Rozum ustąpił emocjom

Rozum ustąpił emocjom

Warszawa 19,12,2016 r, dr hab.Miroslaw Filiciak - prof.Uniwersytet SWPS. Dyrektor - Instytut Kulturoznawstwa . fot.Krzysztof Zuczkowski

To, czy coś jest prawdziwe, czy nie, utraciło znaczenie. Ważne jest zbudowanie takiej opowieści, która przebije się do elektoratu Prof. Mirosław Filiciak – kierownik School of Ideas Uniwersytetu SWPS, specjalista w dziedzinie nowych mediów, popkultury i kultury audiowizualnej. Określenie „postprawda” w Wielkiej Brytanii i Niemczech zostało uznane za słowo roku 2016. Wśród 40 propozycji do tego tytułu umieszczonych na liście Uniwersytetu Warszawskiego znalazły się m.in. „pięćset+”, „żołnierz wyklęty”, „teczka”, „ekshumacja”, „zamach”. Postprawdy na niej nie było. Czy ona nas nie dotyczy? – Oczywiście, że dotyczy! Niektóre z przytoczonych przez pana słów są przykładami postprawdy. „Zamach”, odnoszący się do katastrofy prezydenckiego tupolewa, dobitnie potwierdza, że nawet zweryfikowane fakty są mniej ważne i mniej warte niż teorie budowane na wątłych podstawach. „Żołnierz wyklęty” należy do zasobu postprawdziwej polityki historycznej sprowadzonej do zmitologizowanych dziejów elit i wojska. Z kolei na „teczce” zbudowano opowieść o „ubekistanie”, czyli Polsce po 1989 r. Czy zatem, mówiąc językiem Nietzschego, prawda umarła? – Nie umarła, ale traci dawne znaczenie, mało kto się o nią spiera. To być może pokłosie postmodernizmu, który głosi, że nie ma jednej prawdy. Skoro tak, to prawdę można negocjować. Ciemnogród wygasza oświecenie Przyjmując takie założenie, należałoby zlikwidować testy z pytaniem: „Prawda czy fałsz?”. – Patrząc na to, co się dzieje nie tylko w Polsce, można odnieść wrażenie, że oświecenie w ogóle się nie wydarzyło. Rozum ustąpił emocjom, nie doceniliśmy ich znaczenia. Żyliśmy w przekonaniu, że debata w przestrzeni publicznej musi się opierać na zweryfikowanych faktach i rzeczowych argumentach, że pewnych rzeczy w ogóle nie wolno negować. Tymczasem – jak pokazała komisja zajmująca się „zamachem smoleńskim” – można zakwestionować nawet prawo Newtona. Kościół długo zaprzeczał, że Ziemia obraca się wokół Słońca. – To potwierdza, że mamy do czynienia z powrotem do czasów sprzed oświecenia. Pocieszający jest jedynie fakt, że to zjawisko wybiega daleko poza granice Polski, nie jesteśmy jedyni, choć pewnie znajdujemy się w awangardzie postprawdy. Czym pan to tłumaczy? – Kontrreformacją, wpływami konserwatywnego Kościoła katolickiego, zapóźnieniem cywilizacyjnym i edukacyjnym wywołanym zaborami itd. Tradycja oświeceniowa okazała się w Polsce zbyt słaba, by powstrzymać irracjonalizm, myślenie religijne czy wręcz magiczne. Słowo cud zostało przeniesione do dokumentów sejmowych i książek naukowych, krzyż wisi niemal w każdej szkole i urzędzie, w czasie obchodów 1050-lecia chrztu Mieszka w całym kraju – pogańskim zwyczajem – palono ogniska. Skoro emocje wypierają rozum, trudno się dziwić, że postprawda stała się skutecznym narzędziem oddziaływania na obywateli. – Po ten instrument najchętniej sięga Prawo i Sprawiedliwość, które – odnoszę takie wrażenie – nie zabiega o poszerzenie elektoratu, lecz mobilizowanie twardego rdzenia zwolenników. Raczej wyznawców – Skoro mówiliśmy o wierze, to słowo wyznawca rzeczywiście pasuje lepiej. PiS, korzystając z postprawdy, podsyca emocje, buduje poczucie zagrożenia z jednej strony, z drugiej zaś – plemiennej wspólnoty zdolnej pokonać wszelkie zło. Czy czasem postprawdy nie sprowokowała proklamowana jako „koniec historii” liberalna demokracja, która otoczyła się murem poprawności politycznej? Lud odrzucił liberalizm, liberalne elity, a wraz z nimi ich prawdę. Postprawda to dla mnie pop-prawda, prawda ludu. – Mam problem z krytykowaniem poprawności politycznej w kraju, w którym jej tak naprawdę nie przerobiliśmy. To zjawisko można zapewne odnieść do Stanów Zjednoczonych, tam polityka tożsamości i zajmowanie się sprawami mniejszości wywołały sprzeciw milionów nisko wykwalifikowanych pracowników i przedstawicieli klasy średniej, których dochody i pozycja społeczna od wielu lat słabną. Choć odejście od polityki tożsamości wydaje mi się ryzykowne, faktem jest, że wyborcy poczuli się większością pokrzywdzoną przez mniejszości. Szambo wybiło Zupełnie jak wyborcy PiS, którzy nie zawracają sobie głowy prawami kobiet, niekatolików czy osób homoseksualnych. – To oczywiście wyborcy zapomniani przez poprzednią władzę, część społeczeństwa w dużej mierze pominięta po transformacji. Jednak jeszcze kilka lat temu sądziłem, że osiągnęliśmy pewien pułap cywilizacyjny: możemy spierać się, jak zadbać o sprawiedliwszą redystrybucję dóbr, ale zasadnicze kwestie związane z rasizmem, antysemityzmem, ksenofobią, nietolerancją zasadniczo mamy załatwione. Niestety, w ubiegłym roku szambo wybiło. Mam wrażenie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2017, 2017

Kategorie: Wywiady