Suplement do kanonu

Suplement do kanonu

Pomysł wydawał się karkołomny, ale ekscytujący i wszyscy czuliśmy ciary na plecach: stworzyć listy 10 najważniejszych wierszy, które posłużą jako suplement do kanonu lektur! Będą pomocą edukacyjną i zagłębiem dóbr! Zebraliśmy grupę roboczą składającą się z poetów, tłumaczy, nauczycielek języka polskiego i krytyków literackich – i zaczęliśmy działać.

Już na wstępie okazało się, że wybieramy także wiersze obcojęzyczne – anglosaskie, rosyjskie, hiszpańskie. Bo przecież funkcjonują w języku polskim, zostały jeszcze raz napisane przez poetów tłumaczy po polsku i polszczyzna je wchłonęła, zintegrowała. Przekład wiersza jest wierszem na motywach oryginału. Tak patrzył na to Heidegger, który uważał, że wiara w samą możliwość przekładu świadczy o spłyconym rozumieniu problemu. Sądził przecież, że język jest mieszkaniem bytu! Z drugiej strony nie można sobie wyobrazić porządnej lekcji poezji współczesnej bez omówienia wpływu, jaki wywarły na nią przekłady poetów amerykańskich w wykonaniu Piotra Sommera, Bohdana Zadury, Tadeusza Pióry, Stanisława Barańczaka i innych. A to dlatego, że teksty te były na tyle wpływowe, że zmieniły idiomy współczesnej polskiej poezji. Silnie wpłynęły na jej obecny styl i ton, czyli nie tylko na to, o czym się mówi, ale także na to, w jaki sposób się mówi.

Zresztą podczas naszych śmiałych prac od razu pojawiły się kapitalne pomysły, potencjalne modele lekcji: weźmy proste porównywanie przekładów – pasjonujące śledztwo, próba zbadania, jak ten sam wiersz przełożyli na polski różni poeci tłumacze. Przyglądanie się oryginałowi, a potem pomysłom i realizacjom: jak to zrobić, żeby dobrze leżało w języku? Żeby nie odbiec daleko, ale żeby było dobrze i pięknie, czyli tak jak powinno być?

Pamiętam próby Krystiana Lupy do „Procesu” Kafki (niedługo premiera!). I prace nad tekstem sztuki, który wyłaniał się podczas żmudnych i kapitalnych interpretacji powieści: niemieckojęzyczna aktorka czytała tekst w oryginale, potem odczytywano to samo zdanie w przekładzie Józefiny Szelińskiej/Brunona Schulza i Jakuba Ekiera. Nie było to nudne, ale fascynujące! I w pewnym stopniu pokazywało od kuchni pracę tłumacza. Ale podczas naszych spotkań kanonicznych wymyślono wiele takich edukacyjnych modeli, które na serio mogłyby wspierać czytanie współczesnej poezji w polskich szkołach, domach kultury i innych instytucjach, gdziekolwiek jeszcze interesują się wierszykami.

Graficy i filmowcy tworzą czasem tzw. moodboardy, czyli tablice pełne graficznych, obrazkowych skojarzeń, które pokazują ścieżki myślenia o projekcie/filmie. A gdyby tak stworzyć wspólnie moodboard do wiersza? Rodzaj intelektualnego kolażu odsyłającego w wielu kierunkach: do malarstwa, muzyki, kina, innych wierszy i powieści czy w ogóle innych tekstów kultury. Wyobraźcie sobie Państwo wiersz Gertrude Stein „Róża jest różą jest różą jest różą” – i liczbę odniesień, kryptocytatów, trawestacji? Czad!

Tymczasem musieliśmy ochłonąć. Frajda frajdą, ale przygotować listę 10 (słownie: dziesięciu!) pomijanych w szkołach wierszy, które uważamy za najważniejsze – to piekielnie trudne zadanie. Niektórzy nałożyli sobie stosowne ograniczenia. Grzegorz Jankowicz np. postanowił wybrać poematy. Paweł Kaczmarski – wyłącznie polskie wiersze. Jedni szukali tekstów z silnym podmiotem, drudzy – odwrotnie, z podmiotem dynamicznym, zmiennym, rozmytym.

A gdyby tak na lekcjach czytać wiersze, zaczynając od współczesności? Współczesność mówi naszym językiem i najmłodszym czytelnikom byłoby łatwiej zaprzyjaźnić się z takim wierszem. Tak myślę. A kogo wybraliśmy? Niedługo przygotujemy książeczkę z listami wierszy, uzasadnieniami, modelami edukacyjnymi. Ale zdradzę kilka nazwisk, żeby nie było smutno: John Ashbery, Gertrude Stein, Charles Reznikoff, Jarosław Iwaszkiewicz, Josif Brodski, Elizabeth Bishop, Andrzej Sosnowski. Chciałabym zobaczyć miny szczęściarzy, którzy będą to czytać pierwszy raz.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy