Serce narodu bije w pubie

Serce narodu bije w pubie

Ginowe pałace

Korzeni pubów na Wyspach można się doszukiwać jeszcze w czasach rzymskich, gdy najeźdźcy stawiali swoje taberny. Od średniowiecza datuje się podział przybytków na gospody, tawerny i ale houses (pijalnie ale – piwa słodowego, dominującego tu przez stulecia). Rozwój poczty oraz usług powozowych przyniosły wysyp coaching inns, gdzie podróżni mogli dać koniom odpocząć i przespać się. Straciły one na znaczeniu, gdy kraj przecięły pierwsze tory kolejowe, a ostatnie ich chwile przedstawił w „Klubie Pickwicka” Dickens.

W XVII w. miejskie puby zaczęły rosnąć w siłę, głównie dzięki dżinowi, przywiezionemu tu przez Holendrów po chwalebnej rewolucji (Glorious Revolution – bezkrwawa zmiana panującego z Jakuba II na Wilhelma Orańskiego – przyp. red.). To wtedy rozpleniło się pijaństwo, czego świadectwo mamy do dziś w postaci zgryźliwych rycin XVIII-wiecznego już karykaturzysty Williama Hogartha – pierwszego chyba ważnego malarza urodzonego na Wyspach.

W następnym stuleciu niewiele pod tym względem się zmieniło. „W sobotnie wieczory, szczególnie po wypłacie, gdy praca ustaje wcześniej niż zwykle, cała klasa pracująca wylewa się ze swoich biednych kwater na główne ulice, na których pijaństwo widać w całej swej brutalności”, notował Fryderyk Engels.

Jednak XIX w. był ważny dla rozwoju pubów, bo zarówno turysta, jak i Brytyjczyk, myśląc „typowy pub”, zwykle ma przed oczami wnętrze wiktoriańskie.

– Nazywano je ginowymi pałacami. Stare tawerny i gospody były rustykalne. Wystrój miały surowy, oparty na drewnie. Przypominało to trochę zwykłe domowe kuchnie. Ale gdy w okolicach 1820 r. dżin potaniał i pojawiło się oświetlenie gazowe, nastąpił wysyp właśnie takich miejsc, przypominających pałace. Było tu mnóstwo światła, a w owym czasie wiktoriańskie domy były zimne, zatęchłe i ponure. W środku widziało się dużo stali i luster – nowinek technologicznych. Te miejsca były majestatyczne i jasne. Zapraszały cię, ściągały z ponurej ulicy. Puby stały się oknem wystawowym wiktoriańskiego wytwórstwa, świadectwem narodowej dumy – tłumaczy Peter Haydon.

Podczas II wojny światowej puby okazały się jednym z centrów oporu przed ciężkimi czasami. Polityka rządu była jasna: poza zapewnieniem przetrwania obywatelom państwo powinno pracować nad ich morale. Puby nadawały się do tego znakomicie. „Pub był tym jednym miejscem, gdzie po zmroku czuć było, jak bije kolektywne serce narodu – mocno i odważnie”, notował pisarz i polityk A.P. Herbert.

Przez lata serce to biło rytmem dość jednostajnym. Również po wojnie, bo choć akurat radykalni architekci w stylu Le Corbusiera dostali na Wyspach większe pole do popisu niż np. we Włoszech, wystrój pubów pozostawał raczej tradycyjny. Takie ciekawostki jak pub zbudowany na planie samolotu zdarzały się rzadko. Konserwatywny rys brytyjskiej tożsamości w przypadku pubów dawał o sobie znać, jak mało kiedy.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 01-02/2015, 2015

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy