Czy takie akcje jak WOŚP budują codzienną solidarność?

Czy takie akcje jak WOŚP budują codzienną solidarność?

Czy takie akcje jak WOŚP budują codzienną solidarność?

Dr hab. Natalia Garner,
socjolożka, badaczka kapitału społecznego, Wydział Filozofii i Socjologii UW
Badania pokazują, że dobroczynność i udział w wolontariacie wynikają z wielu postaw, a nie je kształtują. W takich akcjach uczestniczą ci, którzy mają do tego skłonność. Może ona wynikać z partykularnego interesu („moja rodzina skorzysta na działaniach tej organizacji”), poczucia solidarności z obdarowywanymi i z innymi wspierającymi (wolontariat ma istotny aspekt towarzyski), własnej satysfakcji i poczucia spełnienia jakiegoś obowiązku wynikającego z norm społecznych („co inni powiedzą, jeśli nie wpłacę?”). W przypadku akcji adresowanych imiennie (np. Szlachetna Paczka) może powstać bezpośrednia więź między dającymi i obdarowywanymi, ale i tak mamy do czynienia z autoselekcją – osoby o prospołecznym nastawieniu częściej w nie się angażują niż te, które charakteryzują się podejściem indywidualistycznym. Oddzielną kwestią jest to, czy możemy oczekiwać, że wydarzenie jednorazowe trwale zmieni relacje międzyludzkie. Postawy i wartości są mało podatne na zmiany; co więcej, takie akcje nie wymagają zbyt wielkiego zaangażowania, by miały charakter formacyjny (nie można pod tym względem porównać datku 20 zł z dwuletnim wolontariatem w domu opieki). Akcje typu WOŚP są jakąś miarą solidarności społecznej, ale trudno przyjmować, że trwale wpłyną na stosunki między ludźmi. I nie taki jest ich cel: mają raczej pokazać, że możliwa jest współpraca na wielką skalę, gdzie przy niewielkim wkładzie darczyńców dzięki ich dużej liczbie mamy wymierne efekty.

Cezary Miżejewski,
Wspólnota Robocza Związków Organizacji Socjalnych
To dość przewrotne pytanie, skoro mówimy o akcji organizowanej raz w roku. Właściwa odpowiedź brzmi – nie. I choć czasem mam poczucie, że Jurek Owsiak tworzy wrażenie, że bez WOŚP nie istniałaby polska służba zdrowia, jego inicjatywę należy oceniać pozytywnie. W społeczeństwie jest tak mało solidarności i empatii, że nawet jeśli udział w Orkiestrze bywa wygodnym usprawiedliwieniem dla naszych sumień na resztę roku, nadal warto kultywować takie postawy. Podobny zarzut można postawić przekazywaniu organizacjom społecznym 1% naszego podatku, co również jest akcją jednorazową i ulegającą medialnym skrzywieniom. Zastanówmy się jednak, czy gdyby takich wydarzeń nie było, codziennego braterstwa byłoby więcej? Jest wystarczająco dużo miejsca zarówno dla solidarności na co dzień, jak i tej raz do roku. Warto jedynie przemyśleć, jak prezentować jedną i drugą w mediach, aby promowany był każdy odruch na rzecz współobywateli, a nie tylko te odświętne.

Justyna Samolińska,
publicystka STRAJK.eu
WOŚP czy Szlachetna Paczka mają jedną fundamentalną zaletę: bardzo łatwo się w nie zaangażować i zobaczyć, że działanie na rzecz jakiegoś wspólnego dobra czy innego człowieka w potrzebie daje satysfakcję. Na najbardziej podstawowym poziomie pokazują, że nie należy patrzeć tylko na czubek własnego nosa – a to już jakiś punkt wyjścia. Niestety, animatorzy tych akcji prześcigają się w uderzaniu w najskuteczniejszą formę społecznej solidarności, jaka dzisiaj istnieje, czyli w państwo. Owsiakowi udało się wmówić milionom ludzi, że jednodniowa zbiórka charytatywna jest skuteczniejszym sposobem finansowania służby zdrowia niż obowiązkowe składki, zaś ks. Stryczkowi – że da się w Polsce „wyłudzać” jakiś magiczny „socjal”, finansowany z podatków ciężko pracujących ludzi, i że jest to powszechne zjawisko. Działalność charytatywna staje się narzędziem przekonywania ludzi do mniej empatycznego, mniej solidarnego i gorzej działającego państwa.

Wydanie: 01/2017, 2017

Kategorie: Pytanie Tygodnia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy