Saudyjska porażka Bidena

Saudyjska porażka Bidena

(COMBO) This combination of pictures created on October 11, 2022 shows (L to R) a file handout photo provided by the official Saudi Press Agency of Crown Prince Mohammed bin Salman attending a meeting in the capital Riyadh on December 30, 2021 and a file photo of US President Joe Biden attending a meeting in Washington, DC, on October 4, 2022. - Riyadh, Moscow and other top oil producers agreed last week to a deep cut in production to boost crude prices, in a move denounced by the United States as a concession to Moscow that would hurt the global economy. (Photo by SAUL LOEB / AFP) / === RESTRICTED TO EDITORIAL USE - MANDATORY CREDIT "AFP PHOTO / HO / SPA" - NO MARKETING NO ADVERTISING CAMPAIGNS - DISTRIBUTED AS A SERVICE TO CLIENTS ===

OPEC+ idzie na rękę Moskwie i zmniejsza produkcję ropy Kiedy w lipcu Joe Biden wracał z podróży na Bliski Wschód, triumfalnie obwieszczono, że Arabia Saudyjska uległa amerykańskiej presji i zgodziła się na zwiększenie produkcji ropy, aby obniżyć światowe ceny surowca. Już wtedy ta informacja nie do końca pokrywała się z rzeczywistością, gdyż Saudowie zgodzili się jedynie na zwiększenie swojej zdolności do produkcji ropy. Mimo to wielu widziało w tej wizycie sukces polityki Bidena. Dzisiaj okazuje się, że o żadnym sukcesie nie może być mowy, polityka Waszyngtonu wobec sojuszników z Półwyspu Arabskiego jest przede wszystkim reaktywna i to nie Biały Dom nadaje ton tym stosunkom. Ciosem w doniesienia o pozytywnych skutkach wizyty amerykańskiego prezydenta w Dżuddzie, gdzie Biden spotkał się z księciem koronnym Muhammadem ibn Salmanem, de facto władcą Arabii Saudyjskiej, okazała się informacja z 5 października. Kraje zrzeszone w kartelu OPEC+, w skład którego wchodzą wszystkie państwa Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową oraz 10 innych producentów surowca, w tym Rosja, zapowiedziały, że od listopada zmniejszą produkcję o 2 mln baryłek dziennie. To pierwsze tak duże cięcie produkcji od roku 2020. Rijad tłumaczy oczywiście, że to decyzja czysto ekonomiczna, a nie polityczna. Jej celem nie jest wcale zbliżenie się do Moskwy. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Arabii Saudyjskiej podkreśla, że partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi jest z ich perspektywy strategiczne. Wysokie ceny ropy są na rękę Saudom i samemu księciu Muhammadowi, tym bardziej że kraj próbuje realizować politykę głębokich reform, nazwaną Vision 2030, w ramach której np. ma powstać futurystyczne miasto Neom nad Morzem Czerwonym, składające się m.in. z dwóch konstrukcji o wysokości przekraczającej 500 m i długości 170 km, nazwanych The Line. Mają one stać się domem dla 9 mln mieszkańców, którzy będą się poruszać po mieście publicznym transportem, a w zasięgu 15-minutowego spaceru mają mieć dostęp do wszystkiego, czego mogliby potrzebować. Miasto ma być całkowicie samowystarczalne, napędzane energią odnawialną. Woda pitna ma być pozyskiwana z instalacji odsalających, a żywność produkowana na miejscu, w co trudno uwierzyć, zważywszy, że dzisiaj Arabia Saudyjska importuje nawet 80% produktów spożywczych. Cały gigantyczny kompleks jest oczkiem w głowie księcia Muhammada. Takie projekty wymagają oczywiście ogromnych nakładów finansowych, które oparte są na zyskach z eksportu ropy. Zupełnie inaczej sprawę widzą waszyngtońscy politycy. Demokraci od kilku dni prześcigają się w oskarżaniu Rijadu o wrogie wobec Waszyngtonu działania. Tom Malinowski, Sean Casten i Susan Wild z Izby Reprezentantów złożyli propozycję ustawy, która miałaby wycofać z Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich amerykańskich żołnierzy i systemy obrony przeciwrakietowej, zaznaczając, że decyzja o obcięciu produkcji ropy to „jasny sygnał, że oni (AS i ZEA – przyp. JK) stanęli po stronie Rosji w jej wojnie przeciwko Ukrainie”. Takie samo stanowisko przedstawił senator Bob Menendez, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Senatu, wzywając administrację Bidena do zamrożenia wszelkiej współpracy z Rijadem, w tym tej dotyczącej sprzedaży uzbrojenia, od lat wykorzystywanego m.in. w toczącej się w Jemenie wojnie domowej, w której Rijad wspiera siły rządowe przeciwko szyickiemu ruchowi Huti. Joe Biden nie miał więc innego wyjścia, jak ogłosić, że Arabia Saudyjska spotka się z konsekwencjami, choć do momentu oddawania tego tekstu do druku nie podał więcej szczegółów. Trudno przewidywać, czy rzeczywiście amerykańscy żołnierze zostaną wycofani z Półwyspu Arabskiego, czy skończy się na notach dyplomatycznych i pogrożeniu palcem Muhammadowi ibn Salmanowi. Nie jest tajemnicą, że Biden i saudyjski następca tronu nie darzą się sympatią, o czym świadczą choćby wypowiedzi obecnego prezydenta jeszcze z czasów kampanii prezydenckiej, kiedy obiecywał, że z Rijadu uczyni „pariasa na arenie międzynarodowej”. Padło wówczas wiele krytycznych słów związanych choćby ze śmiercią dysydenta Dżamala Chaszukdżiego, o której zaplanowanie Waszyngton oskarżył właśnie Muhammada ibn Salmana. Tomasz Rydelek, autor bloga Puls Lewantu, zauważa, że Saudowie poprzez decyzję o zmniejszeniu produkcji ropy mogą chcieć wpłynąć na listopadowe wybory do Kongresu, grając na osłabienie partii Bidena. „Prezydent Trump oddał wiele przysług królestwu, nakładając sankcje na Iran czy osobiście chroniąc księcia Muhammada po zabójstwie Chaszukdżiego – mówi Rydelek. – Wygrana

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 43/2022

Kategorie: Świat