Sprawiedliwość i medycyna

Sprawiedliwość i medycyna

Wygrała z NFZ. Niestety, po śmierci Janina Orczyk zmarła ponad trzy lata temu, nie mogła więc usłyszeć wyroku Sądu Okręgowego w Krakowie ogłoszonego przez sędzię Izabellę Dykę 16 lipca. Na rzecz jej córki zasądzono od NFZ 25 tys. zł zadośćuczynienia. – Nie jest to duża kwota – przyznaje radca prawny Karolina Kolary, broniąca w zastępstwie mec. Jolanty Budzowskiej praw pokrzywdzonej – jesteśmy jednak zadowoleni z tego wyroku. Powódce zależało przede wszystkim na uwzględnieniu zasady odpowiedzialności, czyli na potwierdzeniu, że NFZ rzeczywiście popełnił błędy. W tym przypadku polegały one na nieprzyznawaniu przez osiem miesięcy chorej na raka refundacji na drogie leki onkologiczne. Nie wskazano jej też żadnej innej możliwości leczenia i gdyby ojciec nie kupił jej leku, a potem firma farmaceutyczna nie przekazała za pośrednictwem onkologów próbek tego specyfiku, pozostałaby bez żadnej terapii. Czy żyłaby, gdyby od razu leczono ją intensywnie? Być może, choć nie ma pewności. Ale na pewno jej zmagania z systemem, także w sądzie, i koszmarne przeżycia związane z niemożnością otrzymania leku wpłynęły na przebieg jej choroby. Szok, a potem walka z rakiem Ten dramat zaczął się dość niewinnie, w końcu 2008 r., od kaszlu, który przedłużał się mimo leczenia naturalnymi środkami i antybiotykami zapisanymi przez lekarkę w przychodni. Rentgen płuc, który pani Janinie wykonano po kilku miesiącach, nie wykazał niczego niepokojącego, mimo to kaszel nie mijał. Pracowała nadal jako instruktorka w domu kultury, lecz czuła się coraz gorzej. Lekarka skierowała ją na dalsze badania, ale wyniki nie pozwalały na jednoznaczną diagnozę. Dopiero ponad pół roku od pierwszej wizyty, zaniepokojona także krwiomoczem, lekarka wysłała pacjentkę na tomografię komputerową. Pani Janinie wykonano też USG brzucha. Wtedy wykryto u niej raka nerki. Ujawniono także jakiś cień w płucach, wymagający, zdaniem lekarzy, dalszego badania, nie było jednak wątpliwości, że w lewej nerce rozwija się rak. Po kilku tygodniach, w lipcu 2009 r., w Centrum Onkologii Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie w Krakowie usunięto guz razem z nerką. Pani Janina dobrze zniosła operację i miała nadzieję, że chorobę ma już za sobą, ale wkrótce wrócił kaszel. Tomografia komputerowa, wykonana dopiero po trzech miesiącach od operacji, ujawniła przerzuty nowotworowe w płucach. Przepisano jej interferon – tylko on był wówczas refundowany w leczeniu raka nerki, chociaż znany onkolog kierujący Kliniką Onkologii w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie, prof. Cezary Szczylik, już wcześniej wypowiadał się krytycznie o leczeniu raka nerki wyłącznie interferonem. Powiadomił też Ministerstwo Zdrowia, że lepiej niż interferon działają inne leki, które podaje pacjentom chorym na raka nerki w ramach badań klinicznych. „Utrzymanie dotychczasowych wskazań do stosowania interferonu będzie skutkowało złą praktyką medyczną”, pisał do ministerstwa prof. Szczylik. Wskazywał, że interferonem powinna być leczona tylko bardzo mała grupa pacjentów z rakiem jasnokomórkowym (na jaki chorowała pani Janina – przyp. aut.), inaczej może spowodować pogorszenie stanu zdrowia. „Rak nerki nie jest jednolitą chorobą – uzasadniał – trzeba próbować go leczyć różnymi lekami, toteż refundowanie tylko jednego jest wbrew zasadom dobrej klinicznej praktyki”. Niestety, nikt nie wyciągnął z tego wniosków. Trzymiesięczna kuracja interferonem była dla pani Janiny Orczyk bardzo dotkliwa. Wysoka temperatura, nawet do 40 st. C., bóle mięśni, kręgosłupa, brzucha, zawroty głowy, wymioty. Wierzyła jednak, że zwalcza także raka. Mimo dolegliwości przez cały czas pracowała. Tomografia komputerowa wykonana pod koniec 2009 r., po zakończeniu leczenia interferonem, wykazała jednak, że przerzuty są jeszcze rozleglejsze, zarówno w płucach, jak i w węzłach śródpiersia. Leczenie okazało się zupełnie nieskuteczne. Na pytanie pani Janiny, dlaczego zastosowano interferon, skoro wiadomo było, że pomaga tylko niewielu pacjentom, odpowiedziano, że nie było wyboru – tylko ten lek można było podać jej natychmiast. A liczył się czas. Są przerzuty, nie ma leku W czasie kolejnej wizyty w instytucie onkologii pani Janina usłyszała, że… leczenie zostało zakończone. Poza interferonem w przypadku jej choroby nie ma żadnego refundowanego leku, a za inny szpital nie otrzyma refundacji. To był dla niej cios. Najwyraźniej uznano, że jej życie jest mniej warte

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 31/2014

Kategorie: Kraj