Reindustrializacja

Reindustrializacja

Błędy chaotycznej prywatyzacji

Europa Zachodnia po zakończeniu II wojny światowej dzięki planowi Marshalla oraz taniej energii z Bliskiego Wschodu zaczęła odbudowywać i modernizować swoją gos­podarkę. Odchodzono stopniowo od przestarzałych energo- i materiałochłonnych technologii przemysłowych. Zarazem jednak węgiel i stal pozostawały surowcami strategicznymi, niezbędnymi do rozwoju gos­podarczego. O ówczesnym znaczeniu tych gałęzi przemysłu świadczy powołanie w 1952 r. Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Kraje Europy Zachodniej, Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, a potem Unii Europejskiej jednocześnie rozbudowywały i racjonalizowały przemysł przetwórczy.

Procesy globalizacyjne, które nabrały dynamiki po upadku Związku Radzieckiego oraz po rynkowym otwarciu się Chin na świat, stały się powodem zaniku tradycyjnych gałęzi przemysłu w zachodnich państwach Unii. Produkcję masową o dużym nakładzie pracy, ale niewielkim zysku przenoszono do krajów dysponujących tanią siłą roboczą. Tym procesom towarzyszyły wzrost bezrobocia oraz przenoszenie „brudnej” ekologicznie produkcji poza Europę.

Dezindustrializacja w naszym kraju ma inną historię – rozpoczęła się z chwilą „reformy szokowej”, głównie w latach 1989-1992, wskutek jednostronnego otwarcia gospodarczego na penetrację obcego kapitału oraz chaotycznej prywatyzacji majątku państwowego. Gospodarka państwowa nie była przygotowana na taką konkurencję ze strony kapitału zagranicznego. Przejmowanie majątku produkcyjnego przez tzw. inwestorów strategicznych, zwłaszcza kapitał zachodni, spowodowało, że majątek ten był bez skrupułów likwidowany, często po to, by pozbyć się polskiego konkurenta. Inne postsocjalistyczne kraje, np. Czechosłowacja, uniknęły takich błędów.

Obok wielu drobnych i średnich zakładów zlikwidowano ponad 650 dużych przedsiębiorstw produkcyjnych, z których każdy zatrudniał 1 tys. lub więcej osób. Efektem tego działania był skokowy wzrost bezrobocia wśród pracowników przemysłowych – do ok. 800 tys. – a także wśród zatrudnionych w usługach powiązanych z tą produkcją. Z czasem doprowadziło to do dwuipółmilionowej emigracji oraz półtoramilionowego bezrobocia.

Globalna konkurencja

W dzisiejszym świecie nasila się wyścig konkurencyjny w gospodarce. Formują się nowe strefy wpływów. Tworzone są klastry państw, które ułatwiają sobie współpracę poprzez usprawnienie przepływu energii, surowców i gotowych wyrobów oraz usług, a także środków finansowych, wiedzy i siły roboczej. Planuje się w związku z tym powołanie transatlantyckiej strefy wolnego handlu pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi (TTIP – Transatlantyckie Partnerstwo Handlowo-Inwestycyjne). Za powstaniem tej strefy optują głównie wielkie, ponadnarodowe korporacje. Część z nich już teraz przenosi produkcję – zwłaszcza tę energo- i materiałochłonną – do USA. Powstaje pytanie, czy małe i średnie przedsiębiorstwa europejskie będą miały podobną szansę rozwojową. Przecież dwukrotnie niższe koszty energii, niższe koszty pracy oraz łatwiejszy dostęp do surowców w Stanach zwiększają konkurencyjność amerykańskiej gospodarki. Zauważyły to już duże międzynarodowe korporacje mające dotychczas siedzibę w Europie., np. firma chemiczna BASF (w Ludwigshafen) i bawarskie BMW, które w USA właśnie umieszczają swoje najnowsze zakłady produkcyjne. Niewątpliwie otwarcie transatlantyckiej strefy wolnego handlu ożywi gospodarkę. To ożywienie będzie miało jednak jeden kierunek. A co się stanie z europejskimi standardami?

Europa potrzebna jest Stanom z jednego, głównego powodu – jako ważny partner gospodarczy, wspierający aktywność zachodniego kapitału w strefie Pacyfiku. Tam bowiem ma być w przyszłości centrum gospodarcze świata. Z tego powodu USA są zainteresowane tym, by zbytnio nie angażowała się gospodarczo na swoim wschodzie.

Oprócz tego powstają i umacniają się inne organizmy gospodarcze – Eurazjatycka Strefa Wolnego Handlu, skupiający Argentynę, Brazylię, Paragwaj, Urugwaj i Wenezuelę Mercosur, do którego wkrótce dołączą kolejne państwa Ameryki Południowej, czy BRICS zrzeszający Brazylię, Rosję, Indie, Chiny i RPA i mający własny bank, który dysponuje funduszem walutowym tych państw.
Angela Merkel wysuwa bardziej rewolucyjną propozycję – stworzenia strefy wolnocłowej między Unią Europejską a Eurazjatycką Strefą Gos­podarczą. O ile propozycja TTIP jest bardzo ryzykowna dla gospodarki europejskiej, o tyle odważna propozycja niemiecka (jeśli politycy na to pozwolą) mogłaby korzystnie wpłynąć na gospodarczą przyszłość Europy.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 24/2015

Kategorie: Gospodarka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy