Serce podłączone do telefonu

Co daje telerehabilitacja?

– Spokój i bezpieczeństwo. W Aninie w ten sposób poprowadziliśmy już tysiąc pacjentów. Początkowo wydawało nam się, że ograniczeniem będzie wiek. Nic podobnego! Nawet 80-letnie panie, jak się dowiedzą, że codziennie będą miały kontakt z nami, że będą bezpieczne, mają taką motywację, że w dwa dni uczą się obsługi aparatury. I bardzo dobrze potem sobie z nią radzą. W Polsce pacjenci wypisywani ze szpitala po zawale mają szansę dostania się do kardiologa po sześciu miesiącach oczekiwania. Jeśli wiedzą, że w systemie telerehabilitacji nie dość, że będą mogli ćwiczyć pod okiem fachowców, to jeszcze będą mieli kontakt z kardiologiem w dowolnym momencie – zrobią wszystko, by się tego nauczyć.

Wprowadziliśmy pojęcie tzw. rehabilitacji hybrydowej. Zakłada ona, że pacjent przez pierwszy okres (tydzień) pozostaje w szpitalu, gdzie jest diagnozowany, oceniana jest jego wydolność, stan kliniczny, uczy się obsługi aparatury telemedycznej itd. I po tygodniu, zamiast po czterech, opuszcza szpital, realizując rehabilitację w domu lub gdziekolwiek chce – pod warunkiem że będzie w zasięgu telefonii komórkowej. Dzięki polepszonej przepustowości możemy czterokrotnie zwiększyć liczbę pacjentów, którymi się zajmujemy. Zrobiliśmy badania porównujące chęć współpracy pacjenta – przy zastosowaniu tradycyjnej rehabilitacji, czyli dojeżdżaniu do Instytutu Kardiologii trzy razy w tygodniu, rezygnuje ok. 20% pacjentów. A przy hybrydowej nikt nie rezygnuje.

Bo zdaje sobie sprawę z jej skuteczności?

– To też, ale nie tylko. Ważne jest również, że chory może się zgłosić do nas w każdym momencie – rehabilitacja nie rujnuje jego życia zawodowego, rodzinnego, nie jest uwarunkowana miejscem pobytu (trening można prowadzić nawet za granicą, trzeba tylko mieć zasięg telefonii komórkowej i roaming). Mieliśmy pacjenta, u którego migotanie przedsionków pojawiło się podczas żeglowania w Grecji. Skontaktowaliśmy się ze szpitalem na wyspie Kos i powiedzieliśmy, że niedługo dopłynie do nich nasz pacjent. Byli w szoku. Dopłynął, byli przygotowani, zrobili, co trzeba, i skończyło się dobrze.

Może szerokiemu wdrożeniu telerehabilitacji kardiologicznej nie sprzyja jej wysoki koszt?

– Analizy ekonomiczne wykazały, że koszty telerehabilitacji są porównywalne do tych, jakie NFZ ponosi w tej chwili na kardiologiczną rehabilitację tradycyjną. Na jednego pacjenta to wydatek rzędu 1-1,3 tys. zł miesięcznie. Sprzęt, który nosi pacjent, jest mu wypożyczany – to koszt kilkuset złotych. Taki aparacik z monitorkiem działa jak telefon komórkowy, można dzięki niemu wysyłać EKG, wartości ciśnienia, wagę, saturację, czyli utlenowanie krwi, umożliwia też kontakt werbalny z pacjentem. Nie jest zbyt kosztowny także sprzęt monitorujący, analizujący, zapewniający łączność z pacjentem – to wydatek rzędu ok. 20 tys. zł, w skali szpitala tyle, co nic. W Aninie, w ramach badań klinicznych, opłacaliśmy również abonament telefoniczny – kilkanaście złotych miesięcznie.

Jak w praktyce wygląda telerehabilitacja hybrydowa?

– Udowodniliśmy, i cały świat to przyjął, że treningiem wystarczającym w rehabilitacji kardiologicznej jest trening marszowy, a zwłaszcza nordic walking. Ma efekt wielopłaszczyznowy. Wpływa nie tylko na poprawę sprawności, ale i na śródbłonek w naczyniach, spowolnienie miażdżycy, obniżenie cholesterolu i trójglicerydów, podwyższenie dobrego cholesterolu. Nasz zespół składa się z kardiologa, fizjoterapeuty, psychologa, technika EKG. Dobierają oni indywidualnie intensywność treningu i monitorują jego przeprowadzenie. Pacjenci dzwonią do nas w godzinach pracy przychodni, przechodzą procedurę dopuszczenia do rehabilitacji. Pytamy ich o samopoczucie, upewniamy się, czy wzięli leki. Oni sami podłączają sobie elektrody i są gotowi do treningu. Aparacik wydaje polecenia – za pomocą dwóch diod, czerwonej i zielonej, oraz sygnału dźwiękowego – zacznij ćwiczenie, przerwij, wysyłam EKG. Potem odmierza przerwę, każe kontynuować ćwiczenie itd. System umożliwia także zdalne przeprogramowywanie wysiłku, kiedy np. w miarę treningu ćwiczenia staną się za mało intensywne.

Ilu pacjentów możecie w ten sposób prowadzić?

– Na obecnym etapie wyposażenia jednocześnie 20, a gdybyśmy się rozbudowali – więcej, nawet 200. Wszystko zależy od rachunku ekonomicznego. Jest wielu chętnych na telerehabilitację komercyjną, której nie możemy prowadzić, ponieważ nasz sprzęt został kupiony z pieniędzy unijnych i co najmniej przez pięć lat nie możemy go wykorzystywać do celów komercyjnych.

Dlaczego korzyści ekonomiczne i medyczne, jakie daje telerehabilitacja kardiologiczna, nie przekonują Ministerstwa Zdrowia do jej refundowania?

– Ministerstwo uważa, że do jej wdrożenia potrzebna jest ustawa o informatyce i telemedycynie, obecnie bowiem nie ma prawa zezwalającego na jej realizację. Według niektórych prawników, wykonywanie procedur telemedycznych na obecnym etapie w Polsce jest nielegalne. I tego trzyma się NFZ. To, co według ministerstwa jest nielegalne i nie zasługuje na finansowanie, z powodzeniem wykorzystuje ZUS, który stosuje telerehabilitację hybrydową w ramach prewencji rentowej. Z osób, które realizują rehabilitację kardiologiczną, udaje się przywrócić do pracy ok. 50% potencjalnych rencistów. Pocieszające jest to, że wspomniana ustawa została już napisana i podobno w tym roku ma trafić pod obrady Sejmu.

Czyli pozostaje czekać?

– Nie do końca. Nasze doświadczenia zebrane podczas zajmowania się około tysiącem pacjentów opisaliśmy i opublikowaliśmy w czasopismach europejskich. Na naszą pracę zwróciło uwagę wiele europejskich towarzystw kardiologicznych. Usłyszeliśmy nawet, że to nowy trend dla Europy. Obowiązującego standardu nie udało nam się stworzyć tylko dlatego, że europejska komisja robocza miała zastrzeżenia, że telerehabilitację kardiologiczną zwłaszcza osób wysokiego ryzyka prowadzi w Polsce tylko jeden ośrodek – brakowało jej wieloośrodkowych badań. Ale nic straconego, w maju, jako jedyni na świecie, rozpoczynamy takie badanie w pięciu ośrodkach. Z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju dostaliśmy pieniądze na trzyletni projekt, podczas którego będziemy telerehabilitować 450 pacjentów. W tym samym czasie 450-osobowa grupa kontrolna będzie realizowała opiekę standardową. Porównamy efekty i jestem pewien, że uda nam się stworzyć ważny standard, szansę dla Europy.

Dla satysfakcji czy innych profitów?

– Będziemy się cieszyć. Ku chwale ojczyzny, dla własnego splendoru i wygody pacjentów.

Strony: 1 2

Wydanie: 18/2015, 2015

Kategorie: Zdrowie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy