Dlaczego nacjonaliści pojmują patriotyzm tak wąsko? Bo machanie flagą jest przyjemniejsze niż płacenie podatków W Polsce nietrudno uchodzić za patriotę; wystarczy deklarować miłość do ojczyzny i przywiązanie do tradycji oraz czcić narodowe symbole. W potocznym przekonaniu, które niestety pozostaje pod wpływem nacjonalistycznej frazeologii, patriotyzm ma wydźwięk wyłącznie emocjonalny. Ale co to znaczy kochać ojczyznę, swój kraj czy swój naród? I tu odpowiedź pada natychmiast: miłość do ojczyzny wyraża się w gotowości oddania za nią życia. Ponieważ konieczność umierania za ojczyznę na szczęście nie pojawia się zbyt często, miłość ta musi się manifestować za pomocą mniej drastycznych aktów oddania. Tu w sukurs przychodzą liczne hasła i symbole, które należy powtarzać i czcić jak najczęściej i jak najgłośniej. Nacjonalista nie będzie zbytnio poruszony, gdy ktoś zaśmieci jego ukochaną ojczyznę, wyrzucając odpadki do lasu, ale z pewnością urazi go do głębi, gdy ktoś nie okaże należytego szacunku dla godła lub flagi państwowej. Tak naprawdę bowiem nacjonalista kocha tylko symbole, abstrakcyjną ideę narodu i związane z nią kody kulturowe, a nie konkretny kraj i ludzi, którzy go zamieszkują. Do tych ostatnich nie ma zaufania. Wciąż ich podejrzewa o niedostateczne umiłowanie polskości, o brak ideowości, o skłonność do wysługiwania się obcym. Z żywymi Polakami, tu i teraz, nacjonalista stale ma kłopoty. Dlatego woli cytować wieszczów i sławić dawnych bohaterów, którzy bez wahania oddali życie za ojczyznę. Dlatego ze zrozumieniem wsłuchuje się w głosy starych emigrantów, tkwiących od lat w polonijnych gettach i tęskniących za ojczyzną z romantycznych wizji XIX-wiecznych poetów; ojczyzny, której nie ma i nigdy nie było. EMOCJONALNI PATRIOCI Tak więc miłość do ojczyzny w nacjonalistycznej kulturze wyraża się głównie w gotowości walki w jej obronie. Wszelkie inne formy działań służących pomyślności wspólnoty obywatelskiej, jak przestrzeganie prawa, uczciwość i przychylność wobec innych ludzi, rzetelne wykonywanie obowiązków wynikających ze społecznego podziału pracy, nie mają większego znaczenia. Dlaczego nacjonaliści pojmują patriotyzm tak wąsko? To jasne, że machanie flagą jest przyjemniejsze niż płacenie podatków, ale z tych dwóch czynności tylko ta druga daje wspólnocie obywatelskiej jakąś korzyść. A któremu z tych emocjonalnych patriotów, co to o Polskę gotowi byliby walczyć do krwi ostatniej, przyjdzie do głowy, że często działają na jej szkodę? Ileż to razy ten i ów z dumą opowiada, jak mu się udało wyprowadzić w pole fiskusa albo wyłudzić niezasłużony zasiłek czy inne nienależne przywileje. Więzienia pełne są patriotów emocjonalnych. Niejeden przestępca, który ma w pogardzie prawo swojego kraju, bardzo by się obraził, gdyby ktoś zarzucił mu brak patriotyzmu. On kocha ojczyznę i pójdzie walczyć w jej obronie, jeśli zajdzie taka potrzeba, co nie przeszkadza mu tymczasem krzywdzić jej obywateli. Nacjonalistom do walki z wrogami zewnętrznymi i wewnętrznymi potrzebni są waleczni żołnierze, a nie rzetelni robotnicy; potrzebni są ludzie ideowi, którzy wierzą, a nie myślą. To oni, a nie chłodni i krytyczni profesjonaliści, są skuteczni w walce o narodowe cele. Skutkiem tych przekonań jest kultura społeczna, w której czymś oczywistym i pożądanym będzie nie zimna i racjonalna lojalność wobec wspólnoty obywatelskiej, ale gorąca i bezkrytyczna wierność własnemu narodowi. To ona ma sprawiać, że nawet psychopatyczny przywódca będzie mógł łatwo pozyskać mięso armatnie, jeśli tylko zakrzyknie, że ojczyzna w potrzebie. Patrioci emocjonalni pójdą za nim bez zastanowienia, za to z dumą w oczach i ze śpiewem na ustach. Dlatego potrzebni są patrioci pragmatyczni, którzy nie działają odruchowo, ale zastanawiają się, czy nie pojawiły się okoliczności zwalniające ich z obywatelskiego obowiązku. Tak np. zachowali się podczas II wojny światowej niemieccy antyfaszyści, którzy odrzucili apele nazistów o wsparcie dla walczącej ojczyzny i czynnie poparli przeciwników Hitlera. Z liberalnego przekonania, że człowiek, przychodząc na świat, nie jest zobowiązany do wypełniania żadnego testamentu swoich przodków, wynika, że jego prawa są pierwotne i nie mogą być ograniczane przez jakąkolwiek wspólnotę, także narodową. Ta prawda, oczywista dla obywateli państw liberalnej demokracji, w Polsce wciąż z trudem się przebija do powszechnej świadomości. Świadczy o tym łatwość, z jaką rząd Donalda Tuska poświęcił Kartę Praw Podstawowych, aby uniknąć konfliktu z Kościołem i środowiskiem konserwatywnej prawicy. W tych warunkach łatwo nie zauważyć, że kategoria służby państwu, której nierzadko domagają się przedstawiciele władzy od obywateli, pochodzi z czasów przeddemokratycznych. Cele, którym obywatele mają służyć, ma państwo totalitarne. W krajach demokracji liberalnej to państwo ma służyć obywatelom, stwarzać im warunki do godnego życia i rozwoju. Poza tym państwo demokratyczne nie ma żadnych innych
Tagi:
Czesław Sikorski









