Trzaskowski dał się podpuścić. Swoim zwolennikom, TVN. Jego porażka ma wielu ojców Jarosław Flis – socjolog, profesor UJ, badacz komunikowania politycznego i zachowań wyborczych. Autor książki „Złudzenia wyboru” – obszernego studium praktycznego działania polskiej ordynacji sejmowej. I po wyborach… Wygrana Andrzeja Dudy to efekt mobilizacji pisowskiego elektoratu. PiS nie musiało się przesuwać do centrum. Czy to nowy pomysł na polską politykę? – To nie jest do końca tak. Na pewno zmobilizowały się obie strony. Elektorat bardzo się podzielił. A to, że PiS nie kłaniało się elektoratowi centrowemu, wcale nie znaczy, że nie miało to sensu. Może to oznaczać, że druga strona kłaniała się temu elektoratowi za późno i za słabo. Poza tym trzeba pamiętać, jak wygląda społeczeństwo. Jak? – To, co jest określane jako środek, wcale nie musi być naprawdę na środku. Najlepszym przykładem będzie tutaj to, co określa się w Polsce mianem klasy średniej – osoby z niższej warstwy wyższej. Powiedzmy: ci biedniejsi od 5% najbogatszych, lecz bogatsi od dwóch trzecich ogółu. Ale wciąż daleko temu do tych, od których połowa jest bogatsza, a połowa biedniejsza. Czyli do środka… – Tak samo jest z podziałami ideowymi. W Polsce „wyborcy środka” to umiarkowany elektorat konserwatywny. Jeśli spojrzeć na samoidentyfikację wyborców, na osiach lewica-prawica i solidarni-liberalni, środek znajdziemy na najbardziej konserwatywnym skrzydle Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza. Gdy chce się zdobyć ponad połowę głosów, właśnie tych trzeba przyciągnąć. Tam jest te pół miliona, które przechyliło szalę. Odnoszę wrażenie, że akurat o nich nikt nie zabiegał. – Jak to na łamach „Wyborczej” pisano? Że już na Hołownię nie sposób głosować, o rety! Że fajniej byłoby na kogoś bardziej postępowego. Jeśli ktoś uważa, że wyjście poza swój kwartyl to już jest poświęcenie, nie powinien się dziwić rezultatom wyborczym. Patrycjusze i lud Ale PiS też nic w sprawie tego elektoratu nie robiło. – PiS o niego nie zabiegało, bo obstawiło, skądinąd trafnie, że wystarczy podpuścić obóz postępu, żeby go zraził. Wystarczy odpalić temat LGBT i dalej „Wyborcza” wszystko załatwi. Będzie ten temat podgrzewać przez całe dwa tygodnie. Pięć dni przed wyborami na głównej stronie „Wyborczej” doliczyłem się 20 zajawek tekstów o LGBT. W ten sposób umiarkowany, konserwatywny elektorat stanął przed dylematem, czy wyrazić swoje niezadowolenie z praktyki rządzących, czy zrobić to, co Rokita określił jako głosowanie metapolityczne – wyrazić swój pogląd w sprawie głębokich sporów. 250 tys. wyborców Hołowni głosowało na Dudę. – Oczywiście, to tylko jedna ze składowych niedzielnych wyborów. A druga jest taka, że problemem okazało się podejście patrycjuszy do ludu. Czyli bardzo widoczna „ludofobia”, która jest jedną ze składowych tożsamości polskiego patrycjatu. Sączy się ona do uszu ludu od dekad. Te oskarżenia o wieśniactwo, że „Janusze”, „słoiki” itd. Tylko że patrycjatu jest mało, a ludu jest większość. Trudno z poczuciem wyższości walczyć o poparcie większości. Jak bowiem media liberalne przedstawiały wybory? Opisywały je przez pryzmat walki młodych wykształconych z wielkich miast z wiejskimi ciemniakami. Dlatego to, że Trzaskowski ma 30% na wsi, i tak zakrawa na cud. Różne takie zniechęcenia dokładają się do wyniku opozycji, ziarenko do ziarenka… Ponadto trzeba mieć odwagę pojechać do Końskich. Trzaskowski powinien pojechać do Końskich na debatę z Dudą? – Powinien. Ale dał się podpuścić. Swoim zwolennikom, TVN. Jego porażka ma wielu ojców. Bo porażka nie jest sierotą. O wyniku Trzaskowskiego nie zadecydował jeden duży błąd. Zadecydowało wiele różnych, mniejszych. Jak ze zdrowiem – czasami człowieka zabija jedna choroba, a czasami wiele lekkich. I być może jest tak, że opozycję wykończyło wiele drobnych chorób, a nie jedna ciężka. Samobójstwo obozu postępu Słuchając pana, można powiedzieć, że to cud, że Trzaskowski zdobył 10 mln głosów! – PiS ma przewagę strategicznego położenia. Gdyby nie robiło tyle głupot i błędów, gdyby nie działało, tak jak działa, Duda miałby 55% albo i więcej. To był pojedynek na pomyłki, ale i na odporność na własnych radykałów. Na ile te radykalne ogony będą machać psem. W tym pojedynku była równowaga, chociaż nie było symetrii. Jedna strona była liczniejsza, druga – zasobniejsza. Ta druga strona aspiruje do bycia bardziej inteligentną, ale czasami mam










