Samorząd ma wiele barw

Samorząd ma wiele barw

Jeszcze dwa tygodnie temu zapowiadało się, że czeka nas spokojna, wręcz nudna i senna kampania samorządowa. Przy stosunkowo słabym zainteresowaniu wyborców. Ale prawie równo z wiosną kandydaci wystartowali, i to z takim wigorem, że z pewnością do 7 kwietnia dużo będzie się działo. O miejsca w radach ubiega się wielu kandydatów. Podobnie o stanowiska wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Mamy więc wybór. I nie będziemy mogli powiedzieć, że nic od nas nie zależy. Jest tak, jak piszemy na okładce: wybierasz dla siebie – wybierz mądrze. Wybory są szansą. I choć nie mamy pewności, że wygra kandydat najlepszy, to musimy próbować, by tak się stało. Bo przecież rozwiązywanie problemów na poziomie lokalnym bezpośrednio wpływa na jakość naszego życia. Czy jest coś ważniejszego dla lokalnej społeczności?

Samorząd powinien być wolny od polityki. Warto więc docenić tych samorządowców, którzy w praktyce tak robią. Nie mają łatwo, bo samorządy są częścią naszego systemu politycznego. A ostatnie lata pokazały, jak mocno władza centralna może na nie wpłynąć. PiS dopieszczało te, które były mu bliskie ideowo i kadrowo. Dla nich były inwestycje, dotacje, darowizny i odznaczenia. A te, które pachniały opozycją, musiały się obejść smakiem. Podział samorządów, a tym samym mieszkańców, na naszych i obcych jest obrzydliwą spuścizną po rządach, które na konfliktach budowały swoją politykę. Zobaczyliśmy, jak ważnym instrumentem w ręku władzy centralnej są środki budżetowe. I jak szkodliwy jest woluntaryzm w ich rozdysponowywaniu.

Na poziomie gmin komitety wyborcze i sami kandydaci starannie unikają stempli partyjnych. Traktują je jak obciążenie, a nie wsparcie. Zmienia się to dopiero w wyborach do sejmików wojewódzkich.

Nie ma i nie może być jednej miary w ocenach samorządów. Bez trudu da się w Polsce wybrać te najlepsze, wręcz wzorcowe, i na nich zbudować opinię, że mamy wielki sukces. Niestety, na drugim biegunie jest wiele samorządów jak ze złego snu. Dziadostwo, inercja i skorumpowane władze. Najliczniejszy jest oczywiście środek z wieloma plusami. I z niewykorzystanymi do końca możliwościami.

W optymalnym systemie władza centralna powinna traktować samorządy po partnersku. A te nie powinny zamykać się przed koniecznymi zmianami administracyjnymi. Żyjemy już w innym świecie. Struktura administracyjna państwa stała się przeszkodą w jego modernizacji. Za dużo mamy gmin i powiatów. Jeśli w ogóle ten szczebel jest jeszcze potrzebny. Województwa bardziej Polskę dzielą, niż łączą. Mamy zabetonowaną i mało wydolną strukturę. System, który ledwo dyszy, ale do zmiany nie chce dopuścić.

 

Wydanie: 14/2024, 2024

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy