Komu przeszkadza WAT?

Komu przeszkadza WAT?

Wojskowa Akademia Techniczna bliska likwidacji

Tegoroczna prawda o Wojskowej Akademii Technicznej jest smutna – do przysięgi stanęło zaledwie 175 młodych podchorążych. Szkolnictwo wojskowe, w tym Wojskowa Akademia Techniczna, weszło w zakręt, z którego na pewno nie wyjdzie cało.
– 175 podchorążych to trzykrotnie mniej niż dotąd, w normalnych latach – mówi komendant WAT, gen. dyw. Andrzej Ameljańczyk.
Wojskowa Akademia Techniczna długo spełniała pokładane w niej nadzieje. Zrodzone tu pomysły dobrze przysłużyły się obronności kraju. Paradoksalnie lata chude zawitały na uczelnię wraz z odprężeniem w stosunkach międzynarodowych. Teraz zaś, gdy nasza część świata redukuje swoje armie, uczelnia – chluba wojska, wylęgarnia generałów – ujrzała na horyzoncie swój kres. Przeciwko WAT sprzysięgły się wolny rynek i konkurencja. Generał dorzuca jeszcze obyczaje panujące w NATO.
Gen. Ameljańczyk: – Obserwuję bardzo niedobrą i krzywdzącą dla nas koncepcję, wedle której o wartości naszego żołnierza stanowi wysokość kontraktu na dostawę broni z państw NATO, w którą jest on wyposażony. To poza wszystkim innym oznacza, że technika Wojska Polskiego (i wiedza o niej) pozostawać będzie w dyspozycji kogoś innego. Jakie są tego skutki, widać na przykładzie naszego systematycznie likwidowanego przemysłu obronnego. Wmówiono nam, a i sami sobie wmówiliśmy, że nie potrafimy produkować sprzętu na najwyższym poziomie technicznym. Na przykład samolotu czy rakiety. Powiedzmy… Ale broni osobistej żołnierza i amunicji do niej też nie potrafimy zrobić? A dziś przestajemy nawet taką broń produkować. Żeby tak zupełnie zatracić instynkt narodowy, to bezsens…

Niewygodne pomysły

W ostatnich latach na warszawskim Bemowie, gdzie mieści się Wojskowa Akademia Techniczna, gościły delegacje ze wszystkich państw NATO. Wszyscy byli zaskoczeni poziomem szkolenia, osiąganymi wynikami i znakomitymi laboratoriami. Ale potem… cisza – znikąd propozycji współpracy. Po prostu żadne z państw NATO nie ma podobnej placówki. Nauka na potrzeby militarne skupiona jest tam w prywatnych korporacjach, wielkich firmach i laboratoriach uniwersyteckich – to zupełnie inny system. No i praktycznie nieograniczone możliwości finansowe.
– Wcale nie twierdzę, że WAT jest niezbędny i z tego powodu powinniśmy dostać tyle pieniędzy, ile chcemy. Ale powinniśmy znaleźć mądry sposób przekształcenia tego, co mamy, w organizm, który przetrwa z sukcesem na rynku naukowo-technicznym. Taki program Akademia ma. Tylko że od lat nie możemy się z nim przebić przez grubą skorupę ignorancji i sprzecznych interesów. To jest program Parku Technologicznego i program równoległej do WAT cywilnej uczelni technicznej na wysokim poziomie – Szkoły Wyższej Warszawskiej. Ona chyba jednak nie wystartuje, bo poprzedni minister edukacji narodowej robił wszystko, by to się nam nie udało. Preteksty formalne, kolejne zapytania i mnożone wątpliwości ciągną się w nieskończoność. Wobec naszej uczelni stosuje się rygory, dotąd niestosowane wobec nikogo innego – mówi gen. Ameljańczyk .
Szkoła Wyższa Warszawska byłaby płatną uczelnią humanistyczno-techniczną. Naukowo-dydaktyczny potencjał WAT, który byłby do jej dyspozycji, pozwala planować zajęcia na kilkunastu kierunkach dla 15 tys. studentów. To zaś oznacza zabranie z rynku wyższych szkół niepublicznych 15 tys. klientów, którzy za naukę płacą żywą gotówką. Musiał się wręcz zawiązać antywatowski sojusz: jedni – wykorzystując trudną sytuację wojska – chcą doprowadzić do likwidacji uczelni i podzielenia się jej bazą, drudzy łakomym wzrokiem patrzą na atrakcyjne pod względem budowlanym tereny.

Sami na siebie zarobimy

Technopolis jest drugim pomysłem kadry Wojskowej Akademii Technicznej na skuteczne konkurowanie z nauką światową. Park Nauki i Technologii to wolna strefa naukowo-przemysłowa na wzór wolnej strefy ekonomicznej. Dzięki temu pomysłowi Tajwan z państwa-podrabiacza najlepszych marek został liczącym się partnerem Zachodu w dziedzinie najnowocześniejszej techniki i technologii. To naprawdę olbrzymi interes, ale bez zaangażowania się państwa nie ma szansy powodzenia.
Gen. Ameljańczyk: – Przecież w masie uczelni prywatnych, które powstały w ostatnich latach, większość stanowią uczelnie o profilu politologiczno-marketingowym. Uczelni technicznych zrobiło się relatywnie bardzo mało. Za parę lat wyjdzie z tego zwichrowana struktura wykształcenia, co niewątpliwie odbije się negatywnie na gospodarce. Dlatego likwidowanie uczelni technicznej – nieważne, czy mundurowej, czy nie, dobrej uczelni – jest wielkim błędem. A jednak… Walczymy z wiatrakami. Gdyby nam pozwolono, sami na siebie zarobimy i jeszcze podatki państwu będziemy płacić.
Na ostatnim Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego można pokazano nowoczesne transportery dowódcze oraz śmigłowcowe stanowiska kierowania, które w praktyce są jeżdżącymi i latającymi pracowniami komputerowymi. Informatyka wkracza do wojska coraz niższego szczebla. Ale przychodzi z zagranicy.
– Wszyscy nas przekonują, że tak powinno być, że wszyscy posługują się tym samym sprzętem, tym samym oprogramowaniem, a to nieprawda. Wspólne jest tylko oprogramowanie podstawowe, ale to „cienka warstewka”, jakieś 2%, może mniej. Dusza każdego software’u, zapewniająca narodowym siłom wyłączność na przekazywanie informacji, to najściślej chroniona tajemnica narodowa – dodaje gen. Ameljańczyk.

Nie oddawajmy głowy

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu był cień szansy… Istniały w Polsce silne ośrodki cybernetyki – matki współczesnej informatyki. Działało Centrum Półprzewodników… Ale nie ma już CEMI, nie ma ELWRO, a sam gen. Ameljańczyk – najmłodszy niegdyś doktor habilitowany i profesor – jest komendantem szkoły, która umiera… Jego koledzy z uczelni przebywają w większości za granicą, w najlepszych firmach komputerowych USA, Europy i Australii.
Połowa tegorocznych absolwentów Wydziału Mechanicznego WAT do ostatniej chwili nie miała przydziałów do jednostek. W rezultacie prymus wyjechał do jednej z baz materiałowych na głębokiej prowincji.
– Los tego młodego człowieka jest wynikiem myślenia, że każdy żołnierz powinien przejść przez wszystko, co składa się na wojsko – wyjaśnia gen. Ameljańczyk. – To błąd. Tak jak nie można skrzypka zaganiać do kamieniołomów, tak samo nie można zdolnego inżyniera mechanika, fizyka czy informatyka lokować na prowincji, bez najmniejszych możliwości dalszego rozwoju. U nas – o zgrozo – są w Departamencie Kadr MON ludzie przekonani, że armię powinni zapełniać specjaliści od naciskania guzików w czołgach i armatach. Ale żeby był w wojsku ktoś, kto wymyśli „inteligentny” opatrunek na ranę, taki, w którym procesor określa temperaturę rany, następnie odpowiednio ją chłodzi i dawkuje lekarstwo – to nikogo nie interesuje. A przecież te rozwiązania z zakresu informatyki, optoelektroniki i bioniki są w zasięgu ręki. Tylko – na litość boską – niech nam nie przeszkadzają! Najgorsze, że ci, którzy to wszystko niszczą, nawet nie zdają sobie sprawy, że coś niszczą. Są najlepszym materiałem dla społeczeństwa, które będzie zdrowo karmione takimi samymi tanimi potrawami kupowanymi w takich samych supermarketach, – bo jak coś robi się masowo, to robi się tanio – dla społeczeństwa sypiającego w wygodnych, czystych łóżeczkach z telewizorem pod ręką i higienicznie się rozmnażającego. Przy dzisiejszych technologiach nie ma potrzeby, żeby wszyscy pracowali. Ale sens człowieka, sens ludzkości jest w tworzeniu, w pracy. Jeśli człowiek tego nie ma, zamienia się w zdolny do rozmnażania przewód pokarmowy. Żeby nie dać się zepchnąć do tej roli, musimy chronić własne ośrodki myśli, uczyć młodzież, przygotowywać fachowców, którzy potrafią nie tylko składać i posługiwać się przedmiotami, ale tworzących duszę tych przedmiotów. To jest ta granica, którą zbyt łatwo oddajemy. To samo dotyczy wojska – nie możemy patrzeć tylko na jednostki specjalne i cieszyć się, że nasi komandosi dorównują sojusznikom. Siła bez głowy to jedynie kawał mięsa. Nie oddawajmy głowy.


Osiągnięcia WAT
Pierwszy komputer skonstruowany w WAT – 1959 r.
Pierwsze eksperymenty laserowe – 1960 r.
Pierwszy w Europie laser okulistyczny – 1963 r.
Prace nad laserową mikrosyntezą termojądrową – 1974 r.
Ciekłe kryształy – 1988 r.
Optoelektronika pola walki – 1994 r.
Detektory promieniowania podczerwonego (tzw. Polski Nobel) – 1997 r.
Stacja rozpoznawcza systemów radioelektronicznych – 1997 r.


Wojskowa Akademia Techniczna to ponad 900 nauczycieli akademickich – w tym 65 profesorów i prawie 400 doktorów – ponad 200 zakładów, pracowni i laboratoriów, ponad 1400 mikrokomputerów, 17 dużych specjalizowanych instalacji komputerowych, ponad 100 unikatowych urządzeń i aparatura badawcza, ponad 950 patentów i praw ochronnych – w tym 49 patentów zagranicznych, 137 umów licencyjnych z firmami krajowymi i zagranicznymi na wykorzystywanie WAT-owskich wynalazków, to ponad 40 wykształconych tu generałów i ponad sześć tysięcy studentów kształcących się obecnie na wszystkich rodzajach studiów i kursów.

 

Wydanie: 2001, 44/2001

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy