawa, współzależność w wolnej wymianie handlowej i demokracja. Zaślepione tą ideologią elity nie dostrzegły wielokrotnych ostrzeżeń wypowiadanych stanowczo i jednoznacznie przez Rosję, że próba przekształcenia Ukrainy w przyczółek Zachodu i NATO na granicy z Rosją nie będzie tolerowana. Rosja i USA operowały odmiennymi sposobami widzenia polityki zagranicznej i ładu międzynarodowego. Polityka USA wobec Ukrainy poniosła klęskę i dowiodła, że realizm polityczny jest wciąż aktualny, że nie unieważniły go modne teorie stosunków międzynarodowych, a oczekiwany zbawienny postnarodowy porządek nie urzeczywistnił się w świecie uwolnionym od zimnej wojny i geopolityki.

W realnym życiu nieracjonalna polityka nie jest tylko niewinnym błędem. Może pociągać za sobą tragiczne następstwa i często tak się dzieje. Polityka sprowadzająca się do straszenia mocarstwa jądrowego, przypierania go do muru, osaczania, testowania jego tolerancji stwarza groźną sytuację dla światowego bezpieczeństwa i jest zbyt ryzykowna, by ze spokojem na nią się godzić. Patrząc na sprawę z realistycznego punktu widzenia – uspokajająco konkluduje Mearsheimer – bilans stanowczości faworyzuje Rosję, która w tym konflikcie ma więcej do stracenia niż USA, będzie zatem w sposób znacznie bardziej zdeterminowany obstawać przy swoim, co powinno ostudzić zapędy agresywnych szerzycieli demokracji. Ukraina, mimo fantastycznych spekulacji strategów izolowania czy okrążania Rosji, nie leży w obszarze realnych, żywotnych interesów USA, więc Stany nie zaryzykują globalnego konfliktu o Kijów, a losy Krymu zostały już przesądzone. Jako żartobliwy dowód na prawdziwość tej tezy Mearsheimer przywołał jastrzębia amerykańskiej polityki zagranicznej, wojowniczego senatora i byłego republikańskiego kandydata w prawyborach prezydenckich, Johna McCaina, który „jeszcze nie widział takiej wojny, do której nie chciałby przystąpić”, ale wojny o Ukrainę nie chciałby oglądać.

Amerykańscy demokratyczni liberałowie i republikańscy neokonserwatyści przystali w przeszłości na rozszerzenie NATO o nowe państwa, bo zakładali, że nigdy nie będą musieli honorować zobowiązania do ich obrony. Rozszerzając zasięg Paktu Północnoatlantyckiego, nie przemieścili znacząco infrastruktury wojskowej na nowo objęte nim obszary. Czy w obliczu stanowczości Rosji zaryzykowaliby zderzenie wojskowe o pozbawioną strategicznego znaczenia dla sojuszu i dla żywotnych interesów USA Ukrainę? Czy nie nadeszła właściwa pora na rewizję dotychczasowej polityki, zwłaszcza kiedy USA, tak jak w nieodległej przeszłości, w Syrii w 2013 r., niebawem znowu będą zmuszone skorzystać z rosyjskiej pomocy (przy ewakuacji sprzętu z Afganistanu przez terytorium Rosji, w kwestii stabilizacji Syrii, w sprawie porozumienia nuklearnego z Iranem)? To pytania retoryczne, które Mearsheimer skierował rok temu pod adresem architektów polityki zagranicznej USA. Niedawne decyzje rządu sprawiają wrażenie, że odrabia zadanie.

W ocenie Mearsheimera Ukrainie pozostaje do odegrania w Europie rola neutralnego państwa buforowego, położonego między Rosją a blokiem państw NATO. Bezpośredni kontakt Rosji z NATO (po włączeniu Ukrainy) stwarzałby permanentną sytuację zapalną o nieprzewidywalnych skutkach. Dlatego w interesie europejskiego bezpieczeństwa taki scenariusz nie może się ziścić. Gdyby niektórzy politycy ukraińscy naciskali w sprawie przystąpienia ich kraju do NATO, Zachód ma prawo odmówić, a ta odmowa będzie leżała w interesie nie tylko Europy, ale również większości obywateli Ukrainy. Te słowa niemal dokładnie oddają myśl byłego prezydenta Francji Valéry’ego Giscarda d’Estaing, cytowaną na łamach PRZEGLĄDU. Co więcej, USA czeka w przyszłości konfrontacja z Chinami. W tej konfrontacji naturalnym sojusznikiem Stanów będzie Rosja. Nie miałem okazji zapytać profesora otoczonego ścisłym murem studentów czekających w kolejce do selfie, czy świadomie powtórzył pogląd Sołżenicyna. Nie rozstrzygając kwestii wpływu pisarza, uważam, że już sama zbieżność opinii jest interesująca i warta refleksji.

Autor jest filozofem i historykiem idei. Pracował na uczelniach krajowych i w USA oraz jako menedżer w polskich i międzynarodowych spółkach kapitałowych

Strony: 1 2 3

Wydanie: 05/2016, 2016

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy